Powoli uczę się życia w prawdziwej rodzinie, choć ostatni tydzień to dla mnie istna huśtawka uczuć. Każdego ranka, tuż po przebudzeniu, nie otwieram oczu. Boję się, że ostatnie dni, to tylko sen. Gdy tak myślę, boli mnie brzuch. Czasem ten ból jest tak dokuczliwy, że zwijam się w kulkę. Dopiero po dłuższej chwili rozpoznaję zapach płynu do płukania, miękkość materaca i roztaczający się w całym domu nastrój. To głupie, wiem, bo niby jak dom może mieć nastrój?
Może.
I ma.
Ten w poprzednim mieszkaniu był podobny do zalegającego pod łóżkiem kota z kurzu: szary, skołtuniony i smętny. U Kurtisów jest jak wata cukrowa: słodki, mięciuchny i kolorowy.
Dziś jednak ta wata cukrowa ma gorzkawy posmak. Boli mnie głowa. Nie mam ochoty wstawać, ale muszę. Uchylam powieki i od razu widzę czarną, prostą sukienkę przewieszoną przez oparcie krzesła. Chyba powinno być mi smutno. Umarł mi tata.
Nie, nie umarł.
Zabiłam go.
Może dlatego zamiast smutku, czuję... pustkę. Tak, jestem po prostu pusta. I zgnieciona. Jak kartonik po mleku.
Kiedy siadam, ból przybiera na sile. I wtedy to zauważam: czarno-żółty transformers stojący na szafce tuż obok mojego łóżka. Nie było go, gdy się kładłam. Kto w takim razie go przyniósł? Alex!?
Pustka w moim ciele wypełnia się ciepłem. Tłumiąc uśmiech cisnący się na usta, biorę zabawkę ze stolika i idę do pokoju chłopaków. Wchodzę bez pukania. Nic nie mogę na to poradzić, że ciągle o tym zapominam.
— Alex...
— Wiesz, możecie sobie przybić sobie z Kosmą piątkę – chłopak nie daje mi jednak dojść do słowa. - On też nigdy nie puka!
Nie wiem czy jest na mnie zły, czy tylko udaje. Stoi na środku pokoju w samych bokserkach. Jest mocno szczupły, ale nie to sprawia, że odejmuje mi mowę, a okropna blizna ciągnąca się przez jego klatkę piersiową. Na sam widok aż boli mnie w okolicach mostka. Powstrzymuję się, by nie potrzeć się w tym miejscu.
— Przypominam ci, że to też mój pokój. Niby po co mam pukać? – głos Kosmy wybrzmiewa spod kołdry, którą chłopak ma naciągniętą tak, że w zasadzie go spod niej nie widać.
— Zanim ona się pojawiła, nie był...
Auć. To nie było miłe, krzywię się na tę uwagę.
— Szlag by to... To nie tak Nelly, że mi to nie pasi – Alex najwyraźniej czuje się w obowiązku wytłumaczyć. – Po prostu pod tym względem jesteście podobni. Ale chyba coś chciałaś, nie? Skoro wpadasz tu z samego rana. W piżamie. BEZ PUKANIA.
Wyraźnie nie mógł sobie darować ostatnich słów.
— Znalazłam to u siebie – unoszę transformersa do góry.
— Bumblebee. Strzegł cię w nocy. Ktoś musiał, skoro my nie możemy – Alex mruga do mnie porozumiewawczo. Wiem, że nie powinnam, ale nie mogę przestać się gapić na tę jego bliznę.
— Strzegł mnie w nocy? – dziwię się. – Po co?
— Płakałaś – głos Kosmy dobiega spod kołdry, na co się czerwienię.
Nic nie pamiętam. Wcześniejszy dobry nastrój znika zastąpiony wstydem. Gapię się w swoje bose stopy. Nagle drewniany parkiet wydaje mi się potwornie zimny. Chcę wrócić do siebie.
— Mistrz kultury i taktu! – rzuca kąśliwie Alex, po czym podchodzi do mnie. Wiem, bo czuję jego ciepłą dłoń, którą wyjmuje auto bota z mojej ręki. – Znów miałaś koszmar – szepcze, a ja unoszę głowę i patrzę w jego zielone oczy. Widzę w nich troskę, a ten szept odczuwam w całym ciele. Jest przyjemny. - Tylko nie wygadaj mamie, że byłem u ciebie w nocy.
CZYTASZ
Gdybyś się nie zjawiła... #1 (BĘDZIE WYDANE - wydawnictwo Papierowe Serca)
Teen FictionMówili na nią Słońce... Zjawiła się nagle, ogrzewając moje złamane serce i sprawiając, by biło każdego dnia, choć nie miało już sił. Chociaż ja nie miałem już sił. Chociaż myślałem, że z połową serca nie jestem w stanie pokochać. Myliłem się. Była...