28. Diabelskie bliźnięta

7K 279 25
                                    


Kilka miesięcy później

Sierpień w Catanii był w tym roku wyjątkowo upalnym miesiącem. Wszyscy mieli już dość wysokich temperatur utrudniających normalne życie. Do tego w kilku pomieszczeniach wysiadła klimatyzacja a serwisanci mieli pojawić się w rezydencji dopiero następnego dnia. Gina wachlując się kolorowym magazynem dla ciężarnych wzdychała wdychając przyjemny aromat gorzkiej czekolady unoszący się w pomieszczeniu. Przymknęła lekko powieki mrucząc z zadowoleniem, obserwując jak Marissa wyjmuje pierwszą partię czekoladowych ciastek z piekarnika. Ostatnio jadła za troje a szczególny apetyt miała na słodycze. Wszystko co było pokryte czekoladą, znikało z kuchni zanim Elena zdążyła poukładać smakołyki w szafce. Ciąża Giny przebiegała bez komplikacji. Nie było już śladu po anemii, która była przyczyną jej tygodniowego pobytu w katańskim szpitalu na początku ciąży. Po powrocie do rezydencji, tak jak ostrzegała Marissa, razem z Eleną zadbały o jej dietę a także odpowiednią ilość snu. Nie przesadziłaby mówiąc, że cały pierwszy trymestr ciąży przespała przytulona do Gabriela, w którym miała wyjątkowe oparcie. Spędzali z sobą każdą wolną chwilę, a ślub przełożyli na czas po porodzie, gdy Gina będzie mogła wcisnąć się w suknię ślubną. Taki był jej warunek, który Gabriel z ciężkim sercem zaakceptował. Gdy tylko wyniki badań potwierdziły poprawę, wróciła do lekkich treningów a także więcej latała. Panienka Rinaldi zrobiła licencję pilota helikoptera i śmigłowca wojskowego, o czym zawsze marzyła. Zaopatrzyła camorrę w nowy sprzęt, dzięki któremu mieli zdecydowaną przewagę w powietrzu. Mimo bliźniaczej ciąży nie próżnowała. Po urodzeniu chłopców chciała jak najszybciej powrócić do treningów, nie zaniedbując jednak dzieci. Gina stukała w klawiaturę swojego macbooka. Spuściła wzrok na złoty pierścionek z ogromnym brylantem, połyskujący na jej palcu a następnie przeniosła go na ekran przeglądając nowe rodzaje noktowizorów. Kliknęła akceptując wybór, składając kolejne ogromne zamówienie.

– Już wiem! Może Antonio i Amadeo? –usłyszała piskliwy głos Marissy układającej na blaszce kolejną partię ciastek.

– Albo Leonardo i Lucovico? – dołączyła się Elena.

– Matteo i Giacomo?

– No nie wiem... – westchnęła zrezygnowana Gina.

– To może Mauro Junior? – rzucił mężczyzna wchodzący do kuchni. Jego blond grzywka lśniła kroplami potu a uśmiech rozjaśniał pomieszczenie. Spojrzał na Ginę śmiejąc się z widoku jej wykrzywionej w grymasie twarzy.

– Nie nazwę swojego syna po tobie Mauro, kocham cię, ale nie, nie nazwę syna Mauro.

– Dlaczego? Przecież to piękne imię! – Mauro uniósł ręce do góry próbując nadal przekonać Ginę, że to dobry pomysł.

– Wiem, jest piękne..., ale nie.

– Do porodu zostały dwa tygodnie a wy nadal nie macie imion na chłopców – wtrąciła Elena przygotowująca składniki na lasagne – musicie przyspieszyć nieco tempo. A jakie zaproponował Gabriel?

– Sam nie wie, mówi, że jakiekolwiek wybiorę będą piękne... Mówiąc bez ogródek, jak każdy facet umywa ręce – rzuciła po czym rozłożyła się wygodnie na krześle głaszcząc pokaźnych rozmiarów brzuch – Już nie mam pomysłów. Nie muszą to być koniecznie włoskie imiona. Cholera, mogą być nawet rosyjskie. Chcę, by wyrażały siłę, ale też ich charakter. Najlepiej, gdyby były połączeniem mnie i ich ojca. Wiem... nie będzie go w ich życiu, ale to w końcu dzieci Diabła z Palermo. Nie oszukujmy się, będą miały w połowie jego geny, charakter, być może nawet wygląd. Powinnam wziąć to pod uwagę.

– Mam pomysł na jedno z imion, jest włoskie, ale... ostrzegam, że jest nietypowe, więc nie krzyczcie na mnie czarownice – wyjaśnił Mauro siadając obok Giny z upieczonym już, lecz jeszcze gorącym ciastkiem, które ukradł Marissie – nazwijcie go Demone.

– Demone, syn diabła – szepnęła zaskoczona Marissa – o kurcze, dobre.

– A drugie? Musi pasować i mieć podobne znaczenie.

– Morte – szepnęła niemal bezgłośnie Elena a na jej ustach pojawił się mroczny uśmiech.

– Co takiego? – dopytała Gina spoglądając na starszą kobietę.

– Morte – powtórzyła. Tym razem głośniej.

W pomieszczeniu zapanowała cisza. Słychać było oddech każdej z przebywających tam osób.

– Śmierć? – spytał Mauro.

– Demon i śmierć. O Boże!!! Jesteście genialni – krzyknęła rozpromieniona Marissa. Machnęła ręką prawie zrzucając z stołu mąkę.

– Kurwa, to dziwne, te imiona są takie mocne. Ale... podobają mi się – powiedziała zaskoczona a jednocześnie podekscytowana Gina – i wyrażają to co chciałam przekazać, siłę, ale i charakter – Zatem postanowione. Diabelskie bliźnięta Demone i Morte.

Gabriel wchodząc do jasnej, bogato wyposażonej kuchni usłyszał podniesione głosy. Zaciekawiony tym, co się tam dzieje spojrzał na Ginę, na której twarzy dostrzegł piękny uśmiech. Wszyscy obecni przenieśli na niego wzrok, parząc z dziwnym podekscytowaniem. Chwycił za kubek podstawiając go pod ekspres do kawy.

– Wybraliśmy imiona dla bliźniaków– usłyszał po chwili delikatny głos Panienki Rinaldi.

– Tak? – dopytał – w końcu. Podzielicie się ze mną tą nowiną czy mam zgadywać?

– Demone i Morte – gdy dotarł do niego jej szept niemal zaksztusił się przełykaną właśnie kawą.

– Co takiego? Żartujesz? – spytał spoglądając na kobietę.

– Nie. Nie podobają ci się?

Gina spojrzała na Gabriela wyczekująco z nutką nadziei, że jednak mu się podobają.

– Są idealne.




No więc... jak Wam się podobał rozdział???

Czekam na głosy i komentarze <3

SŁUŻĄCA DIABŁA (Bracia Marchetti #1) (18+) ZOSTANIE WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz