Zostałam obudzona przez tatusia, który miał już naszykowane ubranka.
-Hejka-powiedziałam szczęśliwa, nawet nie wiem dlaczego ale ok.
-Cześć Myszko. -powiedział tata, po czym poszliśmy do łazienki, umyłam ząbki, i tata rozczesał mi włosy, teraz jesteśmy w pokoju i tata ubiera mnie w to:-Idziemy na śniadanko?-Zapytał się tata, ale i tak pewnie będe musiała iść zjeść.
-Nie chce.
-Lissy, nie zaczynaj znowu tego tematu.-po wiedział do mnie tata, więc stwierdziłam, że nie chce go jeszcze bardziej zdenerwować.-A jak zjesz ładnie to Marcus się z tobą pobawi.
-jejejeje!!!!-Zaczęłam piszczeć ze szczęścia-a ty sie pobawisz ze mną?
-Tak, ale po obiedzie.
-Okiś,to możemy iść -po wiedziałam i zeszliśmy na dół do kuchni, wszyscy już na nas czekali.
-Hejka-powiedziałam szczęśliwa, w sumie to nie wiem nawet czemu ale ok.
-Cześć Malutka.
-Hejka-odpowiedziała mi święta trójca. Tata spojrzał wymownie na Marcusa.
-Hej Lissy -powiedział nie pewnie, ja do niego podeszłam i go przytuliłam on to odwzajemnił, ale po chwili się odezwał.-wiesz, chciałem ciebie przeprosić, za to co wczoraj powiedziałem, i no... Chcesz się pobawić po śniadaniu?
-Oki! -powiedziałam zadowolona, że się ze mną pobawi. Jeszcze raz go przytuliłam i usiadłam do stołu obok taty i brata. Po chwili dostałam talerz z jajecznicą i pomidorami, a do tego chleb z masłem, a obok w miseczce malinki.
-Lissy owoce dopiero jak zjesz jajecznicę.-powiedział tata, a ja na niego spojrzałam smutno.
-No doblra.-powiedziałam a wszyscy oprócz taty zaczęli się śmiać z tego co powiedziałam, a ja zaczęłam pomału jeść.
-Nie ciem już. Mogę Malinki? -zapytałam z małą nadzieją, że się zgodzi. Tata spojrzał na mój talerz. Po czym się odezwał.
-Morzesz.
-A mogę w salonie? -zapytałam a tata wstał i podał mi talerz kiedy już, siedziałam na kanapie.-A mogę bajki?
-Tak morzesz. -zgodził się, dlatego mi włączył na telewizorze barbie. Zaczęłam jeść i oglądać.
-Idziemy się pobawić? -zapytał Marcus.
-Taaak!! -pisnęłam szczęśliwa. Poszliśmy do mojego pokoju.
-To w co byś się chciała pobawić?
-A może polrysujemy? -zapytałam, a Marcus kiwnął głową na tak. -Tylko nie mam kalrtek.
-To ić do taty po nie. -powiedział, więc ja poszłam do gabinetu taty. Zapukałam, ale odezwał się ochroniarz.
-Panienka do kogo? -zapytał z kpiną.
-Do tatusia. -odpowiedziałam, ochroniarz miał coś powiedzieć ale z gabinetu wyszedł tata.
-Co się dzieje? Lissy co ty tutaj robisz? I gdzie jest Marcus?
-Przyszłam po karrrtki. Łał ja umiem mówić rrrrr!!!-ostatnie pisnęłam szczęśliwa.
-Brawo Lissy, choć dam ci te kartki. -weszliśmy do gabinetu taty, dał mi kartki, a ja poszłam do pokoju.
-Mam te kartki.
-Brawo Lissy umiesz w końcu mówić. -powiedział Markus,i się do mnie przytulił, ja zrobiłam to samo. Rozłożyłam kredki i zaczęliśmy rysować, rysowaliśmy do obiadu.
-Chodźcie na obiad. -powiedział tata. Nawet nie wiem kiedy wszedł. Ja w sumie nie jestem głodna.
-Ja nie idę, nie jestem głodna.
-Lindsay choć. -powiedział poważniej.
-ehh, idę. -powiedziałam i poszliśmy na dół do kuchni. W kuchni siedzieli już wszyscy.
-Ej ty Gamoniu! -wykrzyknął wujek Tony do wujka Dylana.
-Wujek Dyla to Gamoń? -zapytałam uśmiechnięta.
-Ja?! Ja jestem Gamoń?! -oburzył się Wujek Dyla. Ale jak tata zmierzył ich wzrokiem to się uspokoił, razem z Tonym, a Shane zaczął się śmiać.
-Malutka choć do mnie. -powiedział Wujek Will, Marcus dołączył do Shane'a.
-Jakim trzeba być kretynem żeby mówić przy niej takie rzeczy. -wypowiedział się Marcus.
-Jesteś Kretynem. -powiedziałam zadowolona, teraz Marcus dostał spojrzeniem od taty, a Wujek Shane zaczął się jeszcze bardziej śmiać tak, że leżał już na ziemi.
-Dość tego, Tony, Dylan i Marcus, nie wiem jak chcecie to zrobić macie ją tego oduczyć, czas macie do kolacji. -powiedział tata, teraz to wujek Will zaczął się śmiać razem z Shanem. Na talerzach pojawiły się naleśniki, a na stole poustawiane, dżemy,bita śmietana, czekolada, banany, malinki.
-Tatusiuuu prooooszę, mogę malinki?-zapytałam jak najbardziej słodko potrafiłam. Tata się uśmiechnął.
-I co jeszcze? Czekoladę i bitą śmietane?
-Taaaaaak, Kocham cię. -tata się lekko zaśmiał, a święta trójca patrzyła to na mnie to na tate.
-Co jest? -zapytał wujek Dylan. Tata zaczął mi robić naleśnika, mnie najbardziej interesowały malinki na tym naleśniku.
-A dasz mi dużo tych malinek?
-Lissy, ty masz zjeść naleśnika, a nie same maliny.
-No ale one są dobre kretynie. -powiedziałam, a tata najpierw spojrzał na mnie ostro a potem na Marcusa.
-Lindsay Monet, jeszcze raz powiesz takie słowo jak to, bądź inne brzydkie słowo, nie wyjdziesz z domu oraz nie zjesz żadnych słodyczy i malin przez co najmniej 2 tygodnie. Czy zrozumiałaś?powiedział swoim lodowatym głosem, po czym dodał. -To, że święta trójca i twój brat, mówią brzydkie słowa, to nie znaczy, że ty też masz je powtarzać. A teraz zapytam jeszcze raz, czy zrozumiałaś, co do ciebie powiedziałem?
-Tak tato, przepraszam. -powiedziałam i spóściłam głowę na dół.Tata podał mi talerz z naleśnikiem, chłopaki zaczęli się śmiać,Do nich tata też się odezwał.
-Czy ja wam nie mówiłem już kiedyś, że macie nie uczyć jej takich słów? Po obiedzie Dylan, Tony oraz Marcus, przejdziecie się ze mną do gabinetu, wtedy sobie wyjaśnimy tę sprawę.
-No to się wkopał iście Debil... -wujek Will nie dokończył, bo tata na niego spojrzał chyba najostrzej.
-Debil. -powtórzyłam po wujku Willu.
-William ty również przyjdziesz do gabinetu. Lissy, nie powtarzaj tego.
-oki tato. -powiedziałam i zaczęłam jeść maliny. Zjadłam wszystkie i chciałam wziąć kolejne ale odezwał się znowu tata.
-Najpierw zjedz tego naleśnika. -powiedział a ja na niego spojrzałam, ale wzięłam się za jedzenie naleśnika.----------------------------------------------------------------
Hejka, wracam po długiej przerwie, mam na dzieję, że uda mi się pisać regularnie.Mam nadzieję,że się podoba❤
Do zobaczenia❤❤
Słów:922
CZYTASZ
mała Hailie Monet
Фанфикjest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz się dowiedzieć co się wydarzy to zapraszam do czytania. przepraszam za błęndy.