4. Nicole Moon

4 2 0
                                    

Nastał kolejny dzień. Luci od rana ćwiczył w naszej domowej siłowni, a ja dalej sobie spałam.

 Luci od rana ćwiczył w naszej domowej siłowni, a ja dalej sobie spałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Mmm... - Słodko sobie leżałam po czym się przebudziłam i od razu zaczęłam mieć ochotę lecz najpierw poszłam do łazienki.
On nadal ćwiczył i dbałeo swoją formę. No, a ja wróciłam do łóżka i zaczęłam się bawić swoją łechtaczką. On zrobił sobie chwilę przerwy i poszedł sprawdzić co robię. Był pod sypialnią i zaczął wyjękiwać moje imię.
- Luci? - Od razu przestałam i zaczęłam się rozglądać.
On już był z powrotem w domowej siłowni gdzie tam też zaczął wyjękiwać moje imię.
- Hmm.. - Wzruszyłam ramionami i dalej to robiłam.
- Ooohhh Nicoooleeeee!!! - Dalej jęczał i robił sobie dobrze.
- Hmm.. - Ja też zaczęłam jęczęć i skomleć.
Pan domu postanowił, że do mnie przyjdzie i mnie zerżnę po raz któryś. Przyszedł do do mnie, ale był za ścianą i zaczął znowu wyjękiwać moje imię. No, a ja wzięłam wibrator i go przyłożyłam do łechtaczki aż z przyjemności odchyliłam głowę. On po cichu wszedł do sypialni i się na mnie rzucił. Nie czekając ani chwili we mnie wszedłem i przyspieszył ruchy biodrami do niewyobrażalnej prędkości.
- AAH!!! Ahh!!!!! - Zaskoczona jego nagłym przybyciem zaczęłam jęczeć w niebogłosy.
- Oooo-oooohhh!!! Niiicccooooollleeee!! - Dalej wydawał z siebie dźwięki rozkoszy, ale podczas naszego seksu pot ze niego spływał jak z wodospoadu, a jego penis dalej we mnie rósł.
Próbowałam w tym pędzie się nie zakrztusić własną śliną aż w końcu czułam, że dochodzę. Po chwili sam we mnie doszedł, ale nadal dyszał i powoli dochodził do siebie.
- A-aah....mmm... - Powoli łapałam po tym co ze mną zrobił ten debil.
- Ooohhh mmrrrr. - Dalej powoli dochodził do siebie, ale potem ze mnie wyszedł i wylizał moją pusię do czysta.
Przy okazji doszłam na jego język.
- Mmmmrrrr. - Znowu ją wylizał do czysta. Potem położyłem się obok mnie i do siebie przytulił.
- Mmm.. kocham Cię misiu... - Wymruczałam zadowolona będąc wtulona w jego męskich ramionach. - A ty mnie?
- Mmmmrrr oczywiście misia, że ja ciebie też kocham. - Dał mi buziaka w moje słodkie usteczka.
- Hihihi znowu ćwiczyłeś? - Spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Hihi, bo musiałem zadbać o swoją formę aby nie mieć problemów z zdrowiem czy coś no i też aby się lepiej prezentować u twojego boku maleńka. - Odparł z uśmiechem.
- Mm..ale ja u boku twojego to już raczej nie.
- Według mnie tak, mmmrrr. - Wymruczał z uśmiechem.
Mocniej się do niego przytuliłam.
- Mmmrrr. - Wymruczał i odwzajemnił tulasa. - Nosz cholera jasna, znowu ktoś do mnie wydzwania. - Odebrał przychodzące połączenie. - Czego chcesz? I z kim mam przyjemność rozmawiać?
- Dowiesz się jutro o godzinie 3.00 na dokach. - Odparła Decker.
- Śmierdzi podstępem, ale przyjadę. - Odparł i się rozłączył.
Potem telefon odłożył na swoją szafkę i dalej mnie tulił.
- Kto to był? - Zapytałam, bo byłam w szoku że ktoś o tak bardzo późnej godzinie do niego wydzwania.
- Jakaś laska i głos miała bardzo znajomy i strasznie podobny do osoby, którą zabiłem. - Odparł i dalej mnie tulił.
- Skarbie ja się o ciebie boję.. - Odparłam troszkę zaniepokojona.
- Wiem, że się o mnie boisz, ale nic mi się nie stanie. - Przytulił mnie do siebie i uspokajał.
- A jak stanie? - Spojrzałam na niego, a on na mnie.
- Nie stanie, bo do tego nie dojdzie. - Dalej mnie uspokajał.
- Na pewno? - Dalej pytałam, bo wolałam się upewnić czy nie kłamie.
- Na pewno rybeńko. - Odparł z uśmiechem.
- Ale obiecujesz? - Dalej tak na siebie patrzyliśmy, głęboko patrząc w swoje oczy. - Tak na 100%?
- Misia, obiecuje nawet na 6669% - Odparł z uśmiechem i bawił się moimi włosami.
Leżeliśmy tak i spędzaliśmy czas, a ja zapomniałam o tej sprawie i sobie poszłam spać. Gdy ja sobie spałam to on się przebrał w garniak, zabrał telefon z szafki i wyszedł z domu. Potem schodami zszedłem do LUX. Później bez słowa chciał ominąć Ewę i ruszyć autem w miasto, ale mu nie pykło.
- Lucyfer? - Spojrzała na niego, bo była w szoku że on o takiej godzinie gdzieś łazi.
- Hmm? - Nawet nie ruszył z miejsca. - Co się dzieje Ewo?
- gdzie idziesz? - Zaczęła go pytać, bo chciała się dowiedzieć o jego celu podróży na chwilę obecną. - I to o tej godzinie?
- Tak sobie pojeździć, a która jest godzina? - Zapytał, bo nie wiedział o co jej chodzi.
- Mm no strasznie późna, chyba 3. - Odparła.
- Trzecia?! Muszę zapierdalać na doki! - Krzyknął i przygazował no i szybko pojechał na doki.
Chwilę później. Port dokowy w Los Angeles, godzina 3.30. Luci był na miejscu, auto zaparkował niedaleko i szedł w stronę miejsca tajemniczego spotkania. Szedł i palił szluga, ale w oddali dostrzegł kobiecą sylwetkę jak i również sylwetkę dwóch kolesi. Ta cała trójka to byli jego bracia i jego ex.
- Czego chcecie ode mnie?! - Zapytał nerwowy. - I poza tym nie wiem po jaką cholerę miałem tu przyjechać?!
- Spokojnie gołąbeczku, my mamy Ci dużo do opowiedzenia dlaczego Cię tu ściągneliśmy. - Odparł Uriel.
- Mhm pewnie po to abym wszedł w znowu jakieś durne wasze jebane pakty! - Warknął i nerwowo palił szluga. - Poza tym, wolałbym ten czas spędzić z osobą którą kocham niż spędzić ten czas z dwójką pojebanych braci i moją ex. - Odparł, a Uriel wyjmował ostrze Azraela.
- Spokojnie Lucyferku, te ostrze niedługo będzie w tobie. - Odparł, a Luci parsknął śmiechem.
- Mhm taa jasne, te ostrze prędzej wyląduje w twojej dupie niż we mnie. - Odparłem, a ten się na niego rzucił z ostrzem. - Oj nie nie, brachu nie tym razem. - Ostrze było skierowane na Lucyfera, ale potem było skierowane na Uriela. - Powiedz papa Władcy Piekła. - Przebił go na wylot tym ostrzem. - Too o czym chcieliście ze mną pogadać? - Zapytał z swoim uśmieszkiem, a ostrze schował do kieszeni od spodni.
- O tym jak przeżyłeś postrzał z broni, który miał ciebie zabić oraz... - Nie dokończyła bo jej Morningstar przerwał, ale gdy do nich podszedł bliżej to ona miała broń skierowaną na niego.
- Hahaha, przeżyłem to dzięki pomocy osoby, którą kocham i nie mam zamiaru Ci się tłumaczyć, bo to nie jest lekcja religii. - Odparł z swoim uśmieszkiem.
- Haha Ty i przeżycie tego co miało Cię zabić to czysta bajka dla pięciolatków. - Dla pewności strzeliła diabła w nogę, ale go to nie ruszało. - Michaelu może coś dodasz od siebie na temat tego lalusia z fujarą wielkości marchewki?
Ogólnie to mnie Ewa obudziła, bo ją to zaniepokoiło i kazała mi się szybko ubrać i mnie wepchnęła do auta Maze, która już siedziała za kierownicą.
- Mmmm.. - Zaspana próbowałam się dodzwonić do mojego męża.
Diabłowi telefon dzownił, więc szybko odebrał przychodzące połączenie.
- Mmmrrr dzień dobry misia. - Odparłe, a Chloe z Michaelem czekali na moment w którym będzie zagadany, a ona go wtedy postrzeli.
Chloe coś do Michaela mówiła szeptem.
- Gdzie ty jesteś? Co się z tobą dzieje? - Maze coś tam robiła no i skąd dzwonił.
- Jestem na dokach i gadam z pewnymi osobami. - Odparł z uśmiechem, potem wyjął spluwę i celował z niej do Chloe. - I spokojnie nic mi nie jest, bo tak jak Ci obiecałem uważam na siebie. - Padły dwa strzały. Jeden był w stronę tej suki, a drugi we niego. Chloe padła trupem, bo dostała w głowę, a Luci celując w Michaela oberwał gdzieś.
- LUCYFER CO SIĘ TAM DZIEJE?! - Krzyknęłam w słuchawce, bo usłyszałam te strzały i zaczęłam się o niego martwić.
- Ja tylko zabiłem tą sucz i jednego z moich braci. - Oparł się o kontener i powoli zjeżdzał w dół.
Michael to zauważył i wykorzystał to, zaczął go dusić ale on ledwo wyjąłem ostrze Azraela z kieszeni od spodni i nim go przebił na wylot. On padł z ostrzem w klatce piersiowej, a Morningstar siedział na podłodze próbując ogarnąć to co się przed chwilą wydarzyło. Maze podjechała szybko pod to miejsce. Gdy już byliśmy na miejscu to ja szybko do niego pobiegłam.
- Misia ciesze się, że Cię widzę ale co się stało, że przyjechałaś na doki? - Zapytał i nie tracił ze mną kontaktu wzrokowego.
- Ewa się zaniepokoiła tym, że nagle wyszedłeś o tej godzinie i w- w ogóle.. I mnie obudziła. - Odparłam przerażona i przestraszona.
Mimo, że to był środek lata, to w nocy było trochę chłodniej, a ja miałam na sobie krótką sukienkę na ramiączkach.
- Bo musiałem tu przyjechać i wykończyć trzy osoby. - Odparł, a moja klatka piersiowa po prawej stronie krawawiła, nie wspomnę o prawej nodze. - Piekielnie bardzo cudownie wyglądasz misia.
- Wezwać karetkę czy coś? - Zapytałam i się spojrzałam na tą krwawiącą ranę.
- D-dam radę misia wstać i pójść do auta. - Wstał i chwiejnie się trzymał na nogach.
- Misiek nie! - Wzięłam swój telefon z torebki.
- Mmmm dobrze. - Oparł się o kontener, ale chwiejenie się na nogach trzymał.
Szybko zdzwoniłam po karetkę i włączyłam na głośnomówiący. Chwiejenie za pomocą telekinezy wyjął z Michaela te ostrze i schował do kieszeni od spodni też za pomocą telekinezy. Potem wrzucił ciało Michaela do wody, a potem Uriela, a na samym końcu tą sukę. I to wszystko również zrobił za pomocą telekinezy. Gdy to skończył robić to oparł się o ten kontener, ale był w pozycji siedzącej. W końcu przyjechała karetka. Ja pojechałam z Lucim, a dziewczyny do swojego domu. Chwilę później w szpitalu. Leżał on na sali i patrzył w sufit, ale czekałem aż mnie wpuszczą do sali. W końcu mogłam wejść i podbiegłam do niego.
- Cześć misia, czekałem na ciebie. - Patrzył mi w oczy z delikatnymi łzami w oczach. - Piekielnie bardzo mocno za tobą tęskniłem.
- Obiecałeś! - Mocno się do niego przytuliłam.
- I dotrzymałem obietnicę, ale gdy z tobą rozmawiałem to byłem skupiony na rozmowie i zapomniałem o tym, że Srecker miała mnie na celowniku. - Odwzajemnił tulasa. - I potem wiadomo podczas rozmowy oberwałem, ale ona też i umarła po raz drugi. - Wdychał mój zapach. - Ja zawsze dotrzymuje obietnic, bo moje słowa są święte.
- Cz-czyli to wszystko p-przeze mnie t-tak? - Powoli zaczęłam panikować.
- Nie misia to nie przez ciebie, bo tą rozmową odciągnęłaś mnie od tego żebym zapomniał o tym i wrócił do domu. - Dalej mnie tulił i uspokajał. - I to nigdy nie będzie i nie było przez ciebie. To wszystko to wina tej Srecker i moich dwóch braci, ale nie twoja misia. - Dał mi buziaka w usta. - Pamiętaj, że to co mi się stanie tak jak to to wiedz, że to nigdy nie była twoja wina misia. - Przeczesał swoją prawą dłonią moje piękne, długie włosy by móc ucałować moje czoło, potem nos a na sam koniec usta. - Strasznie Cię kocham moja pani.
- Ja ciebie t-też. - Wycierałam łezki i go coraz mocniej przytuliłam.
- Shhh spokojnie misia, jestem przy tobie i Cię nie opuszczę. - Wytarł mi łezki i odwzajemnił tulasa.
- Po prostu się o ciebie martwię.
- Ja o ciebie też się martwię misia, ale wróciłbym do domu. No i moje auto tam zostało, cholera jasna, oby mi nikt go nie ukradł. - Odparł z uśmiechem i dalej mnie tulił. - Mam nadzieję, że ktoś z moich kumpli je zabrał i zaparkował pod lokal.
- Ehhh czyli kolejna rzecz, o którą trzeba się martwić.
- Nie trzeba. - Odparł i kumpel do niego napisał. - Właściwie to w ogóle nie trzeba się o nią martwić bo jest w bezpiecznym miejscu, bo mi kumpel napisał, że jest w moim garażu w willi. - Odparł z uśmiechem.
- Eehh. - Potarłam czoło dłońmi.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze bo za trzy dni się zregeneruje. - Bawił się moimi włosami. - No i za 4 dni jest premiera filmu Barbie misia i chciałbym na nią pójść razem z tobą i to jeszcze ubrani na różowo. - Odparł z uśmiechem. - O ile panienka by chciała ze mną pójść i spędzić dzień jako Ken i Barbie. - Dał mi buziaka w nosek.
- Oczywiście, że tak!!!!!!!! - Strasznie mocno go ścisnęłam.
- Hihi, bo bilety nam kupiłem przez internet i od razu zająłem nam najlepsze miejsca. - Odparł z uśmiechem.
- Kocham Cię mój Kenie!!!!
- Ja ciebie też kocham moja Barbie. - Uśmiechnął się i ucałował moją dłoń, którą potem miział.
- Hihi to kiedy możesz wrócić do domu?
- Mogę nawet i dzisiaj wrócić do domu. - Odparł z uśmiechem.
- No to na co czekamy?
- Na nic haha. - Wstał z łóżka, wyrwał sobie z ręki welfon który następnie wyrzucił do kosza na śmieci.
- Ummm a tak można?
- Jestem diabłem, więc mi wszystko wolno moja pani, hihi. - Odparł z uśmiechem.
- Hihi i tak po prostu możemy wyjść?
- No możemy, bo mnie wszyscy znają moja pani. - Odparł z uśmiechem i chwiejnie szedł razem ze mną w stronę wyjścia.
- Mmm..a nie powinieneś kogoś o tym powiadomić?
- Lekarza już dawno poinformowałem telepatycznie. - Odparł z uśmiechem.
- Oohh no to dobrze hihi.
- Bardzo dobrze misia i jeszcze podjedzie po nas nasz szofer naszą corvettą C1, więc jeszcze lepiej. - Odparł z uśmiechem.
- No to dobrze. - Odparłam z uśmiechem.
- Very good darling. - Dał mi buziaka w moje usteczka.
- Hihi. - Odwzajemniłam pocałunek.
Potem spokojnie dojechaliśmy do domu. *W domu. Luci razem ze mną siedział na kanapie i piliśmy pyszne drinki, ale miał mnie w swoich ramionach.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 09 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Moonstar part.8 [ W TRAKCIE PISANIA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz