25. Diabelskie opętanie

7K 276 8
                                    


Dwa tygodnie później.

– Szefie?

– Sal!

Salvatore stał pochylony nad stołem, na którym leżało rozczłonkowane ciało Wiktora Szewczenko, jednego z wysoko postawionych członków rosyjskiej Bratwy. Umazane krwią przedramiona oparł na klatce piersiowej po czym sięgnął po dłuto. Na jego twarzy malował się mroczny socjopatyczny uśmiech, gdy okręcał narzędzie w palcach a następnie wbił je w czaszkę ofiary, nad którą się pastwił. Pod metalowym stołem w piwnicy klubu Piacere leżała niedawno odcięta noga, którą kopnął zamaszystym kopniakiem. Mrucząc pod nosem, że mu przeszkadza. Przetarł zakrwawioną dłonią mokre od potu czoło a następnie całkowicie odcięty od wszystkiego co działo się dookoła zaczął dźgać klatkę piersiową nożem kuchennym Giny. Od jakiegoś czasu były to jego ulubione narzędzia tortur. Przywiózł z mieszkania wszystkie noże kuchenne i tasaki, nawet nożyce do krojenia mięsa. Wiedząc, że ona również ich dotykała czuł jakby więź z kobietą, która fizycznie była nieobecna.

– Salvatore! Kurwa! On już nie żyje – usłyszał przebijający się jak przez mgłę głos Rizziego.

– Co? – mruknął nie rozumiejąc, co mówi do niego przyjaciel.

– Uspokój się. On od godziny już nie żyje.

– Żyje – mruknął spoglądając na leżące przed sobą ciało, lub to co z niego zostało.

Odcięte palce, nogi i ręce porozrzucane po podłodze, wydłubane oczy, krew sącząca się z tułowia, taki obraz miał przed sobą. Mimo, iż jego ofiara nie dawała znaku życia od godziny Salvatore jak w amoku pastwił się nad nią chcąc zaznać ukojenia. Dopiero po interwencji Dazio jakby wyrwany ze snu zaczął rozglądać się dookoła. Zrzucił z siebie całą czerwoną od krwi koszulę, spodnie i szepnął, by posprzątali to co zostało z Wiktora rozpuszczając resztki w kwasie. Wyszedł z piwnicy mrucząc pod nosem coś czego nie rozumieli. W drodze do gabinetu dogonili go Dazio z Lucą spoglądając na niego z przerażeniem. Mimo, iż oni także nie byli święci, wielokrotnie pastwili się nad wrogami, teraz patrząc na to co wyprawia Marchetti czuli jedynie strach. Patrzyli na przyjaciela, który stawał się gorszym diabłem niż przez te wszystkie lata, gdy rządził famiglią. Nawet zabicie ojca nie wpłynęło na niego tak mocno jak odejście Giny. Powoli popadał w obłęd zdając sobie w końcu sprawę z tego, że ona nie wróci. Przez pierwszy tydzień, był dziwnie spokojny jakby nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego co się dzieje. Każdego kolejnego dnia było coraz gorzej. Szalę przeważyła informacja od Sofii, według której w uciecze Giny pomagał jej były chłopak Rosjanin. Udało się jej odzyskać ostatnią wiadomość, która była napisana cyrylicą. Od tego czasu Salvatore wyrżnął połowę jednostki sycylijskiego oddziału Bratwy a mężczyzna, który właśnie leżał częściowo pod stołem był siostrzeńcem samego pakhana. Diabeł miał nadzieję, że ktoś z nich w końcu powie mu, kim była Gina i gdzie znajdzie tego jebanego Ruska, który jej pomagał. Być może teraz jest nawet z nim. To był jedyny punkt zaczepienia.

– Salvatore. Co się z tobą do chuja dzieje? Musisz się opanować. Grozi nam wojna. W ciągu tygodnia zabiłeś dziesięciu członków Bratwy. Smirnow ci tego nie odpuści.

– To niech zaatakuje. Mam to w dupie – szepnął cicho.

– Ty może tak, ale pamiętaj, że musisz chronić swoją rodzinę.

– Chronię rodzinę. Zważaj na słowa Rizzi, bo przestanę liczyć się z tym, że jesteś moim przyjacielem.

– Po prostu martwię się o ciebie. Wszyscy się martwimy. Sofia chodzi zapłakana od kilku dni, twoja matka nie daje mi żyć, bo dwa razy nie pojawiłeś się na sobotniej kolacji choć to tradycja...

SŁUŻĄCA DIABŁA (Bracia Marchetti #1) (18+) ZOSTANIE WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz