25. Zaklęta w czasie

148 11 3
                                    

Dzisiejsza noc była tragiczna.

Nie jestem w stanie przybliżyć liczby moich wszystkich zmian pozycji, kręcenia się lub wstawania do łazienki, w której nie robiłam niczego innego prócz bezczynnego wpatrywania się w lustro. Pomimo wygody materaca Gabriela moje ciało nie potrafiło się rozluźnić na tyle, aby pogrążyć się w spokojnym śnie. W rezultacie ciągle się przebudzałam.

Jakoś nad ranem, kiedy kolejny raz próbowałam zasnąć, Gabriel po cichu podniósł się z łóżka, aby rozpocząć swój dzień. Co śmieszne, nie było tajemnicą, że to właśnie tak wyglądał standardowy plan jego dnia, jednakże moja chora głowa i tak musiała sobie wmówić, że zakończył swój sen przeze mnie. Że to moje kręcenie się i chodzenie w tą i w tamtą irytowało go na tyle, że bez słowa postanowił wyjść z pokoju.

To zaś wywołało we mnie niesamowitą chęć płaczu. Poskromić mi się ją udało tylko dzięki świadomości, iż Gabriel może wrócić do pokoju w każdej chwili, a nie zamierzałam przecież ryzykować przyłapaniem mnie na kolejnym małym załamaniu. Co swoją drogę na dobre mi wyszło, bo po jakiejś godzinie Mitchell faktycznie wrócił do sypialni z zamiarem zażycia prysznicu.

Kiedy po dwudziestu minutach stamtąd wyszedł, udałam swoje magiczne przebudzenie. Późniejsze ogarnięcie się, zjedzenie śniadania i wyjście z mieszkania minęło jak z bicza strzelił.

— Czyli dziś obowiązek odwiezienia cię spoczywa na barkach Louisa? — zapytał Gabriel, zatrzymując się pod biblioteką.

— Tak, ale najpierw pojadę do Igora. — przytaknęłam niemrawo, nie mogąc się doczekać wyjścia z auta. Ciężko mi się na niego patrzyło, kiedy w głowie cały czas odtwarzałam sobie słowa dziewczyn. — Wezmę z mieszkania najważniejsze rzeczy, bo wszystkich nie uda mi się wziąć naraz. Nie będzie ci to przeszkadzało?

— Oczywiście, że nie. Przyjadę po ciebie i pomogę ci w pakowaniu — zaproponował, co skomentowałam nikłym uśmiechem. Nie zasługujesz, nie zasługujesz, nie zasługujesz. — A wieczorem cię gdzieś zabiorę.

— Powoli zaczynasz przesadzać. Co za dużo romantyzmu, to niezdrowo. Jeszcze się do tego przyzwyczaję i co wtedy?

— Nic — wzruszył luźno ramionami. — W kwestii naszych wyjść nie przewiduję żadnych zmian.

— Czyli od zawsze jesteś takim romantykiem, tylko po prostu nikt nie wykorzystał twojego potencjału?

— Dokładnie.

Pokręciłam z uśmiechem głową, próbując ukryć każdą oznakę mogącą świadczyć o tym, jak źle czułam się w tym momencie. Nie potrafiłam patrzeć na jego twarz, będąc świadoma tego, co aktualnie rozgrywa się w mojej głowie. Jaka burza myśli mnie zaatakowała przez jedną podsłuchaną rozmowę.

Nie chcąc jednak wzbudzać zbędnych podejrzeń, postanowiłam na pożegnanie szybko cmoknąć go w świeżo ogolony policzek, rzuciwszy krótkie miłego dnia. Niestety, nie przewidziałam, że takie pożegnanie nie będzie mu odpowiadało.

Nie zdążywszy złapać chociażby klamki od auta, poczułam na swoim karku dłoń, która nie wahała się przed ponownym przyciąganiem mnie do męskiego ciała. Nimbym się zorientowała, a jego wargi już z mocą lądowały na moich.

Wcześniej pocałunki z Gabrielem napawały mnie komfortem i poczuciem, że rzeczywiście mogę być dla kogoś ważna. Tym jednak razem moja głowa nie potrafiła przyjąć tego błogiego poczucia bezpieczeństwa, zatruwając tę chwilę kolejnymi wątpliwościami oraz niepokojami.

Miałam wyrzuty sumienia, że nie umiałam odpowiedzieć na te pocałunki z taką swobodą, z jaką robiłam to dzień wcześniej.

— Teraz mogę życzyć ci miłego dnia — powiedział po odsunięciu się ode mnie.

MarionetkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz