2

23 1 19
                                    

Adrien

- Czemu ty się na to wszystko godzisz - mruknąłem do siostry

Założyłem ręce jak obrażone dziecko. Patrzyłem na nią z lekko przymrużonymi oczami. Oparłem się o zamknięte drzwi. Ona za to stanęła przed białym regałem wypełnionym ciastami, cukierkami i innymi słodyczami. Nawet na mnie nie spojrzała. Odwróciła się plecami i miała gdzieś moje słowa.

- wolisz czekoladowe czy...

- Naprawdę? Serio będziesz mnie teraz o smak ciastek pytać? - spytałem oburzony - Nasza matka zwariowała.

Dziewczyna opuściła rękę, którą przed chwilą trzymała na poziomie półki z ciastkami. Stała tak odwrócona do mnie plenami a ręce miała ułożone równo przy linii ciała.  O czymś myślała . A może starała się uspokoić? Nie widziałem jej twarzy, a chciałem. Chciałem widzieć jej mimikę, jej oczy. Oczy z których czytało się jak z książki. A może i łatwiej.

- Adrien - westchnęła ciężko - Ona ma teraz ciężki czas

- No widzę właśnie - mruknąłem -

Patrzyłem na brązowe włosy dziewczyny, bo wciąż nie raczyła się obrócić. Miała ślicznego warkocza z czterech pasm włosów, więc prezentował się dużo piękniej niż te klasyczne. Zakończony był kucykiem u dołu głowy. Keira posypała jej włosy jeszcze drobnym srebrnym brokatem, który w świetle lampy mienił się na rozmaite kolory. Wyglądało to jakby miała powplątywane małe diamenciki we włosy.

Rano z uwagą oglądałem jak Keira najpierw rozczesuje a potem plecie w tą piękną fryzurę włosy siostry. Było to zupełnie ciekawsze niż kolejny odcinek Sanpboba, czy filmów Disneya z księżniczkami, których marzenia są płytsze niż laski z mojej klasy. Prawdziwa miłość, oczywiście z jakimś bogatym księciem na białym koniu. Pierwszy pocałunek, no wiadomo że to niezwykła sprawa i zawsze w tle leci wzruszająca muzyka. Płatki róż spadają po obu ich stronach. Ptaszki ćwierkają a chmurki układają się w serduszka. Na samą myśl o tym robi się nie dobrze. Co dziewczyny w tym widzą?

- Czemu ty jej nic nie powiesz? - powiedziałem odpychając się od ściany - siedzisz z nią tylko i głaszczesz po plecach. Nie potrafisz się jej postawić? Nic jej powiedzieć? Więzi nas tu bezpodstawnie. Nie chodzimy do szkoły, co w sumie mi nie przeszkadza ale jednak.

Dziewczyna podniosła rękę przecierając twarz. Pociągnęła nosem i opuszczając dłoń odwróciła się w moją stronę. Spojrzałem zaciekawiony na nią. Na jej twarz opadały dwa grupę, brązowe pasemka. Za włosami ukrywały się jej oczy, które były przekrwione. Jakby płakała. A może płakała? Na policzkach miała jakby wypalone od jakiejś gorącej cieczy, czerwone, smukłe linie.

- Grace co się... - nie dokończyłem gdy ona zaczęła mówić

- Nie Adrien, nie potrafię jej nic powiedzieć - zaczęła odważnym głosem. -  Uwierz że mi również ciężko z tą sytuacją. Sama chciała bym się z kimś spotkać a nie mogę bo muszę siedzieć tu z wami. A ty? - spojrzała mi głęboko w oczy - Ty mnie nawet nie lubisz. Pokazujesz to na każdym kroku.

Pociągnęła znów nosem by nabrać powietrze. Oczy się jej zaszkliły. Była taka... inna. Nie była Santanem z krwi i kości. Jej nazwisko od zawsze sprawiało mi problem z wymową, strasznie dziwne ono było. Janderau. Kto to wymyślił. Długie i więcej w nim samogłosek niż współgłosek. Policzyłem szybko na w głowie by się upewnić. Dobra jednak tyle samo. Co nie zmienia faktu że jest to istny łamacz języka.

Santan. To brzmi tak poważnie. Piekielnie poważnie. A jakieś. Janderau...

Nasza rodzina od zawsze była słynna i poważana gdzie kolwiek się o niej mówiło. Więkość się nas bała. Co się dziwić. Santan nie ma daleko do Szatan.  Jedna głupia literka a tak zmienia sens słowa. A może i nie zmienia?

Katechetki już od pierwszej grupie w przedszkolu mnie nienawidziły. W ich mniemaniu byłem zbyt pobudzonym dzieckiem. Za dużo biegałem, mówiłem, nawet patrzyłem. Nie ważne co bym zrobił było źle. Jak zjadłem śniadanie. To źle. Jak nie zjadłem. Też źle. Jak się bawiłem z kolegami. Źle. Jak się bawiłem sam. Źle. One są nawiedzone jakieś. Za to jak Monet coś zrobił to zawsze był ich aniołkiem. Ale co się dziwić. Także nikt sie nie dziwił widząc jakie idealne duo tworzyliśmy. Od zawsze byłem małym, biegającym po tym świecie, szatanem.

Zrobiłem krok w stronę siostry, a potem kolejny, kolejny. I tym sposobem znalazłem się tuż przy niej. Objąłem ją. Przytuliłem ją mocno. Pierwszy raz. Szczerze. Cierpiała. Było to wszystko dla niej względnie trudniejsze do pojęcia. Nie cały czas się wychowywała z nami.

- No już. Spokojnie - mówiłem powoli, gładząc plecy siostry.

- Adrien... - jęknęła wtulając się we mnie jak dziecko

- no tak to ja

Pokręciła lekko głową. Odsunąłem się od niej delikatnie by spojrzeć w jej oczy. O chuj jej chodzi. Czułem jak chaotycznie jej klatka się unosi i trochę mnie to zmartwiło.

- oddychaj dobra? Powoli - mówiłem spokojnie -
Resuscytacji robić ci nie będę. Wiem że byś chciała ale jestem twoim bratem. - zaśmiałem się

Patrzyłem ciąłem w oczy dziewczyny. Była jakby nie obecna? Nie chodziło mi o łzy, które ciągle w nich były. Jej spojrzenie było nie obecne. Wpatrywała się we mnie tak pusto. Jakby w jej oczach znajdowała studnia bez dna. Podniosłem dłoń do jej policzka. Kurwa.

- Grace jesteś cała rozpalona. Chodź położysz się.
-powiedziałem zmartwiony

Pokiwała lekko głową. Objąłem siostrę ramieniem pozwalając by jej głowa opadła na moje ramię.

Wysunąłem w stronę klamki, kiedy usłyszałem huk. Jebany huk. Nie był głośny i skądś go znałem. Otworzyłem szerzej oczy. DRZWI. Drzwi się otworzyły. Z zewnątrz. Objąłem mocniej siostrę odsuwając dłoń od klamki. Odsunąłem się lekko. A potem był krzyk. Damski. Usłyszałem zdenerwowany krzyk mamy. Ale nie tylko. Był jeszcze jakiś. Keira. Keira krzyczała. Była przerażona...

Jedna decyzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz