Prolog

1 0 0
                                    

"... Pogoda była naprawdę sprzyjająca, ale nic ciekawego się nie wydarzyło, nawet ptaki rano nie śpiewały, babcia mówi że zwiastuje to duże nieoczekiwane zmiany, ale kto by jej tam wierzył..." 

...

Weszłam do domu od razu chcąc iść po schodach do mojego pokoju, przeszkodził mi w tym nieznany głos dochodzący z kuchni. Nie była bym sobą gdybym nie wpieprzyła nosa w nie swoje sprawy, wiec schowałam się za ścianą i wytężyłam słuch na tyle żeby usłyszeć jak najwięcej z tej rozmowy. 

- Mamy akurat jeden wolny pokój może pan u nas zostać tak długo jak będzie to potrzebne - odezwała się babcia

- po pierwsze niech mi pani nie mówi per pan, mówiłem że mam na imię Marcel, jestem jeszcze nastolatkiem, a jeśli chodzi o nocleg to nie mam w tej chwili jak zapłacić wiec wątpię że będzie mnie stać na ten pokój. Już i tak pani dużo zrobiła - odpowiedział jej, jak przed chwilą usłyszałam, Marcel 

- nie ma takiej opcji kochany, obok mojej Polci jest jeden wolny pokój, nie jest duży ale nie będziesz przynajmniej się szlajał Bóg wie gdzie

Babcia czasami ma za dobre serce. Może ktoś by mi się spytał co myślę o tej całej sytuacji, ale nie po co przecież nie jestem dorosła to nie mam nic do gadania. Nie rozumiem zasad tego domu i chyba nie zrozumiem jeszcze przez bardzo długi czas. 

- moja wnusia powinna zaraz wrócić z dworu to przyjdzie cię opatrzyć, możesz poczekać na nią w salonie a ja w tym czasie pójdę znaleźć tobie Marcelku jakieś ubrania na zmianę - dokończyła kobieta, ruszając w stronę wyjścia z kuchni.

Podbiegłam pod drzwi wejściowe i głośno zamknęłam udając że dopiero co wróciłam. Weszłam do kuchni, jak gdyby nigdy nic i zdążyłam tylko nalać sobie wody do szklanki, a tuż za mną usłyszałam ten sam niski i głęboki głos należący do tego przybłędy. Odwróciłam się lekko w jego stronę słuchając co ciekawego ma mi do przekazania. Patrzył na mnie swoimi oczami w kolorze gorzkiej czekolady spod tego samego koloru przydługiej grzywki nachodzącej mu na oczy z cwaniackim uśmiechem wymalowanym na ustach, już wiedziałam, że coś poszło nie po mojej myśli. 

- To ty jesteś Pola? twoja babcia prosiła żebyś pomogła mi z opatrywaniem - nie ukrywam mam lepsze plany niż pomoc bezdomnemu przybłędzie

- zaraz ci pokaże gdzie mamy apteczkę, ale najpierw może byś się przedstawił co?

- daj sobie spokój, noga ci wystawała zza ściany przy podsłuchiwaniu, ale niech będzie, Marcel jestem 

Serio? Nawet do stania za ściana się nie nadaje? Fantastycznie słyszeć, mógł zostawić tą informację dla siebie. Podeszłam do szafki z lekami, niestety na moją niekorzyść, ktoś kiedyś zamontował te szafki za wysoko. Brunet podszedł do mnie, stanął parę centymetrów za mną i sięgnął wspomnianą wcześniej apteczkę, muskając przy tym delikatnie moją dłoń tą swoją. Praktycznie od razu się odsunął z apteczką w rękach a ten jego uśmieszek nie schodził mu z twarzy.

- sama też bym dała rade to wyciągnąć - powiedziałam oburzona 

- ale zanim ty byś to wyciągnęła ja umarł bym w męczarniach 

- nie przesadzajmy- przewróciłam oczami na słowa bruneta

Nic już nie odpowiedział, w ciszy poszliśmy na piętro, no dobra ja poszłam, on trochę kulał, ale mniejsza o to. Zaprosiłam go gestem dłoni do mojej przestrzeni (do której swoją droga wchodziły tylko i wyłącznie 3 osoby w całym moim życiu) i usadziłam na łóżku. Po 30 minutach był opatrzony a ja poirytowana tym jak ciągle narzekał, że go wszystko boli, że po co ja mu to robię, a do czego służy to, a tamto do czego? Nie interesuj siękurwa ciesz się ze przestanie boleć. Wyszłam na dach przez okno i jak zwykle chcąc się uspokoić odpaliłam papierosa. Zaciągając się tym przyjemnie drażniącym, gorzkim dymem czułam jak poddenerwowanie całą sytuacją się ze mnie powoli ulatnia. Spokój nie był mi dany jednak zbyt długo, ponieważ ten cały Marcel wyszedł na dach chwilę po mnie. Wysunęłam w jego stronę paczkę Winstonów, a ten tylko machnął ręką. 

- nie palę nie będę sobie zdrowia psuł

- zdrowie psuje też zanieczyszczone powietrze którym oddychasz na co dzień, co chwilę tylko wybuchy i pełno czarnego smolistego dymu unosi się wszędzie. Więc wolę popsuć sobie zdrowie sama niż pozwolić na to bandzie debili z karabinami.

Nic już nie odpowiedział. Siedział koło mnie w ciszy patrząc na powoli zachodzące za horyzont słońce. W momencie w którym zgasiłam papierosa o dach i wróciłam do środka olśniło mnie że na sto procent żaden z domowników nie wpadł na pomysł ogarnięcia mu miejsca do spania. Oczywiście cała odpowiedzialność musiała spaść na mnie, nawet jeśli to nie ja zaprosiłam do domu randomowego bezdomnego. Prawda, mamy duży dom, ale nie po to żeby jakiś Marcel lat chuj wie ile za przeproszeniem i chuj wie czy nas nie powybija we śnie panoszył się po nim dłuższy okres czasu. No ale cóż, wstałam, wróciłam do swojego pokoju i poszłam uszykować lóżko dla chłopaka. Po chwili do moich uszu dotarło skrzypnięcie drzwi i już wiedziałam że to brunet wszedł do pomieszczenia.

- musisz wiecznie chodzić za mną krok w krok? - spytałam już lekko podirytowana 

- może musze, może nie musze, kto wie - westchnęłam ciężko mając już dość jego głosu

- przyszedłem pomóc, poza tym nie będę siedział u ciebie, wyglądasz na osobę która ceni sobie prywatność i przestrzeń osobistą

- dobra.. ubierz pościele a ja zejdę na dół spytać babcię czy znalazła jakieś ubrania dla ciebie 

Jak powiedziałam tak zrobiłam, już chwilę później byłam u babci po ciuchy dla chłopaka. Przejrzałam te ubrania i nie pozwolę żeby w takim czymś się gdziekolwiek ze mną pokazał. Zadzwoniłam do mamy z zapytaniem o stare ubrania taty i dowiedziałam się że są na strychu i na spokojnie mogę je wziąć. Wszystko super tylko jest jeden malutki problem, boje się ciemności, a na ten strych nie wchodził nikt od świąt Bożego Narodzenia.. 2 lata temu. Otworzyłam klapę w suficie prowadzącą na strych i rozłożyłam drabinę. I na tym by się skończyło, nie wejdę tam, nie ma takiej kurwa opcji. Zamknęłam strych i stwierdziłam że chłopak sobie poradzi parę dni z tymi ubraniami od babci, a później najwyżej kupię mu coś w czym da się chodzić. Zaniosłam mu ubrania, powiedziałam, że jakby co, to może wbić do mnie (tylko jak będzie czegoś potrzebował oczywiście), i sama poszłam prosto do łóżka. Usiadłam wygodnie przykryta kołdrą, otworzyłam mój pamiętnik i opisałam wszystko co się wydarzyło tego wieczoru. Po zapisaniu praktycznie dwóch stron przemyśleniami i opowiadaniem wydarzeń odłożyłam notes do szafki nocnej, tam gdzie jego miejsce i chwilę później zasnęłam z myślą, że może jednak czas zacząć wierzyć w babcine zabobony..

...

no dobra ponad 1000 słów XD nieźle mnie poniosło

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 12 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Czysty przypadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz