23. Cztery martwe ciała

7.2K 311 22
                                    

Desperacja.

Ból.

Oczekiwanie.

Unosiły się w powietrzu jak mgła okalająca powierzchnię magazynu na przedmieściach Palermo. Idąc ramię w ramię z Lucą, Salvatore był tak blisko a zarazem daleko stąd. Jak nocna mara nawiedzały go wspomnienia, które tym razem przeszukiwał poszukując odpowiedzi na swoje pytania.

Co wiedział o Gemmie a czego nie zdążył się dowiedzieć?

Kroki jego butów odbijały się echem po ogromnej niemal pustej powierzchni. Przystanął na środku hali, gdzie już czekali jego żołnierze. Bezużyteczni kretyni, pomyślał patrząc na ich pełne oczekiwania twarze. Uniósł podbródek w momencie, gdy Dazio z Sofią wchodzili do magazynu krocząc pod rękę. Siostra zaciskała swoje szczupłe palce na ramieniu Rizziego jakby błagając go, by coś zrobił. Lotario szedł jak ich cień praktycznie bezgłośnie stawiając kroki na zimnej brudnej posadzce. Na jego twarzy próżno było szukać jakichkolwiek emocji, choćby cienia grymasu. Był w swoim żywiole. Bezwzględny jak sam Don, młody socjopata, który nie odczuwał żalu, winy czy skruchy. Wystarczyły dwa przelotne spojrzenia, by Salvatore wiedział co sądzi jego consigliere. Dziś jednak nie zamierzał go słuchać. Chciał wymierzyć sprawiedliwość wodzony gniewem i rozżaleniem, bezsilnością i pustką, jaka powstała w jego sercu po odejściu Giny.

– Chcę wiedzieć co się tam stało – rzucił do Matteo, w którego oczach dostrzegł przerażenie.

– Panienka Rossi o dwudziestej pierwszej piętnaście zadzwoniła z prośbą podwiezienia jej do apteki w celu zakupienia środków higieny osobistej. Przekonując, że zajmie jej to dosłownie chwilę opuściła auto i skierowała się do wybranej przez siebie apteki przy Via Castellana. Na naszych oczach weszła do apteki i rzeczywiście wyglądało to jakby robiła zakupy. Po dwudziestu minutach, gdy nie wychodziła a my nie mogliśmy jej dostrzec zdecydowałem się zadzwonić na jej numer. Nie odbierała, więc poszliśmy we trzech: Ja, Marcus i Silvestrone sprawdzić co z nią. Po dokładnym przeszukaniu każdego zakamarka apteki okazało się, że nie ma jej w środku. Nie wyszła głównym wejściem. Theodore został w aucie i nie dostrzegł jej ani żadnego pojazdu podjeżdżającego pod główne wejście.

– Co z nagraniami z monitoringu?

– Na nagraniach widać jakby chowała się a potem, gdy sprzedawca był zajęty klientem wymknęła się i przeszła na zaplecze. Kamery monitorowały jedynie obraz z głównego pomieszczenia. Prawdopodobnie wyszła tylnymi drzwiami, bo gdy dotarliśmy były otwarte.

– Czy coś jeszcze macie mi do powiedzenia?

– Nie szefie – rzucił Matteo.

– To teraz wytłumaczcie mi, jakim kurwa cudem jedna drobna kobieta spieprzyła czterem wyszkolonym żołnierzom?

W hali zapanowała cisza. Nikt nie odważył się nawet pisnąć słowem. Słychać było jedynie cichy oddech i przyspieszone bicie serca mężczyzn, którzy zastanawiali się czy są to ich ostatnie chwile. Ciszę przed burzą przerwał donośny głos dzwonka telefonu Dazio, który niezwłocznie sięgnął po niego do kieszeni odbierając przychodzące połączenie. Odszedł kawałek dalej tłumacząc coś ściszonym głosem. Po chwili włożył telefon z powrotem do kieszeni spodni, po czym odwrócił się do Marchettiego.

– Kamery z budynku naprzeciwko wychwyciły moment jak wsiada do czarnego Range Rovera z przyciemnianymi szybami. Kierowca miał na sobie kominiarkę, auto bez blach. Ślad po nim urywa się kawałek za miastem.

– Ktoś jej pomagał... – szepnął Salvatore tak cicho, że tylko on mógł to usłyszeć jednocześnie przecierając twarz dłońmi.

– Kurwa, ktoś ją porwał! – usłyszał zdenerwowany głos Rizziego – Musimy coś zrobić. Była pod naszą opieką. Pewnie ktoś chce ją wykorzystać albo żądać okupu...

SŁUŻĄCA DIABŁA (Bracia Marchetti #1) (18+) ZOSTANIE WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz