Karen
10 lat temu
Umyłam się i ubrałam się w moje ciuchy. Razem z Viv zjadłam kolację ale nie mogłam nic w siebie wcisnąć, bo jej brat cały czas się na mnie patrzał. Brandon usiadł na przeciwko mnie a jego ciemne oczy powodowały, że wszystko wypadało mi z rąk.
Jego obecność była stresująca.
- Karen! - usłyszałam głos mojej przyjaciółki.
- Hm?
- Justin do ciebie napisał!
- Co?!
Na moje wargi wpłynął uśmiech i jak najszybciej wyszłam z łazienki. Zobaczyłam jak Viv siedzi z moim telefonem w ręku i pokazuje mi powiadomienie.
Od Justin
Może chciałabyś ze mną iść do kawiarni?
Do Justin
Niestety nie mogę bo jestem z Viv.
Od Justin
A jutro?
Do Justin
Przez całą przerwę świąteczną mnie nie będzie.
Od Justin
Będziesz u Viv?
Do Justin
Tak.
Od Justin
To szkoda.
Spojrzałam na moją przyjaciółkę, która nadal czytała to co napisałam. Zmarszczyła brwi i przeniosła swój wzrok na mnie.
- Przecież może cię Brandon zawieźć do Justina.
- Nie ma takiej opcji.
- Dlaczego? Wiem , że nie lubisz obecności chłopaków ale Brandon ci nic nie zrobi.
- Stresuje mnie jego obecność.
- Karen uwierz mi , że on nie jest taki straszny. On się tylko taki wydaje.
Co ja mam jej powiedzieć? Viv nie pojadę z twoim bratem,bo mi się podoba i mnie stresuje. Wiem ile on ma lat ale mam wrażenie, że jest mną zainteresowany. To nie ma sensu. Poza tym mam źle przeczucia co do Justina. Mam wrażenie, że robi to dla żartu,bo nikt oprócz Viv się ze mną nie zadaje.
- Daj ten telefon.
- Viv nie. Nie chcę się spotykać z Justinem.
- Nawet jeśli przy was będzie mój brat?
- Tak i to w szczególności. Nie chcę żeby twój brat był moją przyzwoitką i w ogóle nie chce się spotykać na razie z Justinem.
- Okej.
Westchnęłam i zobaczyłam jak Viv coś pisze w telefonie. Uśmiechała się więc wiedziałam, że pisze z jakimś chłopakiem. Przybliżyłam się do niej i zobaczyłam jak pisze z jakimś Charlesem.
- Kto to jest?- zapytałam a ona uniosła na mnie wzrok.
- Taki chłopak,którego poznałam na bankiecie.
- Ładny jest chociaż?
- Zajebiście ładny. Gdybym miała jego zdjęcie to bym ci pokazała go.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na zegarek. Była 23 i wypadałoby iść spać. Ustałam na proste nogi i rozciągnęłam się. Czułam jak moje kości pstrykają a potem znów wracają na swoje miejsce.
- Viv gdzie jest mój pokój?
Moja przyjaciółka wstała i zaczęła mnie prowadzić do jakiegoś pomieszczenia. Jej dom był przepiękny i sama chciałabym w takim mieszkać. Bałam się jedynie tych wszystkich ochroniarzy i się dziwiłam dlaczego ich tyle tu jest. Przecież Viv ma zwykłą rodzinę ale za to jaką bogatą.
- Brandon śpi w gościnnym więc możesz u niego przenocować.
- A jak on tu przyjdzie?
- To go wygnasz albo zawołasz mnie.
- To jest dla ciebie takie łatwe.- jeknęłam i weszłam do pokoju.
Nikogo nie było ale za to w pomieszczeniu panował zapach Brandona. Muszę przyznać, że ładnie pachniał. Usiadłam na łóżku a moja przyjaciółka wyszła z pokoju.
Weszłam pod pierzynę i przykryłam się aż po uszy. Zamknęłam oczy i starałam się zasnąć ale nie wychodziło mi to. Moje myśli wciąż wracały do momentu kiedy wszedł do mojego pokoju w internacie.Wtedy się na mnie spojrzał i w jego oczach dostrzegłam niewielkie błyśniecie , które znikło w ułamku sekundy. Spodobał się mi ale nie był dla mnie odpowiedni. Wiedziałam to poza tym on wyglądał na takiego , który mógłby mieć każdą dziewczynę. Wyglądał na takiego , który mnie nie polubił.
Brandon Ivanov na bank nie lubił młodszych od siebie. Byłam przyjaciółką jego młodszej siostry i nie miałam szans u niego. Nie miałam szans u człowieka, który wyglądał idealnie.
Usłyszałam jak drzwi od pokoju wydają z siebie lekkie skrzypniecie a strużka światła dostała się do pokoju. W drzwiach stał człowiek z wielką posturą. Zamknęłam oczy i usłyszałam jak zapala się światło.
- Ja pierdole.- przeklnął a ja zorientowałam się, że to Brandon.
- Kogo?- zapytałam i spojrzałam na niego.
Brandon nie miał na sobie koszuli ani spodni. Stał przede mną w samych bokserkach a jego włosy były mokre. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone sygnalizując, że się zawstydziłam. Spojrzałam na jego umięśniony tors i na jego wielkie bicepsy. Wyglądał jakby dzień dnia siedział na siłowni.
- Twoją matkę.- odpowiedział.
- Nie mam mamy.
Spojrzałam na niego a z jego warg zszedł uśmiech. Podszedł bliżej łóżka a mój oddech przyspieszył. Dlaczego on tak na mnie działał?
- Co tu robisz?
Wstałam z łóżka i wbiłam swój wzrok w ziemię niechcąc patrzeć na bruneta. Nie spodziewałam się , że będzie na tyle blisko , gdy dałam jednego kroka wpadłam na niego. Uniosłam swoją głowę i trafiłam na wzrok Brandona i związałam z nim kontakt wzrokowy.
- W takim razie będziesz dzielić ze mną łóżko , bo ja się stąd nie ruszam.
- Co?
- Właśnie to, blondyneczko.
- Nie mów do mnie tak.
- A jak mam na ciebie mówić?
- Po imieniu. Po prostu mów do mnie Karen.
- Dobrze, Karen teraz idziemy spać.
Odwróciłam się do niego tyłem i poszłam do łóżka. Czułam jego palący wzrok na swoich plecach ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Po chwili zgasił światło i poszedł na drugą stronę łóżka.
- Nie dotykaj mnie jak będziemy spać.- odrzekłam zanim zamknęłam oczy.
- Moje łóżko moje zasady.
- Brandon, proszę ,nie dotykaj mnie.
- Nie interesuje mnie niewyrośnięte ciało jakiś małolat.