Moje życie nie jest jak jakieś marzenie. Wręcz przeciwnie, czasem jest jak koszmar. Jestem Percy. Jestem brunetem z zielonymi oczami, i całą masą piegów na nosie i pod oczami. Mam 15 lat, i mieszkam w strefie kwarantanny położonej na starych terenach Torunia. Jest to jedna z ostatnich w Polsce. Poza naszą są tylko jeszcze ta w Zakopanem i w Gdańsku, nad morzem. Życie podczas apokalipsy zombie spowodowanej przez grzyba naprawdę nie jest proste. Tym bardziej jak chodzi się do szkoły od tej walonej FEDRY. Szkolą nas tam na żołnierzy czy coś. Głównie trafiają tam osoby osierocone jak ja i mój brat James. James wygląda prawie identycznie jak ja, tyle że ma niebieskie oczy. Nasi rodzice zginęli kiedy byliśmy młodzi, ja miałem 4 lata a James 6. Tak naprawdę to wszystko o czym chcę tutaj opowiedzieć zaczęło się w czwartek, 13 czerwca. Obudziłem się słysząc, jak co ranek:
- Wstajemy!! Macie 10 minut na zejście na dół na zaprawę! - usłyszałem skrzeczący głos kobiety z głośników w ścianach
- Zaprawa to najgorsza rzecz, jaka istnieje. Po prostu biegamy w kółko, co nam to kurde ma dać? - jęczał mój brat ubierając się
- Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia. - odparłem - Dobra chodź, bo zaraz się spóźnimy, a nie chcę robić karnych pompek.
Wyszedłem z pokoju, a tuż za mną mój brat. Z pokoju naprzeciwko właśnie wychodził Dan, mój najlepszy przyjaciel, zaraz po Jamesie. Był to dosyć pulchny blondyn z niebieskimi oczami, zawsze wielkim uśmiechem na ustach, i tak jak ja, miał 15 lat.
- Siema stary! - przywitał się strasznie krzycząc
- Proszę nie krzycz tak. - jęknąłem - Cześć.
Zeszliśmy razem po schodach, a na piętrze niżej czekała na nas nasza przyjaciółka, Max. Była to ruda dziewczyna z tz. "messy bun" z zielonymi oczami i tak jak ja i James, piegami. Miała ona 14 lat. Mam tylko nadzieję, że nie zauważyła jak lekko zarumieniłem się na jej widok.
- Szybciej, szybciej! - zaśmiała się - Chcecie dodatkowe pompki?
- Cicho siedź - roześmiał się James - Ale ma ona rację, trzeba przyspieszyć.
- To jak... - zacząłem - Kto ostatni na dole ten Purchlak!
Cała nasza czwórka ruszyła biegiem przez 2 piętra. Jak można było się spodziewać James był pierwszy, a purchlakiem został Dan.
- To nie fair - dyszał mocno pomiędzy każdym słowem - Ja nie... Ja nie jestem taki... Taki szybki...
- Hahaha - nie mogłem przestać się śmiać - To co? Teraz kolejne bieganie?
- O ni-
Danowi przerwała pani Geebs. Definitywnie najgorsza ze wszystkich którzy "uczą" nas w tej szkole.
- Co wy tu jeszcze robicie!? - krzyknęła na nas tym piskliwym głosem - Już! Na salę!
Popatrzyliśmy po sobie, a w ich oczach widziałem wielką nienawiść do tej kobiety. I mam szczerą nadzieje że to zauważyła. Posłuchaliśmy się jej i poszliśmy na salę, a ja w myślach przeklinałem ją na wieki. Podczas biegania w kółko zauważyłem że na sali nie było rodzeństwa Reserd. Co było dosyć dziwne bo ci tak bardzo bali się pani Geebs, że byli na jej każde zawołanie. I w tedy, na korytarzu rozległ się krzyk. Dzieci jak to dzieci natychmiast wybiegły z sali, aby zobaczyć co się dzieje. A to, było koszmarne. Na ziemi jakaś dziewczynka, na oko 9 lat walczyła z jakimś zarażonym chłopcem który miał w maksie 7 lat. Dopiero po chwili zauważyłem, że było to rodzeństwo Reserd. Natychmiast rozległ się strzał strażnika, a mały biegacz padł martwy. Dziewczyna strasznie płakała nad zwłokami swojego brata, a strażnik zapytał:
- Dziewczynko, jesteś zarażona? - spytał bardzo powoli - Ugryzł cię?
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko zaprzeczyła kiwnięciem głowy. Drugi strażnik chyba jednak nie zbyt jej uwierzył bo podszedł i przyłożył do jej szyi tester. Po sekundzie na skanerze ekranik zaświecił się na czerwono, co oznaczało że dziewczyna była zarażona. Strażnik niewiele myśląc strzelił do dziewczyny, która w ramionach trzymała zwłoki swojego brata. W momencie wystrzału Max złapała mnie za rękę. Normalnie to chyba uciekł bym cały czerwony ale z uwagi na sytuacje nie zrobiłem nic, oprócz zaciśnięcia mojej ręki mocniej. A po tym zrobiło się jeszcze gorzej. Dało się usłyszeć zgrzyt zamków magnetycznych w drzwiach wyjściowych oraz oknach, a z głośników wydarł się alarm przeciw bombowy. To był dosłownie szał. Ludzie rozbiegli się w każdą stronę. James od razu krzyknął:
- Szybko, nie zadawajcie pytań tylko chodźcie! Znam wyjście!
Tak jak prosił, bez żadnych pytań ruszyliśmy za nim. Biegł do piwnicy, a następnie wskazał na szyb wentylacyjny pod sufitem.
- Szybko, tamtędy! - złożył ręce w koszyczek i ukląkł - Szybko, każde z was! Max ty pierwsza!
Dziewczyna posłuchała się go i po chwili wyważyła kratkę a następnie weszła do środka. Po chwili Dan również był w środku.
- Teraz ty - zachęcił mnie mój brat
- A ty? - spytałem
- Wejdę zaraz po tobie. - zapewniał - Obiecuję.
James zawsze dotrzymywał obietnic więc wskoczyłem do szybu. James był na tyle wysoki, że wskoczył do szybu bez niczyjej pomocy. Zaczęliśmy się czołgać do światła na końcu szybu w akompaniamencie wybuchów bomb. Kiedy już się wydostaliśmy, na zewnątrz była tam jakaś anarchia. Nad miastem latały samoloty zrzucające bomby. James wskazał na jakiś dom tuż przy murze strefy.
- Tam! Po drabinie!
Szybko się po niej wspięliśmy, a na dachu James zawołał:
- Wiem, że może się to wam nie spodobać, ale trzeba przeskoczyć na mur.
- Przecież on jest oddalony o jakieś 3 metry! - zawołałem - Czy ciebie powaliło?
Niestety James nie zdążył odpowiedzieć bo w dach wbiła się bomba. Wszyscy w jednym momencie krzyknęliśmy, ale bomba nie wybuchła. "Niewypał" pomyślałem. Było by tak gdyby nie ekranik na boku bomby. Wyświetliło się na nim odliczanie. Bomba musiała mieć jakiś czujnik i samo zapłon czy coś. Mieliśmy tylko 5 sekund na reakcje.
- Skaczcie! Już.
Niestety nie zdążyliśmy bo bomba wybuchła. Poczułem jak moje ciało wbija się w powietrze. Wszystko spowolniło. Usłyszałem krzyk Max, Dan'a i Jamesa, ale i z moich ust wydarł się krzyk. Poczułem, że mam rozerwaną koszulkę na brzuchu. A po chwili, upadłem.
CZYTASZ
Ostatni z nas || Remake || The Last of Us
Fanfic|Remake mojej książki o tym samym tytule.| Percy, piętnastoletni chłopak ucieka ze strefy kwarantanny znajdującej się w Polsce. Na jego drodze pojawia się dziwna organizacja. Wołają na siebie "Ćmy". Jak dalej potoczy się historia? Książka może zawie...