Rozdział 18

3.2K 238 42
                                    

Declan zmarszczył brwi gdy promienie słońca wdarły się do pomieszczenia. Powoli otworzył oczy, a gdy dostrzegł, że jest zupełnie sam, gwałtownie poderwał się do siadu. Rozejrzał się po sypialni, bo doskonale pamięta, jak kładł śpiącą dziewczynę do łóżka.

Pospiesznie ubrał dresowe spodnie i wyszedł z pokoju. Wiedział, że po tej nocy nie ma prawa niczego oczekiwać, ale nie sądził, że Dalia potraktuje go jak nieznajomego na jedną noc, że ucieknie jak w cholernych filmach. Brunet zszedł do korytarza, gdy w pewnym momencie usłyszał stłumione hałasy dobiegające z kuchni.

Po cichu zajrzał do środka, a kąciki jego ust mimowolnie drgnęły ku górze w delikatnym uśmiechu, gdy odnalazł Dalię, która kończyła układać jedzenie na stole stojącym w niewielkim przeszklonym wykuszu. Ubrana w jego bluzkę z krótkim rękawem z włosami spiętymi w niskiego, niedbałego kucyka wyglądała wręcz nienormalnie idealnie.

— Pomóc ci? — zapytał w końcu zwracając na siebie jej uwagę. Dalia drgnęła wystraszona jego obecnością i zerknęła na niego przez ramię.

— Możesz przynieść tamte dwa kubki z kawą — wskazała blat kuchennej wyspy, a następnie usiadła do stołu.

Declan wykonał jej polecenie i po chwili zajął miejsce naprzeciw niej. Wręczył jej naczynie i mimowolnie zerknął za okna. Widok rozciągał się na las. Gęsta mgła spowiła drzewa, a przedzierające się przez nie promienie słońca sprawiły, że krople rosy błyszczały niczym miliony drobnych kryształków.

— Naprawdę zaczynam być zazdrosna — mruknęła nagle Dalia, więc brunet przeniósł na nią pytające spojrzenie. — O ten widok, który masz na co dzień, rzecz jasna — uśmiechnęła się figlarnie.

— W takim razie odrobinę cię uspokoję, bo nigdy nie jadam śniadań przy tym stole — dziewczyna uniosła brwi w zdumieniu. — Zazwyczaj jem w biegu — wyjaśnił.

— A w głowę chcesz? — obruszyła się. — Dlaczego nie zjesz jak człowiek w spokoju?

— Lubię spać — przyznał. Dalia z trudem zapanowała nad rozbawieniem, które niemal siłą wkradło się na jej twarz.

— To nie ma znaczenia — odchrząknęła, by być konsekwentną i surową w swoim przekonaniu. — Masz od dzisiaj jeść porządne i spokojne śniadania — Declan przechylił odrobinę głowę i z delikatnym uśmiechem sięgnął po kubek.

— Dobrze — mruknął, upijając odrobinę kawy. — Dlaczego mnie nie obudziłaś? Zrobiliśmy razem śniadanie.

— Spałeś jak dziecko...

— Chyba nie chciałaś przygotować jedzenia i uciec bez słowa? — brunet uniósł podejrzliwe brew.

— Dlaczego miałabym uciekać? — sięgnęła po bułkę.

— Przez to co zaszło — Dalia uniosła na niego wzrok.

— A mamy po dziesięć lat, żeby uciekać? Oboje tego chcieliśmy, wyjaśniliśmy sobie, że niczego więcej potem nie będziemy oczekiwać, więc myślę, że między nami jest... w porządku — Declan zacisnął mocniej palce na porcelanie.

— Po prostu się zastanawiałem — burknął.

Sam nie wiedział czego tak właściwie się spodziewał. Że po wspólnej nocy polubi go bardziej? Spojrzy na niego inaczej niż na dawnego znajomego, który znowu kręci się w jej życiu?

— Nie wiem czy dam radę dzisiaj przyjść na zajęcia — przyznała nagle.

— Dlaczego?

— Za godzinę jadę do babci, a wieczorem obiecałam Taylor, że zajmę się Daisy — Declan uśmiechnął się kącikiem ust, bo szczerze nie był w stanie sobie jej wyobrazić w roli opiekunki. — Co cię tak bawi?

Do utraty tchu [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz