35. Ci... cichutko.

8K 320 32
                                    




– Możemy porozmawiać na osobności? – spytał cicho Salvatore, niemal wprost do ucha Giny. Jego ciepły oddech otulił odsłoniętą szyję kobiety, która wzdrygnęła się i odruchowo odwróciła głowę, by spojrzeć w czarne oczy diabła.

–  Nie wiem, czy to dobry pomysł –westchnęła chcąc ukryć lekkie zakłopotanie.

– Boisz się mnie? – spytał głosem, który powodował gęsią skórkę na jej ciele.

– Nie boję się ciebie, Salvatore. Wielokrotnie zostawaliśmy sami. Poza tym, zapominasz, że być może to ja mogłabym wyrządzić ci większą krzywdę niż ty mnie.

– Nie mamy powodów, by krzywdzić siebie nawzajem Gino – powiedział patrząc jej prosto w oczy – czyż nie?

– Chyba masz rację.

– Więc dlaczego jesteś zdenerwowana? – nie odpuszczał.

Gina nie odpowiedziała. Poczuła jak jej oddech wyraźnie przyspieszył. I doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Salvatore również wie, co jest grane. Kącik jego ust uniósł się delikatnie, zdradzając jej podejrzenia. Nachylił się mocniej a do jego nozdrzy dotarł waniliowy zapach Giny. Mruknął z aprobatą muskając niby przypadkowo jej przedramię. Kobieta cofnęła rękę, spoglądając kątem oka na Gabriela. Ten nie spuszczał z nich oczu zastanawiając się, jak bardzo bezczelny zamierza być diabeł z Palermo, jawnie flirtując z jego narzeczoną.

– Mam dla ciebie propozycję – szepnął głosem, w którym wyczuwała obietnicę grzechu.

Dobry Boże.

Marchetti uniósł dłoń i odgarnął z jej czoła zbłąkane kosmyki muskając blady policzek kobiety swoimi zimnymi palcami. Gina wstrzymała powietrze zastanawiając się, dlaczego tak się zachowuje. Przecież...

I wtedy coś srebrnego błysnęło jej przed oczyma.

I ujrzała rogi diabła a na nich wyżłobione inicjały SM.

Spinki, które mu podarowała rok wcześniej.

– Nosisz je... – wymruczała niemal bezgłośnie w jej oczach zalśniła wilgoć.

– Każdego dnia – powiedział pewnym siebie głosem bacznie obserwując jej reakcję.

– Dlaczego?

– Bo są od kogoś cholernie dla mnie ważnego – wyjaśnił.

Przez krótką chwilę po prostu wpatrywali się w siebie. Bez mrugnięcia okiem, bez przerwy na zaczerpnięcie oddechu.

– Co to za propozycja? – rzuciła Gina wyrywając się z mgły wspomnień, próbując na szybko zmienić temat.

– Nie tutaj – mruknął z dezaprobatą – Przejdźmy się.

– Masz pięć minut– powiedziała zdecydowanym tonem, którym chyba sama sobie chciała dodać odwagi.

– Zaraz wracamy, oprowadzę Salvatore po rezydencji. Sprawdzimy co z chłopcami – wyjaśniła siedzącemu naprzeciwko Gabrielowi oraz Mauro, których miny wyrażały zaniepokojenie i troskę – Wszystko w porządku – dodała.

– Prowadź – usłyszała głos Marchettiego.

W ciszy przeszli w kierunku schodów a następnie stawiali niemal bezgłośne kroki idąc ciemnym korytarzem wzdłuż pokojów na piętrze. Minęli trzy pary drzwi aż doszli do tych właściwych, za którymi mieściło się królestwo Demone i Morte.

– Co to za propozycja? – głos Giny przerwał ciszę.

– Podpiszę te pieprzone papiery, ale mam jeden warunek.

SŁUŻĄCA DIABŁA (Bracia Marchetti #1) (18+) ZOSTANIE WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz