16. Zwodzony na pokuszenie

7.6K 282 10
                                    

– Wyglądasz tak seksownie, gdy tańczysz tylko dla mnie – cichy szept owiał szyję Giny. Kobieta znieruchomiała czując silne męskie dłonie sunące wprost pod jej koszulkę, która podwinęła się, gdy tańczyła do   piosenki Señorita Camili Cabello. Dziewczyna puściła ją w kuchni przygotowując kolację – Nie przerywaj. Chcę na ciebie patrzeć Gemmo.

Rinaldi nieśmiało posuszyła biodrami ocierając się o męskość Salvatore, który nadal obejmował ją od tyłu przyciskając jej ciało do wybrzuszenia w swoich spodniach. Uśmiechnęła się, gdy zamruczał zadowolony. Lubiła mieć nad nim władzę. A on nawet nie dostrzegał tego jak bardzo go kusiła, by potem robić z nim co zechce.

– Nie przeszkadzaj, bo nie będzie kolacji – rzuciła uśmiechając się do Marchettiego.

– W dupie mam kolację – mruknął – wolałbym posmakować czegoś innego.

– Jesteś słodki, ale to nie przejdzie. Odsuń się – powiedziała nakładając składniki na drożdżowe placki. Posypała je serem i nachyliła się, by wstawić je do piekarnika, gdy poczuła uderzenie w prawy pośladek.

– Ej! A to za co? – rzuciła zbulwersowana.

– Nie mogłem się powstrzymać, wybacz – zaśmiał się mrocznie wbijając wzrok w miejsce, gdzie kończyła się jej krótka koszulka – Mogę polizać, żeby nie bolało – zaproponował rozbawiony.

– Boże, Salvatore, jesteś czasem taki wkurzający – Rinaldi przewróciła oczyma udając obrażoną.

– Uważaj mała, żebyś się nie zakochała – zażartował niskim głosem, ale Ginie nie było do śmiechu. Uznała ten żart za niesmaczny i nietaktowny. Odwróciła wzrok nie zaszczycając Salvatore spojrzeniem. Przymknęła powieki próbując uspokoić myśli, które napływały do jej głowy jak tsunami.

A co, jeśli już się zakochała?

Cholera.

         – Za piętnaście minut będzie gotowe – wyjaśniła spoglądając na mężczyznę opierającego się o blat wyspy.

– Piętnaście minut to sporo czasu – mruknął – chodź tu.

Zawahała się przez chwilę. Ten jakby wyczuwając jej niepewność spojrzał na nią wyczekująco. Gina podeszła do Marchettiego wolnym krokiem. Gdy tylko była już na wyciągnięcie jego dłoni, ułożył je na talii dziewczyny a następnie uniósł ją sadzając na pokryty mąką blat. Objęła Salvatore udami, gdy ten umościł się wygodnie między nimi. Szybkim ruchem zdjął jej brudną od mąki koszulkę i zsunął z jej szczupłych bioder czarne koronkowe stringi. Leżąc naga na blacie czuła się jak posiłek, który zaraz skonsumuje diabeł. Marchetti wpił się zaborczo w jej usta smakując wilgotnych, chętnych i kurewsko słodkich warg. Całował ją długo i zachłannie. Gdy już nasycił się ustami przesunął językiem wzdłuż jej brzucha a potem zjeżdżając niżej zostawił mokre ślady na jej udach. Polizał leniwie łechtaczkę kosztując jej jak najlepszego na świecie deseru.

– Mmm... jesteś taka pyszna – wymruczał zadowolony i wrócił do posiłku.

W odpowiedzi na jego słowa Gina jęknęła. Wsunęła szczupłe dłonie we włosy Salvatore ciągnąc go za ciemne kosmyki. Nagle przerwało im denerwujące pikanie piekarnika, które sygnalizowało konieczność wyjęcia z niego pizzy. Gina zaśmiała się cicho patrząc na ściągnięte brwi Salvatore, którego mina wyrażała niezadowolenie.

– Dokończymy później – rzuciła sięgając po leżącą na podłodze koszulkę. Ubrała się szybko i udała, że nie widzi pełnej szoku i dezaprobaty miny samego diabła. Pierwszy raz w życiu kobieta odmówiła mu seksu i to z tak błahego powodu. Mężczyzna stał na środku przestronnej kuchni trzymając splecione ramiona. Wbijał wkurzone spojrzenie w Ginę, a gdy nachyliła się, by wyjąć pizzę z piekarnika wypuścił wstrzymywane powietrze i warknął. Był boleśnie twardy a ta mała czarownica pogrywała sobie z nim jak tylko chciała. Mruknął niezadowolony po czym odszedł, by trochę ochłonąć. Wrócił dziesięć minut później, po tym jak się przewietrzył i zrobił szybki obchód po terenie rezydencji. Wysłuchał raportu jednego z żołnierzy zerkając na ekran telefonu, na którym wyświetliły się dwa nieodebrane połączenia. Podszedł do głównej bramy, po czym nacisnął zieloną słuchawkę, wybierając numer matki.

– Dzień dobry syneczku – usłyszał w słuchawce radosny głos Eleonory. – Dlaczego nie odbierasz telefonów od matki? Dzwoniłam dziś trzy razy.

– Przepraszam mamma. Coś się stało? Zazwyczaj nie dzwonisz do mnie.

– Chciałam ci tylko przypomnieć o sobotnim balu charytatywnym, który organizuję.

– Pamiętam matko – rzucił oschle. Salvatore nie mógł uwierzyć, że Eleonora zawracała mu głowę tylko po to, by przypomnieć o sobotniej imprezie.

– Jeśli chodzi o sobotę... – zaczęła niepewnie – Mam do ciebie ogromną prośbę. Wiesz jak ważny jest dla mnie ten bal...

– Tak, wiem.

– Chciałabym abyś pojawił się na nim z osobą towarzyszącą.

– Nie.

– Salvatore! Nie przerywaj matce. – krzyknęła. Salvatore westchnął i złapał się palcami za czubek nosa przymykając powieki. – Teraz wysłuchasz mnie i zrobisz tak, jak powiem.

– Chcę, byś wziął ze sobą na bal córkę mojej przyjaciółki Vittorii Pelegrinno. Aurora to piękna młoda kobieta. Już z nią rozmawiałam, zgodziła się.

– Po co mamma? Co chcesz tym osiągnąć?

– Ojciec Aurory chce w najbliższym czasie wydać ją za mąż. Chce ugrać przy tym możliwie najlepsze warunki i zawrzeć sojusze. Jego firma ma małe finansowe problemy i potrzebuje majętnego, chętnego do pomocy zięcia. Gdy cała śmietanka towarzyska Sycylii zobaczy ją w twoim towarzystwie, jej notowania wzrosną. Kandydaci do jej ręki będą ustawiać się w kolejce i prześcigać się, by zaskarbić sobie jej względy. Vittoria to moja przyjaciółka. Pomogła mi po śmierci twojego ojca. To dzięki niej nie załamałam się. Jestem jej to winna.

– Dobrze. Ale niech sobie niczego więcej nie wyobraża. To tylko jeden wieczór.

– Dziękuję synku! – krzyknęła radośnie – zadzwonię w czwartek, by omówić szczegóły. – Salvatore spojrzał przed siebie nie wierząc w to, że właśnie zgodził się na taką szopkę. – A za dwa dni wyprawiamy kolację zaręczynową Sofii i Dazio, u nas w domu o dwudziestej. Nie spóźnij się.

– Nie ma mnie w mieście. Czy to konieczne?

– Ależ oczywiście. O czym ty mówisz Salvatore? W końcu, po tylu latach moja jedyna córeczka wychodzi za mąż. I to za człowieka, który jest dla mnie jak własny syn. To jakiś cud. Matka Boża z Guadalupe wysłuchała w końcu moich modlitw.

– To moja sprawka mamma, nie mieszaj w nią Matki Boskiej.

– O ciebie też się modlę figlio. Chociaż obawiam się, że w twoim przypadku to i pielgrzymka do Ziemi Świętej na nic by się zdała.

Salvatore uniósł brew oczekując kolejnych wizji pragnień matki. Zdziwił się jednak, gdy rzuciła słuchawką tak po prostu rozłączając się.

Zwariuję z tymi babami, pomyślał wchodząc po dużych szerokich schodach do domu. Zapach drożdży i roztopionej mozzarelli, oregano i bazylii wniknął wprost do jego nozdrzy a burczenie w brzuchu nasiliło się przypominając o tym, że od kilku godzin niczego nie jadł. Gdy wszedł do przestronnej kuchni, Gina kroiła pizzę i nakładała pachnące trójkąty na wielki talerz.

– Pomyślałam, że włączymy film i zjemy na dywanie przy kominku. Możesz rozpalić ogień?

– Tak – rzucił Salvatore biorąc od niej gorący talerz. Dziewczyna wzięła do ręki butelkę schłodzonego wina i dwa kieliszki po czym razem skierowali się do salonu.

Na ekranie w salonie pojawiły się napisy końcowe horroru. Rinaldi z Marchettim siedzieli na miękkim futrzanym dywanie kończąc pizzę. W kominku buchał ogień. Płomienie tańczyły wesoło rozświetlając ciemne pomieszczenie. Gina skrzywiła się, gdy sos pomidorowy z trzymanego placka wyciekł jej na dłoń. Oblizała palce nieświadoma tego, jak mocno pociemniały oczy diabła. Salvatore przyglądał się, jak jej wilgotny język zlizywał pozostałości sosu. W tamtej chwili zapragnął sam to zrobić. Mógłby wysmarować ją całą tym jebanym sosem i zlizywać go z jej nagiego ciała. Gina jednak zmieniła pozycję, wyprostowała się i wstała.

– Skoczę do łazienki, zaraz wracam – rzuciła sprowadzając swoimi słowami Marchettiego na ziemię.


Figlio (z włos.) - syn

Chcecie więcej? Jeśli tak, piszcie w komentarzach:)

Nie zapomnijcie też o kciukach w górę <3

SŁUŻĄCA DIABŁA (Bracia Marchetti #1) (18+) ZOSTANIE WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz