Miłosna Szarada.

11 1 0
                                    

Sugawara naprawdę nie chciał zrywać ze swoim chłopakiem. Był człowiekiem szczerym do bólu i według niego związek jego i Daichiego miał przyszłość, dość dobrą, w jego mniemaniu. Niestety, życie nie jest idealne, i ich oczekiwania rozminęły się dość prędko, po kilku latach zaledwie. Kłócili się coraz więcej, Sugawara zaczynał niemal za każdym razem, ale w głowie wierzył, że nie wszystko stracone. Obaj żyli w bańce złudnych uczuć, których nie sposób było się pozbyć. Kochali się do szaleństwa, nawet jeśli większość ludzi nigdy nie wpadłaby na coś tak absurdalnego.

Sugawara nie był kłamcą, a mimo to łgał jak z nut, gdy chodziło o jego życie miłosne. Nie potrafił przyjąć do wiadomości zmiany swoich uczuć względem Daichiego, wolał łudzić się, że wszystko było w jak najlepszym porządku. Bo było, jego zdaniem. Sawamura musiał uważać podobnie, choć nie rozmawiali o tym specjalnie dużo. Woleli oszczędzić sobie kłótni, jednakże tylko na początku.

W swoim niezbyt racjonalnym myśleniu zatracili się całkowicie, po wcześniejszych obietnicach nie został już nawet ślad. Pokłócili się, Sugawara żałował tego przez długi czas, ale cóż, takie było życie i musiał się z tym pogodzić, niestety. Rozstali się w warunkach dalekich od pokojowych, mogło być jednak gorzej. Sugawara nie planował nad tym rozmyślać, marzył tylko, by Daichi nie był na niego zły. Prawdopodobnie nie miał prawa mówić w taki sposób, nikt nie mógł mu jednak zabronić marzyć.

Minęło ledwie kilka dni, a Sugawara wciąż nie pogodził się z całym tym beznadziejnym farmazonem. Daichi wyprowadził się do przyjaciela, zostawiając Kōshiego samego sobie. Było to do przewidzenia, nie mógł jednak tego wytrzymać. Mieszkanie było zbyt puste, brakowało mu kogoś, nie był w stanie spędzić tutaj reszty dnia. Po czasie zrozumiał, że nie miało to znaczenia, czy był tu sam, czy też nie. Samo mieszkanie przypominało mu Daichiego, a po prostu nie potrafił o nim teraz myśleć. Wiedział, że rozstanie było dobrą decyzją, krzyczenie na Sawamurę najprawdodobniej nie, ale nic nie można było już zmienić.

Zdecydował się poczynić dość radykalne kroki. Czuł, że prędzej zwariowałby w tym mieszkaniu, wyjście było jedyną racjonalną opcją w tamtym momencie. Sugawara potrzebował odetchnąć i znał osobę, która mogła mu w tym pomóc wprost idealnie. Chwycił w dłonie telefon i bez wahania wybrał numer, wiedząc, że przyjaciel będzie w stanie odebrać niezależnie od godziny. Teraz było już dość późno, dochodziła dziesiąta wieczorem, Sugawara nie zamierzał się tym jednak przejmować. Oikawa również dzwonił do niego w najmniej odpowiednich porach zbyt wiele razy, by teraz po prostu go zignorować.

— Oikawa — rzucił do słuchawki od razu, nie dając przyjacielowi czasu na posiedzenie chociażby jednego słowa. — Przyjdę do ciebie za jakieś dziesięć minut, możesz przygotować piwo. — Już nie raz zdarzały mu się tak spontaniczne decyzje, jednak nigdy do tego stopnia, co Oikawa zauważył bez najmniejszego problemu.

— Daichi nie będzie zły, że wychodzisz tak bez zapowiedzi? — Nie sądził, by konieczne było informowanie partnera o wszystkim, jednak, gdy w grę wchodziło wyjście z domu późnym wieczorem, swoje zasady można było nagiąć, dla własnego bezpieczeństwa chociażby. Poza tym, nigdy nie słyszał, by Suga mówił w taki sposób, co dodawało tej sytuacji jeszcze więcej swego rodzaju dramatyzmu.

— Nie będzie — odpowiedział krótko, modląc się, że cudem uniknie dalszych pytań. Przeliczył się, Oikawa należał do spostrzegawczych ludzi, którym łączenie faktów nie sprawiało najmniejszego problemu. Po drugiej stronie słuchawki Sugawara słyszał, jak Oikawa wstaje i zaczyna chodzić po mieszkaniu, jednak nawet nie myślał o zapytaniu, po co tak właściwie to robił. Wolał w skupieniu i być może lekkim strachu czekać na to, co miało się za moment wydarzyć.

Miłosna Szarada | oisuga | haikyuuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz