VIII

98 9 2
                                    


***

    Przed wejściem zawahałem się na moment. Chciałem szybko przeanalizować zalety oraz wady jakie stanowi ta sytuacja. Jednak zanim zdążyłem co kolwiek stwierdzić Holandia nerwowo wepchnął mnie do środka. Następnie ujął mnie ramieniem, ochoczo zaciągając pod bar. Usiadłem spięty rozglądając się dookoła. Przy stołach do gier hazardowych siedziało mnóstwo ludzi. Wyglądali... cóż... w huj przerażająco. Dlatego nie zastanawiając się już ani chwili więcej odwróciłem się do barmana. Próbowałem wyglądać jak zrelaksowany typ, który przychodzi tu już tysięczny raz w ciągu roku jednak efekt był zupełnie odwrotny. Ja, zarzygany w stroju biznesmena mogłem przypominać tylko życiowy niewypał. Holandia zaczął prowadzić ożywioną konwersację z barmanem, a ja podparty o blat liczyłem minuty do końca. Gdyby nie to, że sam się na to zgodziłem już dawno byłbym poza tym miejscem. Zostałem bo nie chciałem zrobić z siebie tchórza. Ten zjeb jakimś magicznym trafem był uwielbiany przez wszystkich członków Unii europejskiej oprócz mnie. Dlatego opowiedziałby im gdybym postanowił uciec. Chyba obaj doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Oboje też zapewne przeklinaliśmy się w duchu.

   Przede mną pojawił się pierwszy drink. Jego kolor niespecjalnie zachęcał do skonsumowania. Zwłaszcza nie miałem pojęcia jak nazywa się ta czerwona substancja w kieliszku z kawałkiem pomarańczy. Natychmiast odsunołem naczynie. Zerknąłem na Holandię, który zdarzył już podać pusty kieliszek barmanowi. Po chwili spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem i wskazując na drinka spytał:

- Dlaczego nie pijesz? Coś się stało?

Jego słowa przygłuszała głośna muzyka i rozmowy hazardzistów. Pochwycił następnego drinka i przykładając do ust czekał na moją odpowiedź. Zmieszany zacząłem zastanawiać się nad rozsądną wymówką. Podsunąwszy się do niego odpowiedziałem z powagą:

- Obawiam się, że mógłbym zostać otruty. No wiesz... Nie powinno ufać się obcym, zwłaszcza w takich miejscach. Powinieneś zrozumieć gdyż jestem tu pierwszy raz.

Holandia przytaknął lekko wwiercając się w moje oczy z zaciekawieniem. Zawstydzony utrzymywałem ten kontakt. Ćpun próbował przekonać się czy mówię prawdę. Trwało to zbyt długo dlatego dodałem:

- Ty pewnie przychodzisz tu co najmniej trzydzieści razy w tygodniu, kondonie.

Bezczelnie uśmiechnięty odwróciłem głowę prosząc barmana o wódkę. Chyba jestem poważnie zjebany. Bo kurwa jak może podniecać mnie zniewaga? No... Nie jest jeszcze, aż tak źle. Przynajmniej nie fascynują cię inne pierdoły. Te bardziej "kreatywne".

   Ująłem kieliszek alkoholu w dłoni. Wypiłem z satysfakcją. Rzeczywiście, już bardzo długo nic tak wykwintnego nie odwiedzało mojego gardła. W mgnieniu oka wypatroszyłem całą butelkę z wódką. Moja świadomość postanowiła wziąć urlop, więc nie zważając na moje wcześniejsze słowa postanowiłem skosztować niedawno odłożonego na bok drinka. Nie pamiętam jak smakował, ani co robiłem po wypiciu tego wszystkiego.

   Obudziłem się w pewnym momencie leżąc na blacie trzymając pełny kufel piwa. Natychmiast odsunołem go od siebie. Czułem jak moja głowa pulsuje. Co kilka sekund zawartość mojego żołądka znajdywała się w gardle. Przyćmiony obraz w moich oczach falował, a ja nie kontrolowałem już przynajmniej połowy swego ciała. Spojrzałem na tego jebanego ćpuna i wybełkotałem wkurwiony:

- Z-zabierz mnie stąd, z-zjebie pierdolony...

Chciałem jeszcze dodać kilka słodkich przekleństw, ale powstrzymał mnie odruch wymiotny, który w pore zdołało mi się uregulować. Z drugiej strony mogłem zwymiotować na jego pierdolony pysk. Z trzeciej strony moje wymiociny wcale nie chciały wylądować na tym imbecylu. To chyba dość oczywiste.

NIELEGALNI - 🇷🇺x🇵🇱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz