5. Nelly

99 23 29
                                    

W końcu, z duszą na ramieniu, schodzę na parter. Wszyscy siedzą przy stole i czekają za mną. To dla mnie totalna nowość. U mnie w domu nie jadało się wspólnych posiłków. W moim londyńskim mieszkaniu cieszyło mnie, jeśli w ogóle znalazłam coś do jedzenia.
Koło Alexa jest wolne miejsce. Siadam więc, a on uśmiecha się do mnie.

— Lubisz jajecznicę? – pyta pani Kurtis.

— Tak, proszę pani – odpowiadam.

— Proszę pani... - drwi Alex, na co kobieta piorunuje go wzrokiem, po czym zwraca się do mnie: - Mów do mnie po imieniu albo ciociu, zgoda?

— Albo: jaśnie pani - chichocze Alex.

— Zaraz będziesz karnie opróżniał zmywarkę!

Alex nie mówi już nic więcej, ale widzę jak z trudem powstrzymuje śmiech.

Pani Kurtis... ciocia nakłada mi porcję jajecznicy i podaje koszyczek z pieczywem. Biorę jedną z rumianych bułek i od razu się w nią wgryzam. Nie wiem, czy jadłam kiedyś coś pyszniejszego.

— Powoli... - dłoń... wujka przytrzymuje mój nadgarstek. – Jedzenia mamy pod dostatkiem.

Moje policzki płoną ze wstydu. Robi mi się głupio. Nagle czuję pociągniecie za warkocz. Jest dość mocne.

— Ałć! – syczę i posyłam Alexowi zaskoczone spojrzenie.

W jego oczach pojawia się psotna iskierka. Wyraźnie usatysfakcjonowany wbija widelec w swoją porcję i zaczyna jeść.

— Jutro jedziemy do lekarza, Alexie – odzywa się ciocia. – Pamiętaj, że nie możesz nic jeść od rana.

— Nooo... - burczy wyraźnie niezadowolony.

Zastanawiam się, dlaczego musi jechać do lekarza. Na pierwszy rzut oka wygląda na zdrowego. Po chwili dostrzegam talerzyk z kilkoma tabletkami, ustawiony obok szklanki z czymś, co wygląda jak mleko.

— Tata jedzie z nami – kontynuuje ciocia. – Przyjdzie tutaj sąsiadka, żeby mieć na was oko – dodaje.

Kosma wydaje z siebie zbolały jęk.

— Szczerze współczuję – Alex drwi.

Nie rozumiem jego reakcji, ale wystarczy rzut oka na Kosmę, który ma bardzo zdegustowaną minę i już wiem, że chyba nie przepadają za tą opiekunką.

— To nie było miłe – wujek go beszta.

— Nie ty musisz zostawać pod jej opieką – odpowiada Alex.

— Jezu, mamo, nooo. – Kosma jęczy. Spoglądam na Aleksa, który ma niezły ubaw z brata. - Przecież już od dawna mogę zostawać sam w domu, dlaczego...

— Ty możesz. Ale nie zostajesz sam – odzywa się wujek.

— Aha... – fuka Kosma i posyła mi wyjątkowo nieprzyjazne spojrzenie. Kulę się, bo wiem, że opiekunka przychodzi z mojego powodu.

Nagle chłopak zgina się w pół, jęcząc boleśnie.

— Alex! Co to było?! – ciocia pyta oburzona zachowaniem syna.

— Łokieć sprawiedliwości – rechocze Alex.

— Uważaj, bo zaraz poznasz pięść sprawiedliwości, malaka! – warczy Kosma.

Już któryś raz słyszę to określenie, ale nim zdążę się zastanowić, Alex nieświadomie przychodzi z wyjaśnieniem.

— Sam jesteś dupkiem!

— Co, nic bardziej kreatywnego...

— Spokój! – pięść wujka uderza w stół. Podskakuję przestraszona, a chłopacy milkną.

Gdybyś się nie zjawiła... #1 (BĘDZIE WYDANE - wydawnictwo Papierowe Serca)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz