27. Los po raz kolejny splótł ich istnienia...

7.4K 270 66
                                    


Miesiąc później


- Gina! Skup się! Prawy sierpowy i garda. Co się z tobą dzieje? - z zadumy wyrwał ją krzyk Mauro.

- Nic. Zamknij się i walcz - Panienka Rinaldi syknęła wkurzona przecierając szybko wierzchem ramienia pot z czoła.

Gina zrobiła unik, zamachnęła się i uderzyła z zaskoczenia lewą pięścią prosto w brzuch mężczyzny. Nie zdążył się odsunąć, więc ponowiła atak. Jej oddech przyspieszał a serce mocno biło. Walczyła o każdy wdech i wydech powoli tracąc siły. Mężczyzna wykorzystał to posyłając Ginę na łopatki. Gdy uderzyła plecami o twardą powierzchnię ringu jęknęła a huk rozniósł się echem po surowych ścianach magazynu. Ból rozniósł się po jej plecach jak pieprzona trucizna.

- Przerwa? - usłyszała jak przez mgłę głos Gabriela, który stał w narożniku dopingując ją zaciekle od kilkunastu minut. - Chcesz wody? - dopytał.

- Nie, walczymy dalej.

- Dobra, jak chcesz. Ale teraz skup się.

Mauro przymierzał się do ataku. Zadarł podbródek i spojrzał na Ginę, doskoczył do niej chcąc zaatakować, lecz dziewczyna nie reagowała, momentalnie zrobiła się blada a cała krew z jej pięknej twarzy odpłynęła. Wiedział, co za chwilę nastąpi. Gina w poprzednim tygodniu również czuła się słabo, lecz nie wspomniała o tym fakcie Gabrielowi, by go nie martwić. Obiecała Mauro, że zadba o siebie i odpuści nieco, skróci treningi dostosowując ich intensywność do swoich możliwości. Od tego czasu minęło kilka dni i było zdecydowanie lepiej. Dziś nastąpił jednak kryzys. Mauro nie czekając na reakcję Gabriela podbiegł do dziewczyny i przytrzymał ją za ramiona, zanim osunęła się na pokrywającą ring matę. Mężczyzna wiedział, że Gina nie odpuści, dawała z siebie dwieście procent i w końcu nadszedł dzień, w którym będzie musiała zapłacić odpowiednią cenę za swoje chore ambicje. Włosy spięte w wysoki kucyk leżały bezwiednie na jego kolanach a głowa Giny unosiła się wraz z każdym oddechem Mauro.

- Kurwa! Gina! - usłyszał krzyk Gabriela. - Masz wodę, spróbuj ją ocucić a ja dzwonię po doktora Alvareza.

- Nie ma czasu - szepnął Mauro - to nie pierwszy raz...

- Co ty pierdolisz? Już wcześniej jej się to zdarzało? Kurwa! Mówiłem, by przystopowała z tymi jebanymi treningami, bo się wykończy.

- Lecimy do szpitala. Powinni zrobić jej jakieś kompleksowe badania. To chyba coś poważniejszego.

Messina wybrał numer Luciano, który miał mieć dziś wartę w rezydencji i polecił mu natychmiastowe przygotowanie jednego z helikopterów. Pilot miał czekać na nich gotowy do lotu za maksymalnie pięć minut.

- Wezmę ją - szepnął do Mauro chowając telefon w tylnej kieszeni spodni. Uniósł silne przedramiona biorąc Ginę na ręce - ty otwórz drzwi.

Bianco ruszył przed Gabrielem otwierając drzwi magazynu, w którym trenowali. Okrył dziewczynę swoją puchową kurtką, gdy chłodne styczniowe powietrze muskało ich ciała. Wyszli na zewnątrz idąc w kierunku lądowiska dla śmigłowców, na polanie na północ od magazynu. Helikopter czekał na nich gotowy do lotu.

- Jadę za wami autem, spotkamy się w szpitalu - poinformował Gabriela Mauro próbując przekrzyczeć głośny dźwięk silnika helikoptera Sky Dragon.

Messina ułożył Ginę na siedzeniu helikoptera zajmując miejsce tuż obok niej. Następnie ułożył jej głowę na swoich kolanach głaszcząc po miękkich kosmykach. Rozkazał, by pilot kierował się prosto do szpitala, którego jedno skrzydło należało do camorry a na dachu znajdowało się lądowisko.

SŁUŻĄCA DIABŁA (Bracia Marchetti #1) (18+) ZOSTANIE WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz