Rozdział XIV

451 22 0
                                    

~ Selena ~

Minęło już kilka dni od pogrzebu mojego taty. Nadal nie mogłam się pogodzić z myślą, że już go nigdy więcej nie zobaczę. Wiedziałam, że będzie mi go brakować.

W końcu to on mnie zawsze wspierał i stawał po mojej stronie, gdy mama miała do mnie pretensje. Zawsze byłam oczkiem w jego głowie i nie bał się mi okazywać swoich uczniów, jak robią inni ojcowie.

Nie znałam porządniejszego człowieka, niż mój tata. Dla niego zawsze rodzina była na pierwszym miejscu, chociaż w ostatnim czasie rzadko bywał w domu, bo ciągle był gdzieś w delegacji. Jako jedyny z całej rodziny zawsze wspierał mój zapał do muzyki, ponieważ sam, kiedyś chciał zostać artystą, ale niestety mój dziadek wybił mu ten pomysł z głowy. Dlatego mój tata, gdy tylko zaczynałam śpiewać starał się mnie wspierać w tym wyborze i pomagał mi rozwijać pasję.

Z tego powodu na poddaszu zbudował mi mini studio nagraniowe, abym mogła sama nagrywać piosenki, które piszę.

Brakuje mi go bardzo, ale cieszę, że teraz mam przerwę świąteczną, więc mam czas dojść do siebie, po tym wszystkim, co się stało.

Od pogrzebu jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Mianowicie przyszła tam pewna kobieta, która przez cały czas stała z boku. Gdy wychodziliśmy razem z rodziną i przyjaciółmi ona dalej tam była. Nie miałam pojęcia kim ona była, może to jego koleżanka z pracy?

Rano mama weszła do mojego pokoju, aby mnie obudzić, gdy zobaczyła, że już nie śpię uśmiechnęła się do mnie.

- Kochanie ubieraj się, bo za dwie godziny musimy być u notariusza, który nam nas zapozna z testamentem taty. - Powiedziała wstając z mojego łóżka, a następnie wychodząc z pokoju, żebym mogła się w spokoju ubrać.

Tego dnia założyłam białą bluzkę, czarną narzutkę z frędzlami, czarne skórzane rurki, złoty wisiorek, który dostałam od taty oraz czarne wysokie buty z czerwoną szpilką i podeszwą. Do tego wyjęłam z szafy brązową skórzaną torebkę z frędzlami do której schowałam dokumenty oraz telefon.

Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół, zjadłam śniadanie przyrządzone przez moją mamę, czyli moje ulubione naleśniki z syropem klonowym. Po skończonym posiłku pobiegłam na górę, w łazience umyłam dokładnie zęby i zrobiłam sobie delikatny makijaż. Miałam oczy podkreślone szarymi cieniami do powiek oraz eyelinerem zrobione czarne długie kreski. Usta musnęłam swoją ulubioną pomadką o smaku arbuza i zbiegłam na dół zabierając torebkę.

Mama czekała już na mnie w przedpokoju. Gdy mnie zobaczyła założyła swój czarny płaszczyk sięgający biodra i wyszłyśmy z domu.

Wsiadłyśmy do mojego samochodu i ruszyłyśmy w stronę kancelarii notarialnej. Weszłyśmy do wskazanego nam wcześniej pokoju. Wtedy znów zobaczyłam tą tajemniczą kobietę, która była na pogrzebie mojego taty.

Kurwa. Ja się pytam. Czemu ona tutaj jest? Przecież gdyby nic jej nie łączyło z moim ojcem nie byłoby jej tutaj.

- Panie Gomez? - Spytał notariusz siedzący przy biurku. Gdy obie skinęłyśmy głowami kazał nam zająć miejsca przy stole.

Z mamą usiadłyśmy obok siebie z daleka od tej nieznanej nam kobiety. Chwilę później mężczyzna wyciągnął jakąś teczkę i usiadł przy naszym stole.

- Jesteście państwo pewni, że mam przeczytać ostatnią wolę zmarłego? - Spytał mężczyzna.

Razem z mamą skinęłyśmy twierdząco głowami, a mężczyzna otworzył teczkę i wyciągnął z niej dokument, który zaczął nam czytać:

Z czasem wszystko się zmienia - Nawet ludzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz