Summer
Wstałam koło dziesiątej rano po czym zeszłam na dół. W kuchni która była połączona z jadalnią zastałam moją matkę. Jak zwykle miała na sobie eleganckie ubrania, idealnie ułożone włosy a na jej twarzy widniał perfekcyjny makijaż.
-W końcu raczyłaś wstać-prychnęła widząc mnie na co ja ruszyłam do kuchni całkowicie ignorując i olewając jej wypowiedź-Może byś mi tak pomogła? Obiad przecież sam się nie zrobi a goście będą za dwie godziny-zapytała a tak w zasadzie zażądała z wyższością.
-Jacy goście? Nic mi o tym nie wiadomo-odpowiedziałam jej równie wyniośle.
-Richard, Betty i Ricky przyjdą dziś do nas na obiad-poinformowała, na co ja w duchu przeklęłam. O ile uwielbiałam wujka Richarda o tyle nie znosiłam wspólniczki matki i jej idealnej córki Ricky. Dziewczyna była ode mnie rok starsza i była wręcz wzorowym dzieckiem. Najlepsza średnia w szkole, idealna figura, czarne, proste włosy jak zwykle perfekcyjnie ułożone, lekki makijaż. Od zawsze musiałam słuchać o tym jaka czarnowłosa jest idealna. I odkąd tylko pamiętam zastanawiałam się dlaczego ja taka nie jestem. Dlaczego ja nie umiem być tak perfekcyjna. Przecież ona od zawsze była ode mnie lepsza pod każdym względem. A ja przy niej czułam się nikim.
-Przebierz się w sukienkę-wręcz rozkazała po raz kolejny tego dnia moja matka gdy skończyłyśmy robić obiad. A tak w zasadzie to ja skończyłam robić-Tylko ubierz tą ciemnozieloną-dodała rozkładając na stole zastawę.
-Dlaczego akurat tą?-zapytałam zdzwiona. W końcu miałam multum o wiele ładniejszych sukienek. Chodź jak tak teraz o tym myślę, to chyba jednak nie chciałam znać odpowiedzi na to pytanie.
-Jest marszczona więc nie będziesz w niej grubo wyglądać-odparła jak gdyby nigdy nic, mimo że w mojej głowie rozpoczęła się kolejna wojna. Chodź ona nie zdawała sobie z tego sprawy. A może właśnie o tym wiedziała? Może właśnie o to jej chodziło?
Przebrałam się w sukienkę wskazaną przez matkę. Przez chwilę patrzyłam na siebie w lutrze. Naprawdę wyglądałam aż tak źle? Przecież ostatnio schudłam. Ale jak tak teraz na to patrzę...może to jeszcze za mało? Przecież zawsze mogło być lepiej. Zawsze mogłam być bardziej idealna, lepsza.
Zeszłam na dół a już po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Przymknęłam na chwilę oczy po czym otworzyłam je i uśmiechnęłam najszerzej jak tylko potrafiłam. Udawanie czas zacząć. Chodź jak tak teraz o tym myślę to tak naprawdę udawałam cały ten czas. Okłamywałam ludzi o tym że mam cudowne życie tym samym okłamując samą siebie że życie którym żyłam nie było wcale takie złe.
-Witaj Richardzie-przywitała się moja matka a ja podeszłam do niej i stanęłam obok. Wujek na mój widok uśmiechnął się i przytulił lekko.
-Wszystko okej, Summer?-wyszeptał do mojego ucha tak aby moja matka nie usłyszała na co ja jedynie delikatnie pokiwałam głową. Bo on wiedział. Znał całą prawdę o ,,idealnej'' rodzinie Wilde. A dowiedział się o tym całkowitym przypadkiem.
Był listopad. Miałam koło czternastu lat a Jayden tej nocy miał nocować u swojego przyjaciela. Więc ja niestety zostałam sama z rodzicami. Pech chciał że tego dnia spóźnił mi się autobus przez co ja spóźniłam się do domu a dodatkowo miałam całkowicie rozładowany telefon. Zaraz po tym jak przekroczyłam próg domu, matka zawołała mnie do salonu. Tam czekał już ojciec który patrzył na mnie zimnym spojrzeniem. Wtedy zaczęło się moje osobiste piekło. Matka zaczęła się na mnie wydzierać i nie dawała mi dojść do słowa. W końcu nie wytrzymałam i wykrzyczałam jej w twarz powód mojego spóźnienia oraz to jak bardzo nienawidzę jej i ojca. Gdy tylko to zrobiłam, Chloe wpadła w szał. Latały talerze i inne elementy zastawy. Latały w moją stronę. Starałam się ich unikać i próbowałam uciec ale finalnie jeden z talerzy uderzył w moją rękę. Rozbił się, a drobne elementy porcelany wbiły się w moją skórę. Ciemnoczerwona krew powoli wypływała spod mojej skóry. Moja matka widząc to, zaprzestała rzucania. A co przez ten cały czas robił James? Patrzył. Tak po prostu patrzył na to pustym i zimnym wzrokiem. Miałam już tego wszystkiego dość więc uciekłam z domu. I chodź nie mam pojęcia jak, tego dnia znalazłam się u wujka Richarda. Powiedziałam mu wszystko. Całą prawdę a on jeszcze tego samego dnia chciał donieść na swojego brata i jego żonę. Spędziłam wtedy godzinę na błaganiu go aby tego nie robił. Bo oni nie poszliby siedzieć a jedynie to rozpętałoby piekło. Po czasie zgodził się, ale kazał mi obiecać że za każdym razem gdy będzie miało miejsce coś podobnego to ja i Jay mu o tym powiemy.
CZYTASZ
Sunflowers in summer
Teen FictionWszystko zaczęło się Roszpunki która malowała słoneczniki... Dziewczyna z dobrego domu, któremu do dobrego dużo brakowało i chłopak wyglądający niczym obraz samego Vincenta Van Gogha, który kochał sztukę ponad wszystko. Summer określano mianem...