28

443 11 1
                                    

Karen

Spojrzałam na nastolatkę , która dalej płakała. Nicolette ją ubrała i przyprowadziła do hotelowego łóżka a w międzyczasie Rachel przyniosła jej herbatę.

- Gdzie masz telefon to zadzwonimy do rodziców.- powiedziała Rachel a nastolatka spojrzała na nas.

- Nie mam rodziców, moim opiekunem był on.

- Pierwszy raz cię zgwałcił?- zapytała Nicolette zaczesując nastolatce włosy do tyłu.

- Tak. Ja tego nie chciałam ale on mnie nie słuchał.

- Oli,  spokojnie będzie dobrze.- pocieszyła ją Rachel.

Usłyszałam jak drzwi od pokoju się otwierają a w nich ustała trójka mężczyzn. Brandon , Xavier i Vinnie. Nastolatka na nich spojrzała i rozszerzyła bardziej oczy.

- Nie bój się ich , oni są dobrzy.- dodała Rachel.

Zobaczyłam jak Vinnie podchodzi do Nicolette a Xavier stoi i obejmuje Rachel. Brandon obejmował mnie w talii a młoda dziewczyna się nadal płakała.

- Oli teraz nie ma domu.

- Jak to nie ma domu? Przecież nie mogła tu sama przyjechać.

- Przyjechała z tym zwyrolem i niestety nie mogę cię wziąć Oli. Bardzo bym chciała ale nie mogę.-

- My z Brandonem też nie możemy.- powiedziałam.

- Oli zostajesz z nami. Możesz z nami zamieszkać a potem najwyżej się wyprowadzisz.

Zobaczyłam jak Rachel obejmuje nastolatkę i spojrzałam jak Vinnie patrzy na Nicolette. Była dla niego bardzo ważna i to było widać. Widziałam jak z niewyobrażalną delikatnością ją dotyka.

- Chcę zostać sama.- powiedziała nieśmiało dziewczyna.

- Dobranoc kochana.

Wyszliśmy z jej pokoju i potem już nie widziałam Nicolette i Vinniego i Rachel i Xaviera. Poszłam do pokoju wraz z Brandonem i zobaczyłam jak zamyka drzwi.

- Jak się rozmawiało z Nicolette?

- Bardzo dobrze ale już chyba rozumiem dlaczego jest niebezpieczna.

- Karen , wolałbym jakbyś już z nią nie rozmawiała.

- Dlaczego?

- Jak na razie jesteśmy w zgodzie ale nie na długo.

Poczułam jak mnie przytula poczym oboje położyliśmy się do łóżka. Brandon bardzo o mnie dbał a ja to doceniałam.

***

Cztery lata później

Spojrzałam na swojego syna , który twardo stąpał po ziemi jego oczy obserwowały świat a ja widziałam w nim małą kopię Brandona.

- Nico zostaw Monstera!- krzyknęłam widząc jak mój syn na nim siada.- Brandon jeśli ten pies go ugryzie to ty będziesz winny.

Spojrzałam na psa , który chodził z czterolatkiem na plecach. Pies był naprawdę cierpliwy i spokojny dla Nicolasa aż mnie to przerażało. Monster był najgroźniejszym psem tutaj a mój syn się go nie bał.

- Mamo widzisz?

Nico złapał psa za obrożę i mocno go pociągnął. Widziałam jak pies podchodzi powoli do Brandona a po schodkach wchodził niebywale wolno tak , żeby nic się nie stało Nicolasowi.

- Nico, uważaj.- powiedziałam przerażona.

- Nic mi się nie stanie.

- Zejdź z niego.- powiedziałam widząc jak Monster idzie z nim do domu.

- Mamo , muszę?

- Tak musisz , bo mama się o ciebie martwi.- wtrącił Brandon.

- Tato.

- Nie tatuj mi tutaj złaź z Monstera.

Zobaczyłam jak mój syn kładzie rękę tuż przy ogonie psa a on się delikatnie kładzie. Gdy , pies leżał mój syn z niego zszedł i podszedł do mnie.

- Mamo a kiedy moja siostra będzie na świecie?

Zobaczyłam jak malec do mnie podchodzi i kładzie rękę na moim brzuchu. Samo siedzenie mnie męczyło i coś czułam, że Nelly zaraz mi strzeli kopniaka.

- Mama jeszcze miesiąc musi tak chodzić.- powiedział Brandon i pochylił się nad moją głową aby mnie pocałować.

Pod bramę naszego domu podjechało auto mamy Brandona. Viv już do nas za często nie przyjeżdżała,bo znalazła sobie kandydata na partera. Charles tego chciał, żeby była szczęśliwa z innym mężczyzną nawet po jego śmierci ale Viv czuła się bardzo dziwnie. Ona też zasługiwała na szczęście a Mel na chociażby ojczyma.

- Babcia Emma!- krzyknął Nico i pobiegł do swojej babci.

- Dzień dobry wnusiu.

Zobaczyłam jak pani Emma bierze go na ręce i chciałam wstać i po niego pójść ale nagle poczułam okropny skurcz. Z mojego gardła wydobył się krzyk a ja czułam pot na swoim czole. Mój Boże jak to bolało.

- Co się stało blondyneczko?

- Zawieź mnie do szpitala,bo chyba rodzę.

- Ale , że teraz?

- Tak!

Czułam jak odbiera mi nogi a rozwarcie powiększało się z każdym skurczem. Brandon włożył mnie do auta i jak najszybciej mógł wyjechał stąd. Nagle wody mi odeszły a ja czułam jak moja córka zaraz ma zaraz mi wyskoczyć z pizdy.

- Co ci skarbie?

- Nie skarbuj mi tutaj wieź mnie do szpitala , bo zaraz ty będziesz poród odbierał.

- Dlaczego tak krzyczysz?

- Bo mnie to boli do chuja!

Musiałam wytrzymać jeszcze chwilę. Spojrzałam na szpital a Brandon szybko mnie wyciągnął z auta. Jak najszybciej mógł zaniósł mnie na jebaną porodówkę i zaczął krzyczeć na lekarzy.

Ewidentnie ten poród będzie przeze mnie wspominany.

My Weakness 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz