Rozdział trzydziesty-drugi

9 2 0
                                    

Rosja, Moskwa, 18 marca 1997 rok

Tata znowu zamknął mnie w pokoju. A przecież wszystko było w porządku. Nic się nie stało.

Uderzyłem kilka razy w drzwi, nie zwracając uwagi na pojawiające się na nich bąble, jak słabnę przy każdym kolejnym kontakcie ze srebrem. Po prostu chciałem stąd wyjść.

- Wypuść mnie! - krzyknąłem. - Jak mogłeś mi to znowu zrobić?!

To się ciągle powtarzało. I nigdy się nie zmieni.

- Co ty mi zrobiłeś?!

Nagle usłyszałem to pytanie mówione płaczliwym głosem. Ze strachem odwróciłem się, by ujrzeć, jak Janette wychodzi z cienia, w którym dotychczas się ukrywała.

Zakryłem dłonią usta, by zaraz poczuć na nich metaliczny, a zarazem słodkawy smak.

Smak krwi.

Moje dłonie były umazane krwią. Krwią Janette.

Która stała przede mną pełna czerwonych ugryzień.

- Ja... - próbowałem coś powiedzieć. - To nie byłem ja! Janette, kocham cię! Nigdy bym cię nie skrzywdził!

- Chciałeś mnie zabić! - wrzasnęła. - Jestem potworem, Fabianie!

Jęknąłem. Nigdy nie widziałem w Janette tyle złości.

Moja własna siostra mnie nienawidzi.

Uznała za potwora.

- N-Nie... N-Nie chciałem...

- Zabijesz mnie! - wychrypiała. - Wiem, że tego chcesz! Jak każdy twojego pokroju!

Poczułem, że wbrew mojej woli kły wysuwają się do przodu. Zacząłem kręcić głową, pragnąc powstrzymać ten proces. Ale bezskutecznie.

- W tym jesteś najlepszy - mówiła dalej Janette, tym razem spokojniejszym tonem. - Potrafisz tylko ranić...

Zasłoniłem uszy, ale jej głos wciąż do mnie docierał.

- Jesteś maszyną do zabijania... Dokończ swoje dzieło...

Musiałem to zrobić. Chęć, by w końcu umilkła, by nasycić się, była nie do wytrzymania.

Tak więc rzuciłem się na moją siostrę.

Zabiłem ją...

I w tej samej chwili ściany zaczęły się zbliżać, więżąc mnie w coraz to mniejszym pomieszczeniu, z martwym ciałem Janette.

*

Usiadłem na łóżku, ledwo biorąc oddech. Miałem wrażenie, że tak jak we śnie, ściany niebezpiecznie się do mnie zbliżają. Ale mój wzrok utkwił na zamkniętych drzwiach.

- Wypuście mnie stąd! - krzyknąłem.

- Fabian, Уважаемый. Już, spokojnie.

Poczułem czyjś ciepły dotyk na policzku, a następnie ujrzałem znajomą twarz. Mimo to strach jeszcze przez chwilę trzymał mnie w swoich objęciach, gdy wciąż próbowałem wziąć głęboki wdech.

- Fabian, musisz się uspokoić. To był tylko sen.

W końcu mi się udało. Z sekundy na sekundę serce zwalniało, a oddech się unormował. Przetarłem dłonią mokre czoło, nim powiedziałem:

Jego historia - tom 4 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz