Pierwsze spotkanie (cz.2)

530 30 2
                                    

Oliver Wood

Przewróciłam kartkę książki, którą właśnie czytałam cicho wzdychając. Miałam wrażenie, że siedziałam już wieczność na trybunach, a to była dopiero druga godzina. [I/T/P] niemal siłą mnie zaciągnęła na boisko chcąc popatrzeć na trening drużyny gryfonów, a w zasadzie by popatrzeć na ich kapitana.

Odkąd zobaczyła go podczas pierwszego meczu nie mogła przestać o nim mówić. Chłopak zawrócił jej w głowie i chyba każdy widział, że jej się podoba. Oczywiście poza nim. Chociaż z biegiem czasu miałam wrażenie, że przemienia się to w pewnego rodzaju obsesję.

- Widziałaś to [T/I]?! On jest taki niesamowity.

- Nie widziałam. - przewróciłam koleją kartkę, a po chwili podniosłam na nią wzrok - Wiesz, że nie przepadam za quidditchem. Przyszłam tu ze względu na ciebie.

Dziewczyna się uśmiechnęła. Otwierała usta by coś powiedzieć, jednak to nie nastąpiło. W ostatniej chwili odskoczyłyśmy przed tłuczkiem, który jeszcze chwila i by nas trafił.

- Nic wam nie jest? - otrzepałyśmy się i spojrzałyśmy na chłopaka, przez którego tu byłyśmy.

- Na szczęście nie. - słabo się uśmiechnęłam widząc, że przyjaciółka nic nie odpowie. Widać było po niej jak bardzo się cieszyła, że chłopak się zainteresował nami. Wiedziałam, że przez kilka dni będzie mówić tylko o tym - Dzięki za troskę.

- My się chyba nie znamy. Jestem Oliver.

- [T/I]. A to jest [I/T/P]. - na dźwięk swojego imienia pomachała mu nie przestając się uśmiechać, a ja nie miałam serca mówić mu, że jesteśmy na tym samym roku i cześć zajęć mamy wspólnych.

- Miło was poznać. A teraz wybaczcie, ale muszę wracać.

Kiedy Wood odleciał przyjaciółka rzuciła mi się szczęśliwa na szyję. Od razu zaczęła mówić jaki to on jest kochany, że przejął się ich stanem i w ogóle. W połowie jej wypowiedzi przestałam słuchać patrząc na chłopaka i zastanawiając się, czy kiedykolwiek zobaczy, że jej się podoba oraz czy byli by razem. A jeśli tak to czy by z nią wytrzymał.

Cedrik Diggory

Słysząc hałas na zewnątrz od razu wybiegłam z domu, a za mną mama. Widząc braci od razu rzuciłam się im na szyję ciesząc się, że nic im się nie stało.

- Nawet nie wiecie jak się bałyśmy. - Fred i George przytulili mnie i dopiero po dłuższym czasie puścili.

Następnie przytuliłam resztę rodzeństwa oraz Harry'ego i Hermionę. Dopiero wtedy zauważyłam, że poza nimi były jeszcze dwie osoby.

Mężczyzna, który zapewne był ojcem Cedrika wszedł z moimi rodzicami do środka, a za nimi po chwili weszli młodsi. Zostałam wraz z Fredem, Georgem i puchonem, który patrzył to na mnie to na braci, na dworze.

- Wyglądasz jak ich żeńska wersja...

- Pewnie dlatego, że jesteśmy trojaczkami. - chłopcy dumnie objęli mnie, a ja się uśmiechnęłam.

- Trojaczkami?

- W przeciwieństwie do tych wariatów jestem spokojniejsza i nie wychylam się, więc mogłeś o mnie nie słyszeć.

- Każdy o tobie wie [T/I]. - George spojrzał na mnie oburzony - A ten tu to jakiś niewybaczalny wyjątek.

- Nie wiem czy będziemy w stanie wybaczyć ten haniebny czyn. - Fred natomiast spojrzał oburzony na Cedrika.

Zaśmiałam się gdy puchon próbował jakoś z tego wybrnąć, a ci kontynuowali. Po kilku minutach w końcu doszli do porozumienia i zadowoleni skierowaliśmy się do domu w celu napicia się czegoś ciepłego.

Harry Potter Boyfriend Scenarios V Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz