LIGIA
Dochodziła druga w nocy, kiedy Ligia w końcu znalazła czas, żeby zajrzeć do swojego telefonu.
Krystian pisał do niej koło dwudziestej drugiej. Poza emotkami z serduszkiem i całusem wiadomość głosiła: „Zostawiam obiad w lodowce, położę się wcześniej. Kocham cię, Dobranoc." Pewnie ból znów mu dokuczał, jeśli te koszmarne migreny dalej będą się nasilać, pośle go do lekarza. Coś takiego nie mogło być normalne.
Przeglądając messangera zauważyła, że przyszła teściowa zostawiła jej wiadomość pod trzema wariantami sukni ślubnej które oglądała w weekend, zachwycała się nowoczesnym i odważnym krojem co miło Ligię zaskoczyło. Obejrzała już chyba sto sukienek, dość żeby zauważyć że jej uwagę przyciągają te mniej standardowe, krótkie, odważne i teściowa w pełni to akceptowała. Z drugiej strony coś jej mówiło, że gdyby wybrała przesłodzone falbanki też przeczytałaby entuzjastyczny komentarz. Krystyna Nowak, aka mama jak zaczęła jej mówić dwa lata temu, była zawsze serdeczna i wspierająca, nie miała w sobie nic z stereotypowej hetery zazdrosnej o ukochanego jedynaka.
Było też kilka wiadomości od jej najlepszej przyjaciółki, też na temat sukni, trochę mniej entuzjastycznych, Marta była wielką fanką klasyki i chociaż starała się wykrzesać z siebie entuzjazm, widać było pewne zmieszanie. Wyglądało na to, że Ligia była pierwszą znaną Marcie kobietą, która na suknie ślubne ala baśniowa księżniczka reagowała niemal alergią. W końcu jednak nawet druhna przyznawała, że jeśli ktoś miał figurę, żeby w tym dziwactwie dobrze wyglądać to właśnie Ligia, jej nogi prezentowały się świetnie w krótkich sukienkach, no i ten krój bardziej pasował do pixie cut.
Przebiła się przez kolejne maile od koordynatorki wesela z proponowanym menu. Zamknęła je szybko z obawy, że zaraz dostanie oczopląsu. Rozważania na temat opcji wegetariańskich i bezglutenowych dla głównych dań to było coś do czego zdecydowanie musiała się wyspać.
Westchnęła cicho, ogarniając wzrokiem puste, pogrążone w półmroku biuro, jasną bryłę szafy na dokumenty, która stała tuż obok jak wyrzut sumienia obok niszczarki i dwóch worków śmieci. Zabałaganione biurko Marty kontrastowało ze sterylną pustką na stanowisku Damiana. Ligia przeczesała palcami krótkie, płomiennorude włosy po czym delikatnie rozmasowała skroń. Nerwy znowu zaczynały dawać się jej we znaki. Do ślubu zostało pół roku i wraz z piętrzącymi się decyzjami oraz pędzącym pociągiem przygotowań wszystko robiło się coraz bardziej realne. Niestety tak samo było z rachunkami, które mnożyły się jak króliki na viagrze. A przecież oni nawet nie planowali wielkiego wesela, ot impreza na trzydzieści osób, więcej bliskich koleżanek i kolegów i tak by nie znaleźli. Nie mogli się poszczycić wielką rodziną. Krystian miał tylko matkę, ojciec trzydzieści lat temu wyszedł po papierosy i chyba wciąż tych fajek szukał bo jeszcze nie zdążył wrócić. Dziadkowie zginęli w wypadku samochodowym przed narodzinami jedynego wnuka. Sama Ligia była sierotą. Tak brzmiała oficjalna wersja i zamierzała się jej trzymać nawet na torturach. Niemniej eleganckie wesele nawet na te kilkadziesiąt osób to był wydatek, zwłaszcza, kiedy miało się jeszcze na głowie kredyt hipoteczny i dwa samochody do spłacenia. Dzisiejsze nadgodziny miały załatwić większość jej finansowych problemów na najbliższy czas.
Zerknęła przez ramię na Arkadiusza Szewczyka, który ze zblazowaną miną patrzył w ekran komputera, gdzie migał smętnie kolejny pasek instalacji. Informatyk kiwał głową do jakiejś folk metalowej kapeli, która buczała ze spotify'a odpalonego na jego komórce. Był dość wątły, niższy od Ligii o pół głowy, już dawno rozpiął rękawy koszuli, która chyba tylko cudem nie wyglądała jeszcze wczorajszo. Gdyby kogoś teraz wpuścić do biura i kazać mu wskazać kto zajmuje się informatyką a kto księgowością zapewne zostaliby pomyleni. Arek wyglądał jak rasowy pracownik biurowy, nienagannie wyprasowana koszula, spodnie w kancik i sportowa marynarka kojarzyły się z biznesem a nie z serwerownią. Ligia dla odmiany ze stylu oficjalnego zostawiła sobie tylko żakiet, który jakoś tak dziwnie pasował do ciasnych jeansów, luźnej koszulki i trampek. Cóż, jeśli miała przez osiemnaście godzin tańczyć z liczbami musiała czuć się wygodnie.
CZYTASZ
Magowie robią, co chcą
TerrorZapraszam na drugą stronę lustra, do świata pełnego strzyg, biesów i innych, znanych nam upiorów. Powieść urban-fantasy z motywami słowiańskimi, z morderstwem w tle i poszukiwaniami sprawcy. A tak naprawdę? Politycznymi rozgrywkami między potężnymi...