[Noeul]:
Hegnary wyprowadziły nas najszybszą drogą z lasu.
Wprost do szlaku górskiego. Wszyscy zeszliśmy z ich grzbietu. Dalej nas nie przeprowadzą. Ich ciała nie są przystosowane do innego klimatu.
A z racji, że tu wszystko jest, że tak to ujmę "Magiczne" to i pogoda różna. Już stąd widać śnieg. Zabawne nie?
Tu 40 stopni a tam śnieg. Skoki temperatur to najmniejszy nasz problem.. Chyba, że będzie tam 40 stopni ale na minusie.
Widziałem kątem oka jak Platon i Evan podeszli bliżej i nie chcący na siebie nadepnęli. Gdyby nie ta klątwa na kajdankach właśnie skakali by sobie do gardeł a tak?
No sami spójrzcie.
-Wybacz to nie chcący...- Mruknął Platon.
-Ależ nic się nie stało mój drogi przyjacielu.- Dodał Evan i wymusił uśmiech. Czy to nie zabawne?
Fort i Boss śmiali się z nich nie dowierzając w to co widzą i słyszą. Gdybym tego nie widział na żywo też bym nie uwierzył.
-To co? Czego mamy się obawiać teraz? Yeti jakiegoś? Zmutowane bałwany? Mikołaj na sterydach? Albo jego renifery ze wścieklizną?- Mruknął nagle Platon.
Boss i Fort wyjebali takim śmiechem, że echem rozeszło się wśród gór.
-Najbardziej przypuszczam, że lawiny jak ci dwa wywalą takim śmiechem na drodze górskiej.- Dodałem. Patrząc na tą dwójką.
-Wybacz już nie będziemy ale te zmutowane bałwany i Mikołaj na sterydach mnie rozwaliły.- Dodał Boss.
-Dobra idziemy nie ma czasu na te twoje poczucia humoru.- Mruknąłem i ruszyłem drogą przed siebie wchodząc na górski szlak. No ładnie już zaczyna piździeć konkretnie...
-Boss wiesz co robić..- Odparłem a chłopak spojrzał na mnie i kiwnął lekko głową. Właśnie był odpowiedzialny za utrzymywanie ciepłej temperatury naszych ciał.
Im głębiej szliśmy tym bardziej zimno było. Najgorsze jest to, że mimo mocy Bossa było mi zimno... Ciekawe.. Reszta szła normalnie..
Nie wiem może to ja jakiś odporny jestem mniej na zimną pogodę. Moje ciało zaczęło się lekko trzęść. A szliśmy tak już dobre półgodziny.
Boss wysunął się na przód.
-Co się tak trzęsiesz jak galareta? -Pyta i spogląda na mnie.
-Chyba mam mniejszą odporność. Bo Ci idą normalnie a mnie piździ strasznie... Aż mi zęby zaczęły zgrzytać... - Dodałem.
Chłopak wyprostował w bok rękę. Spojrzałem na niego marszcząc brew lekko.
-Co robisz?- Pytam.
-No przecież nie pozwolę Ci marznąć. Chodź to cię ogrzeję..- Odparł.
To zabrzmiało jak strasznie żenujący tekst na podryw ale w obecnej sytuacji nawet nie dyskutowałem było mi tak cholernie zimno, że od razu podszedłem i przytuliłem się lekko do jego boku gdzie on sam objął mnie dłonią.
Cholera! Jaki on cieplutki... Jakbym się przytulał do kaloryfera! Kocham to! Szliśmy dalej a ja tak jak się przyczepiłem tak nawet na moment się nie chciałem odczepić.
W oddali zobaczyłem już duży spad drogi a dalej polanę i pierwsze domy. Trafiliśmy. Faktycznie odnaleźliśmy to miasteczko. Chyba, że to coś innego i zaraz każdy nas będzie chciał zabić...
A tu akurat to jest dosłownie wszystko możliwe.
-To tutaj?- Pyta Boss.
-Um..- Mruknąłem. -Prawdopodobnie... Na to wychodzi.- Dodaję.
-A kogo tak właściwie mamy szukać?- Pyta Esme.
-Jak wyjdziemy na tą polanę przed miasteczkiem pokaże wam zdjęcia.- Odparłem.
-Najpierw będziesz musiał się odkleić od Mr.. Bossa.- Dodała Rose i zaśmiała się cicho.
Spojrzałem na nią.
-Jak dla mnie to wcale nie musi. - Odparł starszy.
-Oczywiście, że nie,- Dodaję Fort uśmiechając się.
-Ale i tak nie zaruchasz.- Mówi Rose wystawiając do niego język.
-Nigdy nie powiedziałem, że na to liczę.- Przewraca oczami.
-Kolego chyba zapomniałeś, że ta dama wchodzi do głowy ludziom.- Mruknął Platon.
-No i? Niech wejdzie i sobie zobaczy o czym myślę. - Pyta i wzrusza ramionami. Co jak co nie znam go ale nie sądzę by kiedykolwiek myślał o tym by zaciągnąć mnie do łóżka.
A jeśli tak to dobrym jest aktorem bo ja sam nie odczuwam tego. Chociaż i tak w to nie wierzę to nie jest w jego stylu.
-To akurat prawda ani razu nie miał tej myśli ale i tak akurat u Ciebie on.- Wystawiła palec w moją stronę.- Jest w 95% myśli.- Dodała dziewczyna.
Spojrzałem na starszego automatycznie. 95%? To całkiem umm SPORO wydaję mi się... Czy on naprawdę o mnie tyle myśli czy po prostu ona źle to zrozumiała?
-Ej nie żeby coś ale może jednak zmienimy temat?- Dodaję.
-Noeul chcę po prostu powiedzieć, że nie ma się zamiaru ruchać tu z nikim i zamknąć temat tym samym.- Dodaję Peat a ja uderzam się dłonią w czoło.
No zajebistego mam prawnika czyż nie? Brakowało a byłem pewny, że powie "Noeul chcę po prostu powiedzieć, że nie ma zamiaru się ruchać tu z nikim BO chce zachować cnotę do ślubu." A on lubi tego używać. Jeśli chodzi o mnie nie wściekam się na niego. Znam go i jego poczucie humoru. Jakoś też mi to nie przeszkadza.
Ale jak widać teraz się nieco pohamował. BOŻE co? Stop. Dlaczego ja mówię o swoim życiu łóżkowym? A raczej jego braku? Wybaczcie mi... Nie było tematu.
-Chodźcie już..- Dodałem odcinając temat i ruszyłem ze starszym dalej.
Zeszliśmy ze drogi górskiej wprost na niewielką polanę.
Rozejrzałem się dookoła ale nikogo nie było puściłem starszego a on wciąż trzymał rękę na mojej talii. Wyjąłem pergamin i ze środka zdjęcia.
-Te osoby były wraz z naszym złodziejem w zamku tamtego dnia..- Mruknąłem i rozdałem im po jednym zdjęciu. -Musimy ich znaleźć. I wyciągnąć z nich wszystko na temat tego trzeciego.- Dodałem.
-W porządku to teraz idziemy i zaczynamy?- Pyta Esme.
-Tak Platon, Evan, Esme i Rose. Wy pójdziecie już w miasto. Popytajcie ludzi czy ich nie widzieli bądź czy nie wiedzą gdzie ich szukać. Ja, Peat, Boss i Fort pójdziemy znaleźć jakiś hotel do zatrzymania się. Dam znać Rose gdzie jesteśmy to was potem przyprowadzi. Ogarniemy też jakieś ubrania i potrzebne rzeczy do dalszej podróży.- Odparłem.
-No i to się nazywa zorganizowany plan.- Dodał Evan uśmiechając się.
-Przyznaję rację.- Odezwał się Platon.
-Dobra mniej gadania więcej działania idźcie. Aa no tak. Podejdźcie.- Słowa kieruję do dwójki spiętej kajdankami.
Gdy obaj podchodzą łapię za kajdanki a one nikną.
-Jesteśmy wolni!- Krzyknął Evan.
-Muszę zniszczyć Ci marzenia. Otóż nie, nie jesteście. Jeśli zaczniecie się kłócić kajdanki się pojawią i przyciągną was. To samo się stanie gdy zaczniecie się przepychać.- Oznajmiam a chłopak właśnie chyba wyzionął ducha.
No cóż trzeba było się ogarnąć wcześniej jak mówiłem.
Powoli weszliśmy do miasteczka.
-Dobra tu się rozdzielamy, uważajcie na siebie.- Mruknąłem i rozdzieliliśmy się na dwie grupy. Nie spodziewam się dzisiaj wyjść jakoś na przód dlatego trzeba było się bardziej przyszykować na miarę możliwości.
W czwórkę ruszyliśmy przed siebie.
-Kurde to miasto jest o wiele większe niż Widilianów. - Mruknął Fort.
-Racja.. A z daleka zdawało się takie małe i nie pozorne..- Dodałem.
-To gdzie będziemy szukać hotelu? Nie ma nigdzie szyldów i podpisów.. Co to za dziwne miasto? Skąd mam wiedzieć gdzie iść...- Odparł Peat.
Westchnąłem. Czy on zawsze musi tak marudzić? Rozejrzałem się.
-Poczekajcie tu.- Dodaję. I ruszam na drugą ulicę.
-Gdzie idziesz?- Zawołał za mną Peat jednak wszyscy stali w miejscu i obserwowali.
Podszedłem do starszego mężczyzny.
-Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam panu w wypoczynku.- Mruknąłem do mężczyzny który siedział na ławce.
On powoli odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mnie.
-Nic się nie stało, mogę w czymś pomóc..?- Pyta.
-Tak. Widzi pan... Moja mama kazała mi iść do hotelu "Incheo". Tłumaczyła wiele razy gdzie mam iść właściwie to jaką drogą jednak moja orientacja w terenie jest strasznie słaba. Czy wie pan gdzie znajduję się ten hotel? I jak najszybciej tam dojść?- Pytam niewinnie.
-Hotel Incheo?- Podniósł lekko brew do góry. -Wiem, musisz iść tą ulicą do końca w dół. Przejść przez dwie ulice w prawo i skręcić w taką małą uliczkę. Po wyjściu z niej trafisz wprost przed ten hotel.- Mówi.
Ukłoniłem się delikatnie.
-Bardzo panu dziękuję.- Odparłem i uśmiechnąłem się delikatnie.
Mężczyzna odesłał mi lekki uśmiech. Pożegnałem się grzecznie i wróciłem do reszty.
-Dobra wiem gdzie iść. Chodźcie.- Dodałem i ruszyłem przed siebie.
Reszta także ruszyła.
-Co musimy ogarnąć?- Pyta Fort.
-Przydałoby się jakieś normalne jedzenie i coś innego niż woda do picia. Zajmiesz się tym ty z Peatem. Ja i Boss pójdziemy po jakiś sprzęt by utrzymywać stały kontakt ze wszystkimi. Jak ogarniecie jedzenie i picie możecie nam skołować jakieś ubrania. Musimy być gotowi na wszystko.- Dodałem.
-A gdzie my to damy?- Pyta Peat.
-Zapomniałeś, że mam magiczną torbę?- Pytam. -Już w niej trzymam parę rzeczy..- Mówię.
-Jaką torbę?- Pyta Fort. westchnąłem cicho i wyjąłem z kieszeni pogniecioną byle jak coś na wzór siatki tylko z materiału. Chłopak podniósł brew.
Wyjąłem z niej pergamin eliksiry kompas, swój notes i parę innych rzeczy.
-Wow.. Ale fajne.. -Dodał.
Zaśmiałem się i schowałem wszystko z powrotem a samą siatkę do kieszeni. Szliśmy dalej cała droga z buta zajęła nam około 20 minut.
Udało się. Wyszliśmy na ogromny budynek.Architektura tego miasta była zadziwiająco piękna i przerażająca.
Budynki były tu często wysokie i w niecodziennych dla mnie bynajmniej kształtach. Mimo to urok to miasto swój miało.
Weszliśmy do środka do recepcji.
-Dzień dobry chcielibyśmy wynająć cztery pokoje dwuosobowe.- Mruknąłem.
Zacząłem się zajmować papierkowymi rzeczami. Zabrałem cztery pary kluczy.
Podziękowałem grzecznie i w ciszy ruszyliśmy w głąb do windy. Kliknąłem 31 piętro bo tam były wszystkie z czterech pokoi.
Winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze a my wyszliśmy z niej wprost na korytarz. Rozglądałem się po drzwiach z pokoju szukając naszego numeru. Okazało się, że wszystkie cztery pokoje były po jednej stronie.
Spojrzałem na drzwi. Okej Platon I Evan zajmą ten pierwszy, Esme i Rose drugi, Fort, Peat wy zajmiecie trzeci.- Mruknąłem i wystawiłem do nich klucze.
-Już zdecydowałeś się spać w pokoju z Bossem?- Odparł Fort i poruszył zabawnie brwiami.
-A oddałbyś mi mojego przyjaciela? - Pytam i mrugam kilkukrotnie w przyspieszonym tempie rzęsami.
-Nie ma szans.- Dodaję.
-Więc po co głupio pytasz?- Mówię i śmieję się.
-Zawsze zostaję czwórka.- Odparł.
-Chciałbyś być w pokoju z Platonem albo Evanem?- Podnoszę lekko brew.
-No nie... Ale...- Mruknął.
-Jezus Fort zostaw już mojego przyjaciela... Chcę spać z Bossem to niech śpi. Może w końcu jak się wyładuję w "ten sposób"... To będzie nieco spokojniejszy.- Dodaję i śmieje się a ja uderzam go lekko pod żebrami z łokcia.
-Jesteście zboczeńcami i zawsze myślicie o jednym. Idźcie już do tego pokoju i nie połamcie łóżka.- Mówię i od razu ruszyłem do pokoju.
Skorzystałem z karty w pierwszej kolejności.
Wszedłem do środka powoli i zostawiłem buty zaraz przy drzwiach. Pokój był naprawdę przepiękny. Ten klimat... O cholercia...Powoli wszedłem do łazienki zostawiając otwarte drzwi.
Podszedłem do okna. Spojrzałem w wodę i kolejne budynki.. Tu jest naprawdę przepięknie... Wróciłem do sypialni i tam też podszedłem do okna tu już niestety wody nie było ponieważ była to druga strona ale widok miasta w nocy także był równie piękny.
CZYTASZ
𓂀 𝒵𝒶𝑔𝒾𝓃𝒾𝑜𝓃𝒶 𝒦𝓈𝒾ę𝑔𝒶. -𝐵𝑜𝓈𝓈𝒩𝑜𝑒𝓊𝓁. 𓂀
RandomWidiliano to małe miasteczko ukryte głęboko w terenie który dla ludzi jest kompletnie nieznany i niedostępny. Każdy kto pochodzi z tego miejsca jest wyjątkowy lub został obdarzony przez bogów niezwykłymi przemianami, mocami, zdolnościami lub talenta...