Bliźniacy

550 33 6
                                    

Byłam w kuchni, z całym moim rodzeństwem. Poprosiłam ich, żeby byli w kuchni, bo mam im coś do powiedzenia.

- co się stało dziewczynko?- zapytał Dylan.

- Tola, ma wam coś do powiedzenia.- dodał Vincent.- mam prośbę, żebyście nie krzyczeli na swoją siostrę.

- spoko.- powiedział Shane.

- zależy co to będzie.- powiedział Dylan.

- Dylan.- ostrzegł Vince.

- no dobrze.- powiedział Dylan. Zbierałam się, aby powiedzieć im, ale nie mogłam bo każdy patrzył na mnie i czekali aż powiem.

-jezu.. nie mogę.- powiedziałam odwracając się ze wstydu.

- malutka, spróbuj.- zachęcił mnie Will. Odwróciłam się i spojrzałam na podłogę.

- pocięłam się.- powiedziałam cichutko, ale na tyle głośno żeby usłyszeli. Usłyszałam wzdychanie.- zrobiłam to, znowu.

- Czy ja ci coś mówiłem?- powiedział Dylan.- sama mi powiedziałaś, że nie masz zamiaru już, więcej tego robić.

- plany się zmieniły.- powiedziałam. Zobaczyłam przed sobą Will'a. Przytulił mnie mocno, odwzajemniłam jego uścisk.

- jeśli mówiłem ci coś na ten temat, to masz tego nie robić! Czego ty nie rozumiesz.- krzyknął Dylan.

- Dylan.- ponownie odezwał się Vincent.

- ja chyba też rozmawiałem na ten sam temat z Tolą. Od tamtej pory nic z tym nie zrobiła?- zapytał Tony. Ruszyłam ramionami.

- po prostu każdy mi teraz umiera, i nie daje rady.- powiedziałam.

- Słuchaj Tola. Masz tego więcej nie robić bo...

- Dylan.- przerwał mu Vincent. Niebieskooki mlasnął z irytacji.

- jeszcze nikt mnie tak nie wkurzył, masz szczęście że jesteś moją siostrą, bo nie ręczę za siebie.- krzyknął Dylan i wyszedł na dwór.

- przepraszam.- przeprosiłam.

- dziewczynko, rozumiem, że to dla ciebie jest straszne trudne, ale nie można się mścić na sobie.- odezwał się Shane. Kiwnęłam głową na znak że wiem.

-po prostu to jest dla mnie trudne.- powiedziałam.

- my wiemy.- powiedział Tony.

- tyle chciałam wam powiedzieć.- oznajmiłam.

- chociaż szczera z ciebie dziewczynka.- powiedział Shane.

Leżałam na swoim łóżku. Była godzina po piętnastej, bo się przespałam tylko trzy godziny ale mi to wystarczało. Zerknęłam na swój telefon i przeglądam tik toka. Wstawiłam jeden film, na którym już było tysiąc serc. Życie. Miałam popularnych braci, więc ja w Pensylwanii byłam też dość popularna. Wszyscy gadali o perełce monetów, czyli mnie. Nie dziwiło mnie to. Niektórzy byli zazdrośni, inni chcieli się ze mną przyjaźnić, ponieważ zachciało im się być z którymś, z moich braci. Nie powiem, bawiło mnie to jak się liżą do mojego rodzeństwa, a tym bardziej do Dylana, Tony'ego i Shane'a. Naszczęście nie poszli dalej, i nie przesadzili, bo gdybym usłyszała, że ktoś się zakochał w np. Will'u czy tam w Vincent'cie, to bym uciekła od tej osoby gdzie pieprz rośnie. Przecież oni byli dorośli, a ja i osoby z mojego rocznika nie. To była już wielka przesada. Nie miałam niestety od kogo wziąść, lekcje. Musiałam niestety napisać do Natana. Bałam się że Vincent lub któryś z moich braci, dowie się że pisze do jakiegoś chłopaka, no ale jak miałam niby przepisać lekcje? Najwyżej miałam wymówkę. Pamiętałam że, dałam mu kartkę z moim numerem, kiedyś. To było chyba dwa miesiące temu. Tyle mnie w szkole nie było. Miałam tego powoli dosyć. Zapytałam chłopaka, i nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Rodzina Monet| Moje marzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz