Coś dziwnego

18 0 0
                                    


    Kiedy wracałam do domu listonosz podał mi gazetę na której okładce widniał napis:

"COŚ DZIWNEGO DZIEJE SIĘ W JORKEY!"

Stwierdziłam, że to nie możliwe, żeby akurat kiedy w moim mieście dzieje się coś dziwnego, ja miewam wizje. Gdy przyszłam do domu znalazłam na ławie list:

"Droga Victoriu, ja i tata wyjechaliśmy do innego miasta w sprawie służbowej jeśli się uda twój tata będzie mógł zarobić, dobrze zarobić. Wrócimy za tydzień. Pamiętaj karmić Gato i Fafika. Kochamy Cię!

Aha. Wspaniale. W moim mieście dzieje się coś dziwnego, a rodzice wyjechali. Przecież ja nie zasnę! Ale co, trzeba żyć.

Dałam jedzenie zwierzętom, odrobiłam lekcje i włączyłam telewizje. Było późno, więc szybko zasnęłam i nagłe miałam sen, sen tak jakby proroczy, ale z ukrytą albo nie ukrytą wiadomością. 

W moim śnie pojawiła się wielka willa. Mimo, że nigdy wcześniej jej nie widziałam to nie bałam się tam wejść, bo z jakiegoś powodu wiedziałam, że nic mi się nie stanie. Było tam wiele obrazów-portretów. Przedstawiały chyba jakąś rodzinę, ale nie było mi dane się tego dowiedzieć, gdyż ktoś zaczął ze mną rozmawiać:

-Victorio October.

- Kim jesteś?! Co tu robisz?! Czemu ze mną rozmawiasz?!

-Nie bój się mnie. To ja powinienem zadać ci te pytania. Jestem Aron, Aron October. Gdybym nie potrzebował nie sprowadził bym cię tu. -Powiedział nieznajomy.

-Więc, dlaczego mnie tu sprowadziłeś? –Zapytałam lekko przestraszona.

-Nie widzisz nic dziwnego w tym, że masz na nazwisko October? Gdzie w języku ojczystym twojej matki to „Październik" Nie odpowiadaj. To było pytanie retoryczne. Ja ci wytłumaczę. Jesteś potomkiem sekretnego rodu, rodu October. Nasz ród mieszka tu od 1890 roku. Potrzebujemy twojej pomocy inaczej wszyscy dowiedzą się o naszym sekrecie. Gdy się obudzisz udaj się do lasu, tam znajdziesz wille w której teraz się znajdujemy. Tam dowiesz się reszty. Masz miesiąc inaczej... -Chłopak zniknął a ja się obudziłam. Tak, ja i moje szczęście! A co jeśli w ten miesiąc mi się nie uda to nie daj boże, ktoś mnie zabije. Oh Viki, oglądasz za dużo horrorów. Najgorsze jest to, że nikt nigdy nie był w tym lesie. Pewnie dlatego, że ten las był ciemny, głęboki i przerażający. Taki typowo z horroru. A ja mimo, że uwielbiam horrory-lasu się bałam.

***

Kiedy po jakiejś godzinie w końcu zebrałam się na odwagę i ruszyłam do lasu zaczęło się najgorsze.

Gdy szłam zauważyłam sylwetkę kobiety! Przestraszyłam się strasznie. Może to ktoś z rodziny Arona. Co ja gadam!? Gdy szłam dalej zauważyłam, że to Pani Rozalina. Ta która zawsze jak przychodziła do mamy przynosiła mi książki. Bo pracowała w bibliotece. Tym razem było z nią coś nie tak. Była to kobieta w średnim wieku jednak biegła! Bardzo mi to nie pasowało i się wystraszyłam, więc od razu naciągnęłam kaptur mocniej w nadziei, że mnie nie pozna i tylko minie. Jednak...

„Dzień dobry" przeszło mi przez myśl żeby powiedzieć.

-Victoriu! Proszę podejdź do mnie! -Krzyknęła do mnie staruszka.

-Tak? –No i koniec.

-Gdzie są twoi rodzice? -Zapytała, ale z jej głosem było coś nie tak.

-W-wyjechali. -Odpowiedziałam drżącym głosem.

-W sprawie służbowej? – CO. TO. MA. ZNACZYĆ!? Bardzo spanikowałam.

-T-t-t-tak, s-s-skąd P-pani wie, nikomu o tym nie mówiliśmy... -nie było mi dane skończyć.

-Victoriu, dokąd tak biegniesz? Śpieszysz się tak, że...

-Do widzenia! – Krzyknęłam i szybko odbiegłam. Z Panią Rozaliną było coś nie tak. Zachowywała się strasznie dziwnie, jak nie ona. Nagle się przewróciłam, a gdy się podniosłam zauważyłam wille z mojego snu... 

Pora poznać tajemnice October. Dokładnie wiedziałam gdzie iść by spotkać Arona, ale nie spotkałam go. Spotkałam cały mój ród! Znaczy podobno moją rodzinę. WIDZIAŁAM DUCHY. Tak dokładnie piętnaście duchów. Nic nietypowego, nie?

-Hej! - Krzyknęła mała dziewczynka. Zrobiła mi się jej szkoda. Odeszła w tak młodym wieku. Smutne.

-Mia. Może najpierw się przedstawimy, a potem pobawisz się z kuzynką. -Co!? KUZYNKĄ!!!! TO ILE JA MAM LAT!?

-Dzień dobry? -Powiedziałam, a potem ledwo słyszalnie dodałam -Chyba.

-Witaj. Wiedziałem, że tu przyjdziesz.- Powiedział, nie kto inny jak Aron.-Mam nadzieję, że nie boisz się tu być. Usiądź.- Wskazał na miejsce obok tego na którym sam siedział. Miałam wielką pokusę, żeby go uszczypnąć i sprawdzić, czy serio jest duchem. Powstrzymałam się, ale za to zapytałam:

-Czyli wy wszyscy jesteście moją rodziną?

-Nie. -Odpowiedział Aron, a ja aż się wzdrygnęłam.

-Jak to? Ty nie jesteś w mojej rodzinie?
-Nie, mimo, że mam na nazwisko October nie jestem z TOBĄ spokrewniony. –Wiem, ja wiem, że to mega dziwne, ale poczułam jakąś dziwną ulgę gdy Aron tak mocno podkreślił, że akurat ze mną niej jest spokrewniony. Przyznam, jego bałam się najbardziej. W końcu mnie nawiedził, nie?

-Victoria... -Zamarłam. Usłyszałam głos mojej prababci. Nie znałam jej, ale jej głos poznałam przez to, że rodzice puszczali mi taśmy na których ona recytowała wiersze.

-Babcia? -Zapytałam niepewnie

-Tak! -Odpowiedziała staruszka

No więc, poznałam kolejno:

Arona, który nie był ze mną w ogóle;

Mie, moją kuzynkę, gdyż jej mama i moja prababcia była jej siostrą;

Elisabeth, czyli moją prababcie;

Hannah, ja naprawdę nie wiem kto to jest;

Charles, bo ja wiem kto, ale mu nie ufam nie widać mu twarzy. Boje się go!;

Eve, ja nie mogę, nie zdziwiłabym się gdyby to była moja siostra;

I paru innych... No to tak, PRZERAŻAJĄCE!

-Po co mnie tu ściągnąłeś? – Zapytałam

-Wiesz już, że potrzebujemy twej pomocy, ale na razie nie ufamy ci aż tak by ci powiedzieć czemu.                                                                             

Sekretny Ród OctoberWhere stories live. Discover now