Rozdział 12 / Roller Coaster

232 27 2
                                    

"Zabierasz mnie wysoko aż do słońca, zwalasz mnie na dół do dna na niebie, zabierasz mnie na swój roller coaster, kocham ten sposób jazdy, jesteś zakrętem w mojej jeździe, jesteś pędem którego szukałem, jesteś motywacją, której potrzebuję, jesteś jedyną którą pragnę, śledzę cię gdziekolwiek idziesz, nawet jeśli to prowadzi donikąd, dostaniemy się tam, szukałem powodu i teraz znalazłem go w tobie"
Chłopaki dali z siebie wszystko na scenie. Dziewczyny krzyczały na cały Nowy Jork. Chłopcy mimo 4 godzinnego koncertu byli potem w stanie rozdawać autografy jeszcze przez dwie godziny. Stałyśmy pod sceną i krzyczałyśmy najgłośniej jak potrafimy. Wiem, że to dla nich wspaniałe uczucie, stać na scenie robiąc to co się kochają. Gdy wrócili do domu cała rodzina już na nich czekała (łącznie z nami). To był wspaniały wieczór.

Cassie odłożyła zeszyt na szafkę i zgasiła światło. Oczy jej się zamykały ale obok w pokoju ktoś strasznie hałasował. Cassie przetarła oczy i niechętnie wstała. Weszła do pokoju brata gdzie była cała czwórka chłopaków.

-Zamknijcie się chociaż na 10 minut - powiedziała Cas - Nie można przez was spać

-Cas, jak ty możesz spać? - zapytał Omar

-No normalnie - powiedziała Cassie - Ja nie wypiłam pół litra energetyków - dodała po chwili

-Wiesz Cas, mamy wielki dzień - powiedział Felix - Czekamy aż do jego końca

Cassie przewróciła oczami i wróciła do pokoju.

***

Obudziłem się dopiero po 12. Siedzieliśmy do późna z chłopakami. Jeszcze tylko jeden dzień dzielił nas od "wakacji". Dziewczyny nie wiedziały gdzie jadą, w ogóle nie wiedziały, że jadą. Mieliśmy jechać do Chorwacji, do małego miasteczka. Z dala od hałasu, fanek i rodziców. Oscar tydzień załatwiał zgodę mamy Cassie na wyjazd, ale ona w końcu się zgodziła. Był już koniec lipca, czas strasznie szybko nam leciał. Mieliśmy mieć dwa tygodnie wolnego, a ja już nie mogłem się doczekać, kiedy będę mógł powiedzieć o wszystkim Cassie. W Chorwacji mieliśmy spędzić tylko 3 dni, ale i tak nie mogłem się doczekać. Jane wydawała się wciąż być zła, a Omarowi chyba skończyły się pomysły, jak może ją przeprosić. Wakacje były ostatnim z nich. Najbardziej dziwił mnie "związek" (jeśli tak to można nazwać) Oscara i Kylie. Ja i Cas spędzaliśmy ze sobą wiele czasu, zabierałem ją na randki, spacery, a Ky i Ozzy wyzywali się, bili poduszkami i nigdzie razem nie chodzili, ale łączyło ich coś i każdy w domu o tym wiedział. Ky - no dobra może trochę zaczynałem ją lubić, nie to bardziej tolerancja.

Wstałem i zszedłem na dół. Włosy opadały mi na twarz i miałem na sobie stare dresy i koszulkę (normalnie taka ze mnie gwiazda). Cassie opierała się o blat i uśmiechała się do mnie. Boże, jak ja kocham ten jej uśmiech. Podszedłem do niej i pocałowałem w policzek.

-Kawa czy śniadanie? - zapytała Cas

-Śniadanie - odpowiedziałem siadając przy stole

Cassie zaczęła się krzątać po kuchni. Od tego "prawie zdarzenia" w salonie, miałem wielką potrzebę z nią porozmawiać właśnie o "tym". Ale nie wiedziałem od czego mam zacząć. Wiem, że rozwód zbliżał się wielkimi krokami. Cassie rozważała z dziewczynami liceum w Sztokholmie, albo zwykłe domowe nauczanie. Oscar i Katia sami podsuwali jej takie pomysły. Ja z resztą też. Jane i Cas zaczęły szukać już nauczyciela. Co weekend miały by wracać do domu, ale przez resztę tygodnia być i podróżować z nami. Mia nie była chętna, a Kylie, no ja nie umiem jej rozszyfrować może chciała tu zostać, ale kij ją wie. Dla Cassie, nasz dom był prawdziwym domem, nie musiałaby wybierać pomiędzy żadnym rodzicem. Wiem, że czuła się tu dobrze, z przyjaciółkami to już w szczególności.

Zacznijmy od początku /TFC/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz