João Félix
Próbowałem doszukać się podobieństwa pomiędzy Catariną a dzieckiem w jej rękach, ale nic z tego. Nie byli ani trochę do siebie podobni, co nie wykluczało mojej teorii spiskowej. Bobas spoczywający w jej ramionach promiennie się do mnie uśmiechał, a ja to odwzajemniłem, aby na chwilkę zapomnieć o moim zdezorientowaniu. To chyba niemożliwe, żeby przez 4 lata wszystko aż tak się zmieniło?
W mojej głowie powstały różne scenariusze co do tego dziecka. Urodziła i przyjechała do ojca, bo w Viseu już każdy się dowiedział? Mama nie chciała jej u siebie przez to, że urodziła w tak młodym wieku? Gdyby coś takiego miało miejsce, powinienem się o tym dowiedzieć!
Moje intensywne myśli przerwał cichy śmiech Catariny, która spoglądała na mnie jak na debila.
- Z kim niby miałabym mieć dziecko? - roześmiała się. - Nie wiem, skąd się urwałeś, Félix. A może sugerujesz, że nie jestem już taka zgrabna? - zapytała nagle, unosząc brew do góry.
- Nie, ja nic takiego nie po.. - zacząłem, ale nie dane było mi skończyć.
- Słodziak, co nie? - zapytała, wciskając mi malucha w ramiona. Chwyciła moją dłoń, abym złapał plecy chłopczyka.
- Jest słodki, ale ja go zaraz upuszczę. - powiedziałem, bojąc się, że dziecko zaraz wypadnie mi z rąk.
Catarina pokazała mi, jak powinienem go trzymać, śmiejąc się z mojej nieporadności.
- Jesteś w tym do dupy, João. Jeszcze dużo nauki przed tobą. - powiedziała z westchnięciem, gdy odpowiednio trzymałem chłopca.
- Mam nadzieję więc, że nauczysz mnie tego, lub czegoś innego, dzisiaj wieczorem. - odparłem, na co dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem. - Dobre ciasto z cukierni i ławka w parku? - zapytałem z uśmiechem. Twarz Catariny się rozpromieniła, co jeszcze bardziej mnie ucieszyło.
- Kusząca propozycja. Grzechem byłoby się nie zgodzić. - powiedziała.
Pobiegłem na murawę, ciesząc się z tego, że Catarina się zgodziła. Byłem naprawdę ciekawy co się u niej działo przez ten czas, a nie mieliśmy chwili, aby o tym opowiadać. Wynikało to też ze zwykłej tęsknoty, która dała o sobie znać.
Catarina Laporta
- A to? - zapytała Eva, pokazując mi którąś z kolei propozycję ubioru.
- Żartujesz sobie? - zapytałam z niedowierzaniem. - Idę do parku, nie do klubu, prosząc się o zabranie do łazienki na szybki numerek. - powiedziałam, kręcąc głową na boki.
Wzięłam się do przeglądania ciuchów z mojej szafy, mając niebezpiecznie mało czasu do wyjścia. Na dworze zdążyło zrobić się już ciemno, więc wiedziałam, że muszę ubrać się dosyć ciepło. Nie miałam ochoty na sukienki i przylegające topy, z których prawie wypadały mi cycki.
Oparłam załamana głowę o ścianę, nie wiedząc w co się ubrać. Jak widać, masowa ilość moich ubrań nie wystarczała na ten jeden wieczór.
- Oh błagam Cię. Możesz ubrać nawet worek na ziemniaki, a będziesz wyglądać ślicznie. - usłyszałam od Evy, którą spiorunowałam wzrokiem. - Wystarczy ta bluza i jeansy. Do tego olejek na usta, warkoczyki na przednich pasemkach włosów i wyglądasz jak Bogini. - powiedziała, wskazując na ciuchy wiszące na jednym z wieszaków.
Ubrałam ubrania, które doradziła mi Eva i jeszcze raz popsikałam się perfumami. Przeczesałam swoje długie włosy, ubolewając nad ich stanem. Na usta nałożyłam jeszcze trochę olejku, aby nie wyglądały na suche.
CZYTASZ
Love believed in us | João Félix |
Novela JuvenilCatarina Laporta na koniec pierwszego półrocza w klasie maturalnej przeprowadza się do swojego ojca. Czeka ją zupełnie nowy scenariusz i inny system nauki, który miała dotychczas. W wolnym czasie pomaga swojemu ojcu w uzupełnianiu różnych formalnoś...