5.Nie chcę tak żyć

413 20 20
                                    

Perspektywa lloyda

Nya zniknęła.

Nie wiedziałem co robić szczególnie, że to co miało się zaraz wydarzyć to był koszmar...

Było ciemno.

Nic nie widziałem dopóki nie ujrzałem tej postaci z mojej wizji.
Nie wiedziałem jak się zachować. Zrobiłem tylko to co zrobiłby każdy. Byłem czujny i przybrałem postawę ninja, jakby zaraz miała szykować się wielką bitwa. I miałem rację.

Postać wyłaniająca się z ciemności zaczęła do mnie coś mówić szeptem, ale ja nie słuchałem bo byłem zbyt zestresowany, przynajmniej do czasu, kiedy nagle z nikąd pojawił się za mną.

Moja twarz zbladła. Czułem jak pot spływa mi po czole.

Wryło mnie. Kątem oka spoglądałem na niego.

Poszedł bliżej mnie, i zaczął szeptać mi do ucha.

-Witaj Lloyd, czekałem na ciebie.-widocznie domyślił się że nie słuchałem go na początku, ale to w jaki sposób się zachowywał było aż przerażające.

Po krótkiej chwili położył mi rękę na prawym barku, a przed nami stało lustro.

Widziałem w nim jego, ale siebie już nie. Nie tego Lloyda Garmadona, którego znałem.
Zamiast mnie stała moja forma oni, na dodatek ze skrzydłami jakie miał mój ojciec.

Oddychałem ciężko.
Nie wiedziałem co ma na celu pokazywanie mi mojego koszmaru, czego on chciał.

-Popatrz.-wskazał drugą ręką na odbicie mojej złej formy.-Zdajesz sobie sprawę, że w jednej ręce..-podniósł mi prawą rękę,a ta zaczęła się tlić w lustrze.-..może zdziałać, więcej niż ci się wydaje..?-szeptał do mnie ciągle.

Miał głęboki, ale delikatny głos.

Ja tylko patrzyłem na moją rękę wciąż nie rozumiejąc do czego zmierza. Wiedziałem jedynie, że do niczego dobrego, dlatego w końcu zapytałem.

-Co tu robisz? Kim jesteś? O co ci chodzi?
Zadałem jakieś podstawowe pytania jakie przyszły mi do głowy.

-Wykonuje swoją pracę. Jestem kimś kogo chciałbyś znać imię.-zaczął wolno krążyć wokół mnie z założonymi rękami do tyłu.

-A ostatnie pytanie?-przypomniałem mu.

-Dowiesz się w swoim czasie jeśli pójdziesz ze mną.

No nie. Wtedy myślałem, że zaraz wybuchnę agresją, ale powstrzymało mnie moje odbicie.

-Mogę ci pomóc.-zaczął-potrzebny nam ktoś taki jak ty. Mamy już coś niecoś, małą armię, ale to tylko postacie poboczne w porównaniu do ciebie. Jest może tylko jedna osoba, która jest bardziej skuteczna zorganizowana, ale od początku nie chce współpracować..
Ty nie musisz taki być.

-A ten czas? Kiedy nadejdzie hm?-ciągle zadawałem tylko pytania.

Zaczął się śmiać. Wkurzyło mnie to, więc odpowiedziałem mu z podirytowaniem.

-Dlaczego się tak śmiejesz??

-Czyżby boli cię szczęście innych?-powiedział pewnym ironicznym głosem.

Zielona rozpaczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz