3 Anna

105 8 0
                                    


-Anna na dół!

Ryk ojca było słychać chyba w całej Ottawie. Natychmiast wybiegłam z pokoju nie chcąc oberwać kolejny raz. Poprzedni siniak jeszcze nie zniknął.

-Pan Jonsson dzwonił, twój narzeczony przybędzie za dwie godziny. Claire doprowadź ją do jako takiego stanu by się nie wystraszył. Zwrócił się do mamy.

-Oczywiście kochanie. Chodź dziecko.

Ojciec rozpoczął wydawanie poleceń służbie a my z matką ruszyliśmy na górę. Wzięłam prysznic. Założyłam bieliznę. Mama zrobiłam mi makijaż, pomalowała paznokcie i uczesała. Na koniec założyłam sukienkę. Uff... Wyrobiliśmy się, do przybycia narzeczonego zostało dziesięć minut. Zeszliśmy na dół i usiedliśmy w salonie. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyć poszedł mój ojciec. Robił to tylko wtedy gdy miał przybyć ktoś naprawdę ważny. Wpuścił mojego narzeczonego. Cóż. Wydoroślał. Z głupiego gnojka przemienił się w naprawdę przystojnego mężczyznę. Mam nadzieję, że wewnętrznie również się zmienił bo chyba się zastrzelę jeśli nie.

-Dzień dobry państwu, dzień dobry Anno.

Jak oficjalnie... W końcu to małżeństwo biznesowe.

-D-Dzień dobry. Wydukałam.

-Może usiądziemy. Zaproponował ojciec.

Służba się spisała. Mimo stosunkowo wczesnej pory na obiad przygotowano prawdziwe rarytasy. Ja jednak nie miałam apetytu. Jedynie skubnęłam trochę sałatki. Ku zadowoleniu ojca który zmuszał mnie do diety. Ojciec z moim przyszłym mężem rozpoczęli rozmowy na temat przyszłości firmy. Przysłuchiwałam się temu bez specjalnego zainteresowania. Na mnie w ogóle nie zwracał uwagi. Tak będzie wyglądało nasze małżeństwo? Nocami będzie mnie pieprzył a w dzień ignorował? Dla mnie może być. Jeszcze znajdę mu kochankę by i pieprzenie odpuścił.

-Ma pan te dokumenty? Spytał ojca mój narzeczony.

-Chyba tak. Muszę poszukać, ale to może chwilę potrwać.

-To się świetnie składa. Chciałbym porozmawiać z narzeczoną na osobności. Widzę, że macie piękny ogród. Może mi go pokażesz? Zwrócił się do mnie.

-Tak, jasne, chodźmy.

Wyszliśmy przez salon do królestwa mojej mamy. To był jej azyl przed ojcem psycholem. Nigdy tu nie zaglądał. Jak byłam mała często pomagałam mamie w sadzeniu kwiatów. Chociaż słowo pomagałam to przesada. Więcej ze mną było problemów niż pomocy. Później gdy raz czy drugi matka nie stanęła w mojej obronie gdy ojciec mnie lał odwróciłam się od niej i przestałam tu przychodzić. Jedynie gdy ogród był pusty przychodziłam czasem z leżakiem i książką.

-Macie świetnego ogrodnika. Pochwalił nieistniejącą osobę mój narzeczony.

-O nie, to wszystko dzieło mamy.

-Naprawdę? Imponujące!

-Tak to jej królestwo.

-Słuchaj chciałbym cię przeprosić za moje zachowanie kilka lat temu.

Mój prawie mąż mnie przeprosił. Czy ja śnię?

-Nic się nie stało. Już o tym prawie zapomniałam.

-Mimo wszystko przepraszam. Byłem wtedy głupim gówniarzem.

-Byłeś starszy niż ja teraz. Według ciebie jestem głupią gówniarą?

-Dziewczyny szybciej dojrzewają. Odparł z uśmiechem. A więc nie złapał się na moje marne udawanie obrażonej.

-Ciebie też zmusili?

Małżeństwo plus VatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz