Rozdział 15

493 23 2
                                    

Skończoną pracę na płótnie oddałam już na początku sesji, ale jeszcze nie dostałam wyników. Chociaż wierzę w siebie, że dostanę z tego przynajmniej czwórkę, bo wyszła mi naprawdę dobrze. Jutro przede mną ostatni egzamin teoretyczny z wykładów. Dlatego teraz siedzę nad notatkami z historii sztuki i powtarzam wszystkie fakty, jakie przedstawił nam wykładowca, których zaczynam mieć (tych notatek) dość i najchętniej narysowałabym coś nowego. A może to nie głupi pomysł? Jak skończe powtarzać to coś ogarnę! Na pewno!

***

Nadszedł kolejny dzień. Obudziłam się w łóżku do pionowej połowy ciała przykryta kołdrą. Cała prawa ręka mi zmarzła, dlatego jak szalona zaczęłam pocierać ją dłonią, by się choć trochę rozgrzała.

— Muszę ubrać coś ciepłego, bo zaraz stanę się jednym wielkim lodem! — powiedziałam do siebie, energicznie wstając z łóżka i podbiegając do szafy, by wyjąć ciepły sweter i ocieplane spodnie.

Migiem się w nie ubrałam. Przeczesałam włosy dłońmi, stając przed lustrem, bo tak miałam w planach wyjść. Ale moje odbicie nie pozwoliło mi na to, więc szczotka do włosów jednak musiała się przydać. Zostawiłam rozpuszczone, a po zwinnym ogarnięciu mojej twarzy, by nie straszyć ludzi, pojechałam tramwajem na wydział.

Egzamin poszedł mi całkiem nieźle. Byłam pewna, że zdam, więc nie musiałam się martwić poprawkami na koniec okresu sesji. Zeszłam na dół do szatni po swoją kurtkę, ale niestety musiałam na kogoś natrafić. I nie był świergoczący głos Sylwii.

— Nie za szybko wyszłaś z sali? Czyżbyś nie za wiele tam napisała? Oj, będzie popraweczka na koniec semestru! — dziewczyna zaśmiała się, zakładając swoje chude ręce na piersi.

Nie odpowiadałam. Nie miałam na to ochoty, bo chciałam wyjść z budynku i pojechać do najbliższej galerii i poszlajać się po sklepach ze słuchawkami w uszach.

— Nie ładnie tak nie odpowiadać, wiesz? A tym bardziej swojej starszej koleżance, prawda? — odparła z nutą sarkazmu i wredoty.

Spojrzałam na nią przez chwilę, po czym wzięłam od pani moja własność, założyłam ją jednym ruchem na siebie i udałam się w stronę wyjścia. Pchnęłam drzwi, zbiegłam po kilku schodkach i byłam wolna. Koniec testów, teraz tylko pozostało czekać na oceny, które będą wstawione do systemu. Do końca sesji miałam jeszcze dobre pięć dni i choć mogłabym wrócić do domu to jednak stwierdziłam, że zostanę tutaj. Te pięć dni będą moje!

***

Czas minął tak szybko, że się nawet nie zorientowałam, a już telefon wskazywał mi pod zegarem cyfrowym, niedzielną datę. Westchnęłam ciężko. Plan już był dostępny, a ja zdążyłam się zarejestrować na wszystkie potrzebne przedmioty. Całość układała się całkiem w miarę, chociaż doszły mi dwa okienka wolnego pomiędzy dwoma zajęciami. Piątek mam najluźniejszy z całego tygodnia, więc bardzo mnie to cieszy. Po rejestracji napisałam do Leny, że będę mogła zacząć przychodzić do knajpki w weekendy, bo zaraz zaczynam nowy semestr bez żadnych poprawek. Wysłała emotkę z szerokim uśmiechem i dłońmi bijącymi brawo, więc odpowiedziałam jej minką z serduszkami w oczach. Śmiałam się czasem z naszych konwersacji, bo bardzo często wyglądały jak współczesne, emotkowe hieroglify.

Tydzień zaczął się tak jak semestr temu — zajęcia organizacyjne, bo wymiana kadrowa wykładowców zaszła wręcz na niemal wszystkich spotkaniach. Przerwy pomiędzy nimi miałam wydłużone, więc na te okoliczności zabierałam swój szkicownik formatu A4, by móc pobawić się w szczegóły moich skromnych twórczości. Kiedy znalazłam miejsce na korytarzu przy ścianie i wyjęłam swój nieśmiertelny ołówek, nie wiedziałam od czego zacząć. Może jakiś mały przedmiot, którego zauważyłabym gdzieś w pobliżu? Albo sama stworzę sobie kompozycję na wzór martwej natury? Albo może… Właśnie, może kogoś dałabym radę narysować. I nawet bardzo chętnie bym to zrobiła, ale kogo?

OCZY NIGDY NIE KŁAMIĄ ⦁ KonopskyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz