Rozdział 27 : Skazani na porażkę

6 1 0
                                    

Znasz to uczucie gdy całe twoje życie jak i świat dookoła się wali, a ty nie możesz nic z tym zrobić?

- Przede wszystkim chciałbym pogratulować przyszłym rodzicom. - uśmiechnął się Stan w stronę Daisy i Lucasa. - A co do waszego planu... jeżeli sprzęt jest dalej sprawny i wilgoć się nie dostała do środka, to jesteśmy zwycięzcami.

Wyszliśmy na korytarz żeby uzgodnić plan działania. Skoro nie ma tam już żadnej żywej duszy, to będzie bułka z masłem.

- Ciała są ciężkie, potrzebujemy czegoś na czym je przewieziemy. - zabrał głos Don

- Mamy taczki? - zapytałam Lucasa.
- My nie, ale małżeństwo,  które mieszkało w lesie tak.

Zebraliśmy potrzebny sprzęt i szykowaliśmy się na małą wyprawę.

- Gotowa? - zapytał blondyn podając mi plecak.
- Nie wiem... ostatnio wszystko się sypie. Co jak tym razem jedna osoba nie wróci?

- Damy radę, zawsze dajemy. - pogładził mnie po policzku i otworzył drzwi.

Na hali czekał już Lucas z Davidem, Otto, Holtem i Marco.

- A gdzie Daisy? - rozejrzałam się.
- Nie idzie. Nie chce jej narażać. - odpowiedział Lucas sprawdzając magazynek.

- Słusznie. - dodałam. - Ale czy musimy wszyscy iść? Nie uważasz, że trochę nas za dużo? Idziemy tylko po taczki - zaśmiałam się.

- Ja chętnie zostanę. - odezwał się Otto. - nie wiem czy wyprawa po taczkę to coś ciężkiego. Raczej się nie zgubicie.

- Skoro zostajesz to miej oko na wszystko tutaj.

Otto kiwnął głową i rozsiadł się na krześle koło bramy.

Dom w którym czekały na nas skarby, a w nich pożal się Boże taczka, wydawał się jakby czas w nim stanął. Nie był zniszczony, ani nic nie wskazywało na to, że opuszczony.  Każdy poszedł w swoją stronę w celu znalezieni czegoś ,, więcej". Ja zdecydowałam się pójść z Donem na piętro. On wziął pomieszczenia po lewej stronie, a ja po prawej. Początkowo nic nie przykuło mojej uwagi. Szłam korytarzem dalej, aż trafiłam na pokój z całymi czerwonymi drzwiami. Nie byłam pewna czy to farba czy krew.

Złapałam za klamkę, która była w jakiejś mazi. Lepka konsystencja wywołała u mnie dreszcze i odruch wymiotny.

Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Pokój jak pokój, oprócz zapachu wilgoci i grzyba. Pod ścianą stało duże łóżko z baldachimem, obok szafeczki nocne. Po lewej stronie okno, a pod nim mała kanapa na której były rozrzucone zdjęcia i ubrania. Rozejrzałam się dalej po pokoju i zobaczyłam, że koło starej białej szafy jest plama krwi. Była rozmazana, tak jakby ktoś ręką przeciągnął po ścianie.

Były tam drzwi, które  prawdopodobnie prowadziły do innego pokoju. Niepewnie stałam i zastanawiałam się czy je otworzyć. W końcu zebrałam w sobie odwagę i weszłam do środka. Była to łazienka. A raczej przypomniała łazienkę. Pomieszczenie zamieniło się w rzeźnie. Wszędzie była rozmazana krew, potłuczone szkło, a na zlewie jakaś kartka. Myślałam, że to list, ale gdy podeszłam bliżej okazało się, że to była notatka od sprawcy tego bałaganu.

Notatka:

To co moje, to moje. A to co twoje, to również moje. Kara spotyka gdy zegar tyka. Za nieposłuszeństwo trzeba zapłacić. Formę jaką sobie wybierzesz, tym lepiej dla Ciebie.
Gdy dzień spłaty nie nadchodzi, a dłużnik próbuje uciec, jego życie kończy się w rowie.

Ps.
Ta dwójka w wannie zrozumiała dobitnie.

Zatrzęsła mi się ręka. Spojrzałam w kierunku wanny, której wnętrze było zakryte zasłonką. Po mału podeszłam bliżej i wyciągnęłam rękę.  Odsłoniłam niebieski materiał i ujrzałam dwa trupy. Trupy to za dużo powiedziane. Pluchę, maź, coś co było zmielone doszczętnie. Cała wanna była w tym i we krwi. Pomazane ściany, latające muchy i ten obrzydliwy smród. W pewnym miejscach były kawałki palcy, włosów, nóg. Były odrąbane.

Zaczęłam się odsuwać po mału i szybko oddychać. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię.

- Wszystko w porządku? - głos mojego chłopaka rozległ się w pomieszczeniu, a ja delikatnie podskoczyłam.

Nie wydusiłam z siebie ani słowa. Palcem pokazałam blondynowi na wannę. Chłopak spojrzał do środka i zakrył usta.

- Chodź stąd. - złapał mnie za rękę i wyszliśmy na schody.

Zeszliśmy na dół gdzie stała reszta i o czymś rozmawiali.

- Co macie takie miny? - zaśmiał się David.

Don pokręcił głową, żeby nawet nie zaczynał tematu. Ja stałam z zaciśniętą szczęką.

- Patrzcie co znalazłem- wszedł ucieszony Marco do pomieszczenia.  W ręku trzymał jakiś kawałek metalu na łańcuszku. Słońce, które się przebijało przez szyby, padało na naszyjnik co utrudniało mi zobaczenia napisu.

- Dawaj. - wyrwałam chłopakowi z trzęsącej się ręki. Jak się okazało, to był nieśmiertelnik. Odwróciłam go i zobaczyłam napis przez który zamarłam.

,, Thomas Pike, 26.05.2003"

- O kurwa...- ledwie wypowiedziałam. Poczułam jak brakuje mi tlenu w płucach. Coś zaczęło mnie dusić, a w sercu miałam dziwne uczucie. - Gdzie to znalazłeś?

- Nie wiem.- wzruszył ramionami Marco. - Gdzieś w tym domu.

Ruszyłam jak z procy, uderzając chłopaka z barku. Zaczęłam biegać po domu i otwierać każde drzwi z nadzieją, że znajdę kolejny ślad, który naprowadzi mnie na Thomasa...Ale nic na to nie wskazywało.

- Nie... to się nie może dziać. - Powiedziałam sama do siebie, łapiąc się za głowę. Czułam jak mózg mi paruje. Przecież on nie żył... Thomas nie mógł żyć. Jakby tak było, to by mnie znalazł. Minęło za długo, żeby to było prawdziwe.

- Nel? Co się dzieje? - podszedł Don i spojrzał mi w oczy.

- To.- pokazałam na naszyjnik, który miałam w ręce. - To należy do osoby, która mnie uratowała na samym starcie tego gówna. Do mojego przyjaciela.

Don zmarszczył brwi.

- Co twój przyjaciel by tu robił?
- Nie wiem! - krzyknęłam. - Nie wiem Don... Myślałam, że nie żyje.
- A masz pewność, że żyje?

Nie miałam. Ale chciałam wierzyć, że jest z nim wszystko dobrze. Nieśmiertelnik był jedną jedyną poszlaką, która dawała mi nadzieje.



- Jednak mamy więcej niż jedną taczkę. - powiedział Lucas otwierając stare drewniane drzwi od szopy.

Nie zwracałam za bardzo uwagi na to co tamci robią. Patrzyłam się na horyzont i zastanawiałam nad tym wszystkim. Notatka, nieśmiertelnik i te ciała. Czy to mogła być sprawka Thomasa? Czy zmienił się aż tak bardzo, że teraz go nie poznam? Czy z kochanego chłopaka przeobraził się potwór?

-Nel? - wyrwał mnie głos Davida z myśli. - Bierzesz jedną? Czy zamierzasz bujać w obłokach?

Wywróciłam oczami i złapałam za jedną z taczek.

The End Of EverythingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz