Rozdział 1

280 10 4
                                    


"– Rozpocznij od początku...

a później czytaj,

póki nie dotrzesz do końca:

wtedy przestań czytać."


ALICJA

– Wypier... j! – Ojej, czyżby królowa ciemności chciała się pozbyć swojego księcia?

Mamusia rozpoczęła kolejny akt wielkiej sztuki teatralnej z gatunku komedio-dramat pod tytułem "Mężczyźni mojego życia". O zgrozo, przyszło mi na tym spektaklu zajmować miejsce w pierwszym rzędzie. Gra aktorska jak i samo przedstawienie marne. Nie polecam. Jest nadzieja, niestety nikła, że niejaki Edward posłucha tej "miłej prośby" i zniknie, choć na trochę. Publika najchętniej usunęłaby go na stałe z obsady, ale cóż nie na wszystko można wpłynąć

Czy dziewiąta rano to odpowiednia godzina na krwawe kłótnie i rzucanie talerzami? Może należałoby to jakoś prawnie unormować, albo chociaż w ramach dobrego obyczaju awantury powinno się wszczynać po obiedzie. Kiedy brzuszek już pełny, a oczka się kleją do popołudniowej drzemki. To mogłoby ocalić kilka niewinnych talerzy. Nie zdążyłam nawet zejść na dół celem przyswojenia porannej porcji kofeiny, co poważnie odbijało się na moim poziomie cierpliwości. Pozwoliłam sobie na nieco dłuższą drzemkę z racji tego, że do pracy miałam dopiero na drugą zmianę i ostatecznie strasznie tego żałowałam. Kłótnia toczyła się w kuchni i nie zamierzałam się tam pokazywać, aż nie skończą lub ewentualnie któreś nie padnie z wyczerpania, co było całkiem możliwe. W końcu nie wchodzi się na pole minowe, prawda? W tym konkretnym przypadku istniało wielkie prawdopodobieństwo, graniczące z pewnością, że te dwa ładunki eksplodowałby mi prosto w twarz. Czy mieliby o co się przyczepić? Niekoniecznie, ale to akurat nie stanowiło problemu. Dla chcącego nic trudnego.

– Wiecznie się czepiasz! – grzmiał Edek.

– Bo łazisz za obcymi babami! – syczała matka, jakby takie zachowanie nie było czymś normalnym u jej partnera.

Bogini chaosu, przeważnie wylewała swoje żale do świata na mnie, dlatego ten uroczy pokaz stanowił niecodzienną odmianę.

Usiłowałam nie skupiać uwagi na tej głośnej wymianie uprzejmości, co nie było takie proste. Ściany w naszym domu, niestety nie należały do dźwiękoszczelnych, a wytłumienie donośnego głosu, Natalii mogłoby graniczyć z cudem. Mamusia oraz jej niesamowity i idealny, jak go sama opisywała, Edward spotykali się od prawie dwóch lat tyle, że z częstymi przerwami w trakcie, których zastępował go jakiś inny cudowny nieszczęśnik. Nie wiadomo, jak będzie tym razem. Można się w tym pogubić i prawdę mówiąc już dawno odpuściłam sobie próby doliczenia się, który to już delikwent z kolei. Był nawet okres, kiedy przestałam zapamiętywać ich imiona, bo tak często się zmieniali. Nazywałam ich zdrobniale "ten".

Trzask. Kolejny dźwięk szkła rozbitego o ścianę. Idę o zakład, że tym razem to jego ulubiony kubek. Mam taką nadzieję i szczerze, czułabym ogromną satysfakcję, gdyby rozbił się na jego durnym. Czy to możliwe, że jestem złym człowiekiem miewając takie myśli i życzenia? Nie. Gdybyście go znali, to rozumielibyście, że takie myśli zwyczajnie same zaczynają kiełkować w głowie po zaledwie kilku minutach spędzonych w jego towarzystwie. Co ta kobieta w nim widzi? Po za tym, że robi jej dobrze. Ten facet to chodząca czerwona flaga. Od kiedy ten jakże urokliwy dżentelmen zagościł w naszym życiu na dłużej, mamy stanowczo mniej zastawy śniadaniowo-obiadowej.

U mnie w pokoju, niczym w schronie przeciw rakietowym chował się mój mały braciszek. Mała słodycz na dwóch nóżkach. Nie, Edziu czterdziestoletni, wiecznie skacowany, nie jest jego ojcem. Na szczęście nie jest niczyim ojcem, a przynajmniej nic nam na ten temat nie wiadomo. Młody nie miał aż takiego pecha, wystarczyła mu niestabilna emocjonalnie matka. Niestety, póki co ojcem też nie może się pochwalić. Żadne z nas nie może.

It's always been youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz