19

442 21 7
                                    

-Masz jakieś informacje? - pytam obojętnym i zimnym głosem mojego rozmówcę - no masz czy nie? - zaczynam się niecierpliwić

-J-ja nic n-nie wiem o ż-żadnej omedze - wyjąkał

-Zastanów się jeszcze raz - mówię powoli tak by dobrze mnie zrozumiał - informacje dotyczące omegi z września

-Nie wiem! - krzyknął płaczliwie - n-nie wiem! Szef nie mówi takich rzeczy takim jak ja! - zacisnąłem szczękę ostro wkurwiony

-Tak a kim jesteś? - pytam próbując powstrzymać gniew

-Z-ałatwiałem tylko prze-wóz tow-arów dla Shè nic w-ięcej - nagły huk rozległ się po małym pomieszczeniu gdy uderzyłem dłonią w stół.

Wyprostowałem się, poprawiłem rękaw koszuli i wyszedłem z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Zacząłem kierować się do pomieszczenia osoby która dowodzi tym oddziałem. Wszedłem do pomieszczenia nie zwracając uwagi na to że mój podwładny siedział bez gaci z jakąś omegą na kolanach. Spojrzałem na nich lodowatym wzrokiem. Dziewczyna się speszyła i szybko się ubierając wyszła. Beta założył szybko spodnie i spojrzał na mnie przepraszająco.

-I żeby to mi był ostatni raz - mowie poważnym tonem

-Ma się rozumieć szefie - siedziałem spokojnie na jego krześle choć nawet nie chce sobie wyobrażać jakie to on na nim grzechu popełnił

-Wyjaśnij mi proszę - zacząłem bawiąc się bibelotami na jego biurku - dlaczego dostaję jakiegoś marnego dostawcę a nie prawdziwego członka Shè?

-B-bo szefie - zaczął się jąkać - szef rozumie że młody rozpowiadał wszystkim że jest w ich grupie i stwierdziliśmy że to dobra okazja

-Uważaj bo zaraz stwierdzę że to dobra okazja by zrobić w tym sektorze roszady - każdy wie co to oznacza, śmierć

-Sz-szefie ale nie zrobiliśmy nic źle m-my - ten koleś zaczyna działać mi na nerwy

-Bob! - krzyknąłem a do gabinetu wszedł mój ochroniarz - zabierz go na roszadę

I tyle go widziałem. Koleś jest ostro nieogarnięty! I po cholerę jechałem tyle godzin?! Straciłem tylko cenny czas który mogłem spędzić razem z bursztynkiem.

-Brad! - do pokoju wszedł mój drugi ochroniarz - przyprowadź tego który ma najleprze wyniki - chwilę czakałem ale wreszcie weszła wysoka dziewczyna wyglądająca na w miarę kumatą osobę - imię?

-Roza di Battista - przedstawiła się - status beta

-Od dziś ten stołek należy do ciebie - wstałem i zanim minąłem zszokowaną dziewczynę powiedziałem - a tak z dobrego serca radzę wymienić  meble… boje się myśleć jakie orgie twój poprzednik na nich odprawiał

Poklepałem ją po ramieniu i wyszedłem. Zacząłem kierować się w stronę wyjścia. Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer

-Sprawdź kim jest Roza di Battista - mówię gdy odbiera

-Tak jest szefie - rozłączyłem się z Luis'em. Wsiadłem do auta i ruszyliśmy

Marzyłem tylko by znaleźć się w domu przy mojej omedze. Zabiorę Oscara na kolację do restauracji… albo sam coś zrobię? Czemu nie? Blondyn woli małe gesty prosto z serca niż te wykosztowane. Ciekawe czy reszta ma jakieś plany. Wybieram numer mojej siostry, odebrała po kilku sygnałach.

-Tak? Stało się coś? - pyta od razu po odebraniu

-Chciałem się spytać czy macie jakieś plany na dzisiejszy wieczór? Wychodzicie gdzieś może? - Dalia chwilę milczała zastanawiając się nad odpowiedzią

Szczęście w nieszczęściu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz