40. Nóż do pizzy

7.9K 279 10
                                    

W czwartkowy poranek Gina siedziała przy dużym dębowym stole w jadalni popijając mleczną kawę lub raczej mleko z kawą, bo nie mogła tego czegoś nazwać prawdziwą kawą. Tylko taką uraczyła ją gosposia po tym jak dowiedziała się, że karmi bliźnięta. Szybko pożałowała, że jej o tym wspomniała. Gdyby nie jej długi język może otrzymałaby porządny napar a nie jakieś białe mleczne coś. 

Siedząc z założonymi na sąsiednie krzesło stopami spoglądała na Biancę krzątającą się po kuchni, która rzucała jej zdziwione spojrzenia, gdy myślała, że Gina nie patrzy. Była jednak zbyt dobra w te klocki, by nie widzieć tego, że ktoś ją obserwuje. Gina uśmiechnęła się kpiąco obserwując zachowanie starszej pani.

Spoglądała na ekran laptopa, którego ukradła Marchettiemu rano z gabinetu. Nie znała hasła, więc zhakowała sprzęt, by uzyskać dostęp. Nasunęła na twarz okulary Prady w złotych oprawkach, które zmuszona była kupić na kilka dni przed wylotem do Palermo. Okazało się, że po porodzie jej wzrok nieco pogorszył się, w szczególności, gdy patrzyła z bliska. Przerzucała strony internetowe w poszukiwaniu nowych zabawek. Ostatnio nudziła się nieco starymi i wysłużonymi, które już dawno temu powinna zutylizować. Przeciągnęła się lekko poprawiając podciągniętą za mocno koszulkę. Spojrzała na dłoń, na której lśnił czarny diament. Nadal nie mogła uwierzyć w to, że Salvatore Marchetti jej się oświadczył. Człowiek, który nigdy miał się nie ożenić zostanie jej mężem.

Cholera.

Spojrzała na talerz z kanapkami, które postawiła przed nią Bianca, próbując wcisnąć w nią drugie z kolei śniadanie. Gina niechętnie odsunęła od laptopa talerz chwytając za jeden kawałek chleba z mozzarellą i pomidorami. Jej myśli krążyły wokoło Salvatore. Zastanawiała się, o której wstanie jej narzeczony. Gdy wychodziła z łóżka wczesnym świtem wyglądał okropnie. Wczorajsza noc była dla Salvatore niezbyt udana. Chłopcy budzili się średnio co godzinę domagając się karmienia i tulenia, później przewijania i ponownego karmienia. Gdy jeden przysnął dugi się wybudzał. Dla niej nie była to nowość. Dla Marchettiego z kolei szok i niedowierzanie. Dziwił się, że można spać tak mało i żyć. Oczywiście nie było mowy o jakimkolwiek zbliżeniu, bo gdy tylko udało się jej dotrzeć z powrotem do łóżka, zasypiała w ciągu kilku sekund. Wystarczył moment, zaledwie osunięcie głowy na poduszkę. Podczas gdy teraz trzej mężczyźni odsypiali noc, ona siedząc w piżamie w jadalni robiła zakupy. 

Wpatrywała się w ekran komputera zastanawiając się czy wybrać ostrze gładkie czy częściowo ząbkowane. Wtedy też usłyszała ciężkie kroki i ujrzała samego diabła wchodzącego do kuchni. Zaspany mężczyzna z włosami w nieładzie wszedł dostojnie, jak pan na włościach. Skinął głową, poprosił gosposię o podwójne espresso i z filiżanką w dłoni nachylił się w kierunku Giny składając na jej ustach długiego całusa.

– Co robisz? – spytał zaciekawiony. – To mój komputer? Przecież miał hasło.

– Miał to słowo kluczowe. Już nie ma.

– Jakim kurwa cudem?

– Zapytaj Sofii. Nie chce mi się tego tłumaczyć – odparła zbywając go ruchem dłoni.

– Umiesz hakować komputery? – spytał zdziwiony unosząc lekko brwi.

– To i sporo innych rzeczy. Jestem kobietą wielu talentów – odpowiedziała szczerząc się do Marchettiego wymownie – gdy się tu przeprowadzę, będziesz mógł zwolnić połowę pracowników, bo są bezużyteczni. Swoją drogą, Bianca robi paskudne tiramisu. Poczęstowała mnie rano i mało nie zwymiotowałam na blat w kuchni.

Marchetti zaśmiał się gardłowo.

– Uwierz mi, nikt nie robi takiego tiramisu jak twoje skarbie. Co robisz? – spytał rozbawiony.

SŁUŻĄCA DIABŁA (Bracia Marchetti #1) (18+) ZOSTANIE WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz