Rozdział 3

15 4 4
                                    

STEPHANIE

Uśmiechnęłam się szyderczo, słysząc opowieści mojego przyszywanego brata o swoim dzieciństwie. Sięgnęłam po dosyć wysoką szklankę, której zawartością była idealnie schłodzona Pepsi Max. Wzięłam kilka zgrabnych łyków picia i wsłuchiwałam się dalej w opowieści Ethana o tym, jak spadł z drzewa.

W niektórych momentach miałam ochotę się śmiać. Nie wiem, czemu.

– No i wchodzę na to drzewo po te jabłko dla taty i nagle upadam. Powinienem być w szpitalu, ale nie byłem, ponieważ o dziwo spadłem na cztery łapy. Niczym kotek. Zresztą, moja mówiła wtedy mówiła sama za siebie, bo miałem minę przypominającą srającego kota.

Zaśmiałam się. Wygłos mojego śmiechu był zarówno wyrazisty, jak i odpowiedni. Zaś śmiech Ethana, który śmiał się razem ze mną przypominał nawet nie powiem co. Momentami jego śmiech brzmiał jak taki srający kot.

Rozkosznie.

– A ja pamiętam, jak weszłam do kuwety mojego dawnego kota w wieku sześciu lat. – Zaśmiałam się po raz kolejny, sprawiając, że salwa śmiechu nie znikała na ani kawałek sekundy. – W dodatku była cała w kupie.

– Naprawdę? – odparł. – Naprawdę miałaś kota? – zapytał z niedowierzaniem w głosie.

– Mama mi go podarowała w wieku czterech lat. Był on słodki, biały i taki puszysty. Nazywał się Amber. Dawniej chciałam go nazwać Everlee, ponieważ sądziłam, że będzie brzydki, jak mój wróg zza czasów przedszkola. Ale był taki piękny... Zresztą jak każdy w schronisku, w którym byłam, wybierając to zwierzę – wyjaśniłam.

– I co się z nim stało? – zapytał zaciekawiony Ethan.

– Umarł – rzekłam krótko bez poczucia smutku.

Czas przyzwyczaił mnie do bólu, jaki po sobie pozostawiła jego śmierć. Bo czas nie leczy ran, tylko przyzwyczaja do pewnego stanu faktycznego.

Potarłam ręką swój w miarę prosty nos, po czym dopowiedziałam:

– Zmarł śmiercią naturalną. Miał cztery latka, kiedy zmarł.

A ja wnet poczułam nagły przypływ nostalgii sprzed tamtego momentu.

***

Był pochmurny wieczór, kiedy Amber, moja ukochana kotka, leżała na starym, brązowym fotelu w salonie. Już od kilku dni nie miała ochoty się bawić ani jeść.

Mama mówiła, że jest bardzo chora, a ja czułam, że coś jest nie tak. Patrzyłam na nią, próbując zrozumieć, dlaczego nagle stała się taka słaba.

– Wszystko będzie dobrze, Amber – powiedziałam cicho, głaszcząc jej miękkie, białe futerko.
Amber tylko lekko mrugnęła na moje słowa, ale nie miauczała jak zwykle. Czułam łzy napływające do oczu, choć starałam się być dzielna i w stu procentach opanowana. Ale mi nie wychodziło.

– Stephanie, może powinnaś pójść spać – zaproponowała mama, kładąc rękę na moim ramieniu. – Amber potrzebuje teraz spokoju.

– Nie chcę, mamo. Chcę być przy nim – odpowiedziałam stanowczo, choć mój głos się łamał. Czułam, że muszę być blisko Amber, bo bałam się, że to nasze ostatnie chwile razem.

Nagle Amber zaczęła dziwnie oddychać, jakby jej brakowało powietrza. Jego małe ciało drżało, a ja poczułam, jak moje serce bije szybciej.

– Mamo, co się dzieje z Amberem? – zapytałam przerażona.

Mama podeszła bliżej, a na jej twarzy pojawił się smutek.

Finally Fine Heard | Tom 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz