McGonagall zawsze wysyłała Gryfonów prosto do dyrektora. Tak naprawdę nie miała serca ich karać, a dyrektor chcąc nie chcąc musiał być bardziej obiektywny. Przez długie minuty się nie odzywał. Najpierw wezwał do siebie Regulusa Blacka. Kelly nie wiedziała, co Ślizgon mu nagadał i wolała zachować milczenie. Kątem oka zerknęła na Liz, która nerwowo zdrapywała lakier z paznokci. Już drugi raz tego samego dnia siedziała w gabinecie. Kelly była wściekła na tych zielonych pajaców, bo przez nich nie miała szansy porozmawiać z przyjaciółką.
Gdy szli przez korytarze, Black dał jej białą chusteczkę, by powycierała krew z nosa. Teraz chusteczka była prawie cała brudna, a krew Parkesa na jej dłoniach powoli zaczynała zasychać. Kelly nie mogła powstrzymać uśmiechu satysfakcji. Już dawno mu się należało. Była pod wrażeniem, że Liz wytrzymała tak długo w związku z takim śmieciem.
— Wyniosłyście naczynia z Wielkiej Sali? — odezwał się Dumbledore.
— Co proszę? — wymamrotała Kelly w szoku.
— Wiecie, że wynoszenie naczyń, utrudnia pracę skrzatów. Minus pięć punktów dla każdej z was.
— Dla nas dwóch?
— Czterech. Panny Watling i Atkinson z pewnością też brały udział w tym przedsięwzięciu. Proszę więcej tego nie robić.
Kelly i Elizabeth wymieniły spojrzenia. Dumbledore zdawał się nie zwracać na nie uwagi. Trzymał w rękach papier, może list, uważnie go czytając. Siedziały jeszcze kilka minut w kompletnej ciszy, aż dyrektor odesłał je do dormitorium, prosząc, by do końca dnia nie wdawały się już w bójki. Przeprosiły, a potem jak najszybciej wyszły, zanim zmieniłby zdanie.
Grace i Lauren czekały niedaleko gabinetu. Na ich widok Kelly szeroko się uśmiechnęła, mimo bólu.
— Nie muszę już operować nosa — powiedziała z dumą, na co Grace uśmiechnęła się smutno.
— O co chodzi? — spytała Liz.
Lauren od razu ruszyła z wyjaśnieniami.
— Rodzice Parkesa niedługo tu będą. Chcą rozmawiać z dyrektorem i pewnie spróbują go przekonać, żeby wyrzucił Kelly ze szkoły.
— Jeśli go też wyrzucą, to nie mam nic przeciwko.
Z szaty wygrzebała paczkę papierosów, a następnie zapaliła jednego z nich za pomocą różdżki. Poczęstowała dziewczyny i o dziwo tylko Lauren pokręciła głową. Liz przeważnie paliła po alkoholu, Grace zapaliła tylko dwa razy w życiu. Kelly paliła często, bo często była zdenerwowana. Każdy jej mundurek był przesycony zapachem papierosów.
— Lizzie?
— Mhm?
— Nie wywiniesz się już. Po co rano Dumbledore cię wezwał?
Liz wypuściła dym.
— Powiem wam w dormitorium. Naprawdę. Po prostu nie tutaj.
— No dobra. To ja wam coś powiem.
Kelly wyprzedziła je nieco, wycierając krew z nosa. Zaczęła iść tyłem, patrząc na nie.
— Wiecie, jaka jest moja matka. Kooocha zasady i nienawidzi zmian.
— Co znowu wymyśliła?
— Znalazła mi męża. Zaaranżowała nasze małżeństwo. Tydzień po ukończeniu szkoły.
— Mogę być druhną? — spytała Grace.
— Nie będzie żadnego ślubu. Widziałam go raz na obiedzie. Podobno jest na naszym roku, ale przysięgam na Merlina, że nigdy go nie widziałam.
— Może dlatego, że nie obchodzą cię inni uczniowie, jeśli nie należą do drużyny Quidditcha? — zasugerowała Lauren.
Kelly zmarszczyła brwi. Na chwilę się zatrzymała, łapiąc za głowę.
— Wracając — podjęła, ruszając. — Jeden jedyny raz go widziałam. Ma na imię Nicholas, ale cholera wie, jakie jest nazwisko.
— Chociaż znamy imię. Łatwo go znajdziemy.
— Tak myślisz, Lizzie? Koniecznie muszę z nim pogadać. Pewnie też nie chce tego ślubu, prawda?
— Nikt nie chce być zmuszony do miłości — odezwała się Lauren.
— O właśnie! Trzeba tylko znaleźć tego całego Nicholasa.
— Pamiętasz, chociaż jak wyglądał?
Kelly znowu złapała się za głowę.
— Czy ten idiota mnie uderzył?
— Raczej nie miał takiej możliwości. To był piękny cios — pochwaliła ją Liz.
Nie dręczyły jej już pytaniami o tajemniczego Nicholasa, tylko jak najszybciej wróciły do dormitorium. To był długi dzień, a kolejny zapowiadał się na równie ciekawy. Kelly zmyła krew z rąk i opłukała twarz. Narzuciła na siebie zwykłą koszulkę i spodnie dresowe, a następnie od razu zanurzyła się pod ciepłą pierzyną. Reszta szykowała się trochę dłużej, ale ostatecznie wszystkie położyły się dość szybko. Kelly jeszcze długo przewracała się z boku na bok, nie mogąc zasnąć przez ból głowy. Ciekawość również nie pozwalała jej zmrużyć oka.
— Lizzie? — szepnęła w ciemność.
— Co?
Odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że przyjaciółka jeszcze nie śpi. Zwlekła się ze swojego łóżka, a Liz przesunęła się, robiąc jej miejsce.
— O co chodzi?
— Głowa mnie boli.
Liz westchnęła, a następnie wzięła przyjaciółkę za rękę. Chwilę milczała, a Kelly aż wstrzymała oddech, by jej nie przeszkadzać. Poczuła, jak jej mięśnie się rozluźniają, a ból w głowie znacznie zelżał. W końcu Liz puściła jej rękę, pytając:
— Lepiej?
— Mhm.
Kelly poczuła znużenie. Była już na granicy snu, ale jeszcze powstrzymywała się przed zaśnięciem.
— Co chciał od ciebie Dumbledore?
Liz cicho parsknęła śmiechem.
— Nie zaśniesz, póki się nie dowiesz, co? — Zrobiła krótką przerwę, a następnie wyszeptała: — Uważa, że w Hogwarcie jest wiele Śmierciożerców, którzy mogą znać plany Voldemorta. Chce, żebym zbliżyła się do jednego z nich i wydobyła jakieś informacje z zakamarków umysłu. Może w ten sposób uda się powstrzymać te morderstwa i wojnę.
— Masz być szpiegiem? Nie może cię o to prosić, to zbyt niebezpieczne.
— Już się zgodziłam.
Kelly wiedziała, że Liz już dawno chciała wstąpić do Zakonu Feniksa, a gdy pojawiła się okazja, zgodziła się bez wahania. Chciała działać, a jej dar był potrzebny jak nigdy wcześniej. Legilimencją władało wiele czarodziejów. Każdy mógł się tego wyuczyć, ale wrodzona umiejętność była kompletnie czymś innym. Wystarczył dotyk, by Liz zajrzała do umysłu, poznała wszystkie wspomnienia, a nawet zmanipulowała kilka z nich. Tak jak chwilę wcześniej zmanipulowała umysł Kelly, by nie odczuwała bólu.
— Nie mów tego reszcie — odezwała się Kelly. — Im więcej osób wie, tym bardziej jesteś narażona. Spróbuję ci jakoś pomóc, choć po dzisiejszej sytuacji, nie jestem pewna czy uda ci się zbliżyć do kogoś o takich poglądach.
Po drugiej stronie pokoju, Grace głośno chrapnęła. Kelly chciała wiedzieć, jak najwięcej o jej planie, by pomóc jak najlepiej. Mimo że ufały Lauren i Grace, Kelly miała rację, mówiąc, by zachowały to między sobą.
— Myślisz, że za szybko zerwałam z Richardem? Że może mieć z tym coś wspólnego i najpierw mogłam wyciągnąć z niego informacje?
Kelly cicho prychnęła pod nosem.
— Dobrze zrobiłaś. Poza tym on jest zbyt głupi, by był jakimkolwiek zagrożeniem. Dużo gada, mało robi. Widziałaś jak gra w Quidditcha? To dużo mówi o człowieku. Nie martw się już. Świetnie sobie poradzisz jako szpieg, szczególnie z moją małą pomocą.
— Nie zapominaj, że to nie nasza jedyna misja. Twój książę Nicholas czeka na odnalezienie.
CZYTASZ
Dzieci Gryffindoru
Fanfic❝Wiemy, czym jesteśmy, ale nie wiemy, czym się możemy stać.❞ Hamlet ❤️ Elizabeth Redstone potrafi wniknąć w umysł innych, tak by nikt nie zauważył jej obecności. To niezwykły dar, który z pewnością pomoże jej w roli szpiega dla Zakonu Feniksa. Jedna...