Nie pomagał fakt, że za drzwiami słyszał podniesione głosy. Czemu musieli postanowić tracić czas i energię na kłótnie? Chociaż... trudno było podejrzewać, aby była to świadoma decyzja.
Musiał wziąć dobre kilka głębokich wdechów, nim zdecydował się otworzyć drzwi. Kartki leżały złożone na biurku. Czyli przynajmniej poczekali ze skakaniem sobie do gardeł, aż skończą czytać.
Początkowo nie wiedział, co powinien zrobić. Wielokrotnie próbował uspokajać ich w podobnych okolicznościach i równie wiele razy przekonywał się, że nie zapracował sobie jeszcze na wystarczający posłuch wśród współpracowników. W zasadzie to nie miał pewności, czy było to dla niego coś możliwego do osiągnięcia.
A ten dzień był już dla niego wystarczająco ciężki do przetrwania.
Być może właśnie dlatego nawet nie podjął próby zapanowania nad sytuacją. Zamiast tego oparł się plecami ścianę i zaczął przeglądać sporządzone tylko chwilę wcześniej notatki. Starał się wyciągnąć z nich pierwsze faktyczne wnioski.
Krzyki zdecydowanie w tym nie pomagały. Zwłaszcza że wyostrzone zmysły stanowiły w takich chwilach raczej przeszkodę, niż zaletę. Na szczęście już lata wcześniej nauczył się, choć częściowo wyciszać otoczenie. Przynajmniej na tyle by mógł się skupić również w takich okolicznościach.
Tylko że wnioski nie przychodziły. Przynajmniej nie takie wystarczająco istotne. Czemu nie potrafił być detektywem, jak pozostali?
Tymczasem padające zarzuty miały w sobie coraz więcej z absurdu.
- Sądzicie, że przestałem się do tego nadawać?! Tak?! Chcielibyście, żebym został w domu i tam zdechł, tak?!
- Ranpo...
- On wiedział, co o nim sądziliście! O co śmieliście go podejrzewać!
- Ranpo...
- Myślałem, że rozumiecie!
- Ranpo...
- Myślałem, że mogę wam ufać!
- Ranpo...
- Dlatego to zapisał, tak?!
- Ranpo...
- Wiedział, że przez jego przeszłość nie będzie wam zależało na prawdzie!
- Ranpo...
- Że będziecie przeszkadzać w śledztwie!
- Ranpo, czy ty słyszysz, co ty pierdolisz?! – po krzyku Yosano zapanowała cisza.
Cisza, którą niemal od razu postanowił wykorzystać Atsushi.
- Udało mi się porozmawiać z jednym z sąsiadów Poe. Ci ludzie wiedzą coś na temat tego, co tu się działo – po tych słowach wszyscy wbili w niego wzrok.
Tak jakby ta wiedza wystarczyła, aby zapomnieli o dotychczasowej kłótni.
Kolejna chwila ciszy zaczęła się kiedy rozpoczęli czytanie zapisków Najimy. Trwała również krótko po tym, jak skończyli.
- Jakimś cudem to wszystko ma coraz mniej sensu – jako pierwszy odezwał się Kunikida.
- No ciekawe czego się jeszcze dowiemy... - nikt nie skomentował tego, jak ironicznie zabrzmiało to w ustach Dazai'a.
- Czy my naprawdę rozwiązujemy tę sprawę? – Yosano zaczęła się przeklinać w myślach za słabość. Dla dobra Ranpo nie powinna wypowiadać słów, które właśnie opuszczały jej usta. – Kierujemy się powieścią, ale nie mamy skąd wiedzieć, kto nam zostawia rozdziały i w jakim celu. Tak, Poe ją napisał. Tylko skąd pewność, że jego wkład się na tym nie skończył? Dobra, wszystko wskazuje na to, że wiedział, iż ktoś spróbuje się go pozbyć. Nawet to, że ten ktoś może się chcieć zasugerować powieścią. Ale niby jak Poe miał to wszystko zaplanować? I po co by tak wszystko komplikował?
CZYTASZ
Niezakończony świat [Ranpoe]
FanficCzasami nasze marzenia potrafią stać się naszym największym przekleństwem... Poe w końcu udało się dokonać tego, na co pracował przez lata - stworzył doskonałą powieść detektywistyczną. Jednak właśnie wtedy dotarło do niego, że już dawno zmienił sw...