PROLOGUS:

2 1 0
                                    

         Piekłem nazywano miejsce, do którego zsyłano dusze grzeszników, których win nie odkupiła żadna z możliwych pokut. Miało być ono mrocznym dnem przepełnionym winą i bólem, którym przewodził sam Lucyfer, jeden z upadłych aniołów, który nieodwracalnie sprzeciwili się Bogu. Miało ono być porażką. Najgorszą z kar.

          Nikt nigdy jednak nie wspominał o tym, że Szatana spotkać można było i w kranie żywych, a grzechy ciążące na naszych barkach sprowadzać nas będą do pokuty i wtedy, gdy dusza wciąż uwięziona będzie w naszym ciele. Nikt nie wiedział, że Ziemia była gorsza od Piekła.

           Natomiast ja wiedziałam, że nie zasługiwałam na rozgrzeszenie. Oboje nie zasługiwaliśmy na nic prócz długiego cierpienia.

          Miałam świadomość tego, że ból i mrok ciągnąć będą się za mną już zawsze, że droga mojego życia usłana będzie palącymi jęzorami ognia których muśnięcia wypalą dziury w mojej duszy. Nie chciałam od tego uciekać. Nie, gdy wiedziałam, że nie pisana mi była łaska. Nie miałam zaznać spokoju, gdyż sama go sobie odbierałam. Robiłam to naiwnie wierząc, że któregoś dnia uda mi się wygrać. Chciałam wygrać. Chciałam zaznać dobra, o którym mówili wszyscy Bogobojni, o którym pisali wszyscy wierzący i które wyznawali wszyscy żałujący. Ja przestałam żałować, czym podpisałam własny wyrok.

           Bawiłam się w berka z samym diabłem. Niestety, za każdym razem ten okazywał się szybszy, a mój los coraz to okrutniejszy.

           Mimo tego, nie poddawałam się tlącym się pod stopami iskrom, mimo, iż powinnam zrobić to nim dosięgłyby mnie te najbardziej rozżarzone fale. Ale ja lubiłam z nim igrać. Lubiłam ryzyko jakim się okazywał. Lubiłam drażnić, dmuchać i rozjuszać. Sprawdzać, w którym momencie przekroczę granice, której twardo powinnam się trzymać i jak wiele przyjdzie mi za to zapłacić. Jak dużo wtem stracę i jaką karę poniosę. Jak wielki ból odczuję.

           Lubiłam poddawać się mrokowi. Dawałam mu się pochłonąć, by zobaczyć czy i tym razem rozjaśni drogę mojego stracenia. Byłam ciekawa, czy teraz również ukoi chłosty jakimi mnie uraczono. Niczym głupia ufałam Diabłu mając nadzieję, że ten nie pozwoli mi upaść. A on mnie złapał. Pochwycił mą dłoń, gdy tonęłam, jednak czym był ten ratunek, jeśli po nim nastąpiło to, czego obawiałam się najbardziej. Nastąpił mrok. A po tym potknięciu nie podniósł mnie nikt.

           Gdy już spadłam, niezdolna do uniesienia, pozwolił, by to właśnie ciemność zawładnęła moim ciałem, nieodwracalnie zatracając je w swej krainie.

           Był tym wszystkim – moim katem, rozgrzeszycielem i kusicielem zarazem. A jego czyny nigdy nie miały w sobie łagodności. Były grzechem. Ich najczystszą definicją.

          Szukając w nim dobra, można by poczuć się tak, jakby próbowało się odnaleźć gwiazdę, na zachmurzonym niebie. Nie dało się, ponieważ całkowicie przysłaniała go czerń. Jej warstwa była na tyle gruba, że najdłuższej szpony nie były w stanie przebić się przez jej zbroję. Była jego duszą i ostoją, jego ciałem oraz sercem, lecz jakimś cudem udało mu się zarazić nią i mnie.

         Tonęłam wraz z nim, sycąc się ciepłem, jakie dawało mi przebywanie w jego żywcem palących ramionach. Nie szukałam drogi ucieczki, bo wiedziałam, że pomoc nigdy miała nie nadejść. Zostałam stracona. Pogodziłam się z tym, gdy tylko sama zaczynałam odczuwać satysfakcję, spoglądając na tlący się wokół nas ogień. So smoke 'em if you got 'em 'Cause it's going down All I ever wanted was you I'll never get to heaven 'Cause I don't know how. Upadliśmy. Na samo dno.

          Oboje staliśmy się tymi czarnymi charakterami, jednakże jak można było lśnić w świecie przepełnionym mrokiem? Kara byłą jedyną pewną w naszym życiu. W istnieniu z dala od Boga, z dala od jego łask.


Witam wszystkich w prologu drugiej części dylogii. Pierwszy rozdział zostanie wstawiony już jutro natomiast pozostałe rozdziały będą wstawiane w każdy piątek. Do następnego!

ARDEATOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz