Rozdział 96

0 0 0
                                    

 Otwieram oczy. Jest to pierwsza myśl jaka mi przychodzi mi do głowy.

Leże w swoim łóżku, pod swoją kołdrą i na swojej poduszce.

Jestem w swoim pokoju.

Kątem oka zerkam na zegarek. Jest 6:35.

Trochę wcześnie, ale wstaje i wykonuje kilka pompek, po czym wychodzę z pokoju.

Wchodzę do łazienki. Zamykam drzwi, rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Myje się w zimnej wodzie, aby rozbudzić umysł. Ciało jest wypoczęte, choć rozleniwione. Nie wiem ile czasu leżałem w łóżku z obandażowanymi nadgarstkami. Ojciec nie opuszczał domu dopóki rany się nie zagoiły. Teraz jedynym ślad po nich są cienkie blizny.

Po umyciu owijam się w ręcznik, wychodzę z łazienki i idę do swojego pokoju, w którym się wycieram i ubieram. Ktoś zostawił mi na krześle nowe ubrania. Chyba zrobiła to matka, pomimo tego, że trochę się mnie boi.

Po ubraniu siadam na łóżko i zerkam na zegarek. 7:00. Mija minuta i w uchylone drzwi mojego pokoju wsadza łeb Saba.

-Co słychać?-pytam psa.

W odpowiedzi Saba przechyla głowę.

-Przynajmniej u ciebie w porządku - mówię.

Pies podchodzi do mnie i kładzie mi swój łeb na kolanach. Kładę dłoń na jej głowie i ją głaszczę.

-Gdzie byłaś?-pytam.

Ona tylko wpatruje się we mnie. Nie ma zamiaru odpowiadać na moje pytanie. Nie martwię się tym. Obejmuję ją i zaczynam lekko łkać.

-Tak, mi cię brakowało- mówię.

Ona tylko dyszy mi do ucha. Uśmiecham się. Nosem wciągam jej zapach. Pachnie wolnością. Też bym chciał wydzielać taki zapach.


Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz