39.

1.1K 106 140
                                    


Charlie słyszała wszystko, każde słowo i szczerze w tej chwili chciała uderzyć ojca w twarz, lecz widząc jego stan całkowitego złamanie nie miała serca tego robić.

Odczekała kilka minut po zniknięciu Alastora by wiedzieć jak zareaguje Król.

Widziała pewne zmiany zachodzące w ich relacji, owszem na początku chciała ich zwyczajnie pogodzić, żeby nie dewastowali więcej hotelu, gdyż kolejny remont jest jej nie na rękę i w pewnym stopniu to osiągnęła.

Jakież było więc jej zdziwienie gdy Vaggie, Husk oraz Angel (biedna Niffty wciąż żyje w niewiedzy) uświadomili jej, że Al i Lucyfer ewidentnie mają się ku sobie. Szczerze... zaskoczyło ją to i do końca nie mogła uwierzyć, dlatego zaczęła baczniej zwracać uwagę na parę i po niedługim czasie sama doszła do podobnych wniosków.

Tak naprawdę nie miała nic przeciwko. Al wywoływał uśmiech na twarzy jej ojca, który kiedyś był tak rzadki, że nikle pamiętała jak wygląda, ale demon robił to z taką łatwością i przyjemnością jakby od tego zależało jego życie. Widziała gołym okiem, że ich uczucia są odwzajemnione, ale oni sami najwyraźniej nie dotarli jeszcze do tego punktu.

Nie chciała wtykać nosa w nieswoje sprawy... no dobrze chciała, ale Vaggie powstrzymał ją w samą porę dając do zrozumienia, iż ta dwójka powinna działać we własnym tempie.

Także pozostała cichym obserwatorem kibicującym im z za rogu.

Obecnie jednak nie mogła nie zostawić tego tak po prostu. Jej ojciec definitywnie potrzebuje wsparcia i kilku słów otrzeźwienia oraz ogromną dawkę uświadomienia.

- Tato?

Lucyfer słysząc głos córki wytarł niezdarnie łzy chcąc zamaskować smutek.

- Nie musisz, ja wiem - oznajmia dziewczyna burząc jego obronę przez co niższy wybuchł już całkowicie nie kryjąc rozpaczy.

- Ja... zraniłem go.

- Spokojnie tato, wszystko będzie dobrze - uklękła obok przytulając go mocno.

- Nie będzie - pociągnął nosem - Nie uśmiechnął się, a on zawsze, zawsze ma ten pieprzony uśmiech Charlie. Ja... nazwał mnie Wasza Wysokość. Nie robił tego od kiedy się pogodziliśmy - przyległ do córki drżącym ciałem.

- Czy... czy go kochasz tato?

Blondyn momentalnie zamarł myśląc nad odpowiedzią, ale czy jest sens kłamać?

- Tak, kocham go - łkał w jej ramię.

Księżniczka westchnęła gładząc uspokajająco ojca po plecach i lekko kołysząc.

- Dlaczego mu to powiedziałeś? - pyta gdy lawina łez powoli ustępuje, a Lucyfer jest względnie opanowany.

- Nie chciałem żeby wszystko się powtórzyło - przełknął ciężko ślinę.

- Co takiego?

- Charlie, kaczuszko, ja wszystko psuje. Nasza rodzina, moje małżeństwo. To był dla mnie cały świat i najważniejsze rzeczy w moim życiu, ale je zniszczyłem. Nie chcę powtarzać błędów, nie chce ranić kogoś kogo kocham.

- Ale... w ten sposób ranisz go bardziej.

Blondyn spojrzał na nią wzrokiem przypominającym kogoś błądzącego po omacku w ciemności poszukującego światła.

- Posłuchaj - dziewczyna wzięła głębokiej wdech, by wygłosić możliwe że największą mowę wsparcia w całym swoim życiu - Odrzucając go spowodujesz ból nie tylko jego, ale też i swój własny, a to nie jest rozwiązanie problemu. Nie wiem co się stanie jeśli będziecie razem, możliwe że to co z tobą i mamą... albo wręcz przeciwnie, lecz... nie przewidzisz jaki będzie koniec. Kochasz go a on kocha ciebie i wierzę, że razem możecie być szczęśliwi oraz stworzycie coś pięknego i niesamowitego jeśli będziecie pielęgnować te miłość wspólnie i rozwiązywać problemy również wspólnie. Oczywiście będą kryzysy, ale jeżeli wasze uczucie jest silne przetrwa wszystko nawet najgorsze, dlatego powinieneś dać temu szanse tato. Nie zamykaj się ponownie w sobie. Al daje ci szczęście i sprawia, że uśmiechasz się więcej niż widziałam przez całe moje życie, więc spróbuj. Daj mu szanse, daj wam szanse, daj ją sobie.

Freakin Love [RadioApple] Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz