Krew obryzgała moją białą koszulę tuż pod głebokim dekoltem.
-No żeż kurwa... to już trzecia w tym tygodniu!- Kopnełam martwe ciało.
-Czasami zastanawiam się czy nie przestać.-Powiedziałam szeptem sama do siebie, poczym kucnęłam nad kolejną ofiarą losu i przewróciłam oczami, wyjęłam portfel z jego kieszeni. Najpierw zamierzałam wyjąć pieniądze tylko na nową koszulę, lecz po namyśle zabrałam wszystko i zastąpiłam je pieniędzmi z monopoly. Wzięłam telefon i wybrałam odpowiedni numer.
-Gotowe?-Usłyszałam w słuchawce już po drugim:"piiiip".
-Mhm.-Odpowiedziałam trącając butem ciało.-NO JA PIERDOLE!!!-wydarłam się, po tym jak krew oblała mojego buta.
-Sorry-poprawiłam się.
-Okej, przeżyję to, weź jego telefon i możesz już jechać- Stwierdził Michael.Wróciłam do mojego motocyklu i pojechałam do najwyższego wieżowca w mieście. Przyłożyłam identyfikator, zapaliło się zielone światło jak prawie codziennie. Podczas podróży windą na najwyższe piętro przeglądałam instagrama.
-Serio? No naprawdę ile można mówić o śmierci córki burmistrza? Zasłużyła sobie mała gównira.
Mój szef czekał na mnie przy wejściu do windy z chłopakiem, krótkie czarne włosy, brązowe oczy i delikatnie przestraszona twarz.
-Cześć, tu masz telefon i dokumenty tego idioty.-Powiedziałam do Michaela podając mu wspomniane żeczy.
-Umm, a kto to jest?-Zapytałam wskazując palcem na chłopaka.
-To jest twój nowy uczeń.- Stwierdził mój pracodawca.
-Co?!-spytałam zszokowana- Ja wiem że jestem zajebista ale bez przesady!
-Wyluzuj, będziesz go brać na akcje żeby się nauczył tej pracy, przecież nie oczekuje żebyś powtarzała z nim ułamki.-Stwierdził z widocznym rozbawieniem na twarzy.
-Ale czemu ja? Nie mogłeś dać tego zadania Oliverowi albo May?-Dociekałam z nadzieją.
-Ty jesteś najlepsza i przydał by mi się drugi taki agent, no weź, przeżyjesz to. Pozatym Olivier pracuje na kawie a May jest w Meksyku.
Pomimo że może Michael brzmi na starego mafiozo to tak naprawdę ma 24lata, czyli jest ode mnie o 5 lat starszy. Podeszłam do chłopaka, powinnam podać rękę? Nie ważne zrobię to po swojemu, przystawiłam mu pistolet do głowy.
-No, Mery zostaw go.- Powiedział zdecydowanie rozbawiony Mike.
Ale ja sobie czekałam, czekałam aż zaeraguje. Jego twarz była teraz już naprawdę przerażona. Westchnęłam, jak ja mam zrobić z kamienia z potoku diament?
-Trzeba będzie cię jeszcze dużo nauczyć.- Powiedziałam do chłopaka nachylając się nieco i podsyłając mu jeden z najbardziej sztucznych i wyuczonych uśmiechów.
-Ładnie wyglądasz.- Powiedział zdezoriętowany chłopak.
-Wiem, ale tobie to nie pomoże.
Stwierdziłam fakt. To nie działa tak że jeśli powiesz mi komplemęt to od razu będę dla ciebie miła, na moje zaufanie trzeba zasłużyć.
-Jak się nazywasz, dziecko?
-Mam 20 lat.
-Mhm, no więc mam się do ciebie zwracać 20?
-Jestem starszy od ciebie.
-I pewnie mądżejszy, ładniejszy i lepszy w fachu?
-No nie ale...
-No właśnie, więc jak masz na imię?
-Tony.
-Mhm...
Poszukałam wzrokiem Michaela bo dawno się nie odzywał. I go nie było.
-No żeż ja pierdolę...- Stwierdziłam cicho pod nosem.
-Co się stało?
Co się stało!? No nie wiem gościu właśnie typ podżucił mi dziecko do wychowania i spierdolił zanim go o co kolwiek zapytałam. Sięgnęłam po telefon I wysłałam emotkę fucka na naszą konwersację z Michaelem, odesłał mi buziaka. Z kim ja żyję?
-W takim razie będę cię szkolić, ty nie dasz się zabić i będzie chyba git.-Stwierdziłam chowając telefon, nawet nie wiem czy do siebie czy do niego.
-Jasne.- Jednak zmieniłam zdanie, mówiłam to do siebie a ciebie dam zabić, dobra?
-No to chodź, dostałeś ekwipunek?-Byłam pewna że nie, chociaż patrząc na jego twarz chyba myślał że dam mu skrzynię bomb atomowych. No chyba cię pojebało
-Nie dostałeś, prawda?- Jeśli mam z nim pracować musimy umieć się porozumieć dosłownie bez słów. Najpierw chyba trzeba było go poznać. Jak ja tego nienawidzę.
-Chodź.-Mruknęłam gdy on zmarszczył brwi.
-No do Starbucks'a wyluzuj przecież nie biorę cię na robotę bez wprawy, porozumienia i jebanych pistoletów.
-Okej- Stwierdził. Boże i to ma 20 lat niby?
-Jaka jest twoja ulubiona kawa?- Tak jako dla kawocholiczki to było ważne. Myślcie co chcecie kawa jest zajebista.
-A masz chociaż identyfikator?- Szczerze? Myślałam że nie ma.
-Tak, dostałem już od tego pana.- On mówił do niego tak bo nie znał jego imienia, nie chciał mu mówić po imieniu czy co?
-Okay, a teraz na poważnie.- Ruszyłam, myśląc że to cuś jednak ma całe 2 szare komórki i ruszy za mną. Stał jak debil. Którym jest. Zawróciłam i pociągnęłam go za ramie. Czy ja mam cię ciągnąć wszędzie i zawsze? Ratunku.
-Jaka jest Twoja ulubiona cholerna kawa?
-Nie lubię kawy.- To jest pod człowiek! Nie, niżej niż podczłowiek to jest pod małpa.
-Jak można nie lubić kawy?
-Ona zawsze wydawała się dla mnie taka, jakby gorzka, nie lubię jej po prostu.- Gorzka?! Gorzka kurwa?! Ja ci dam tak słodką że sie zesrasz. Stary nowa misja prywatna, obudzić w tym zwierzęciu miłość do kawy. I generalnie zobaczymy czy da się go okraść.
Stając pod starbucks'em wypatrywałam Oliviera, który, jako że nasza "firma" mocno popiera Starbucksa dostał etat na którym ma ogarnąć taką jedną dziewczynę i ją zarąbać. I generalnie też sobie dorobić. No i mi mówił o jednej lasce. Sprawdziłam, jest okej. No może trochę tylko stalkowałam, no ale co się robi w piątkowe wieczory jak sie ma 19 lat? Chyba imprezuje. Nie ważne.
-Hello matherfucker, co tam? Zrób 2 moje ulubione kawy.- Uwielbiam to że mogę w jakimś sensie mu rozkazywać.
-Spierdalaj, aż taki tragiczny dzień?- Chciała bym.
-Nie, mam pewnego debila pod opieką.-I to dlatego ja też potrzebowałam 2 kaw.-Zrób jednak 3.
-Nie przesadzasz? 2 kawy rozumiem ale 3?
-To coś nie lubi kawy, bo podobno jest gorzka.
-Czyli zamierzasz mu pokazać że tak nie jest?-Kurde moźe to jednak źle że on mnie tak dobrze zna?
-Nom. I mam go wychować. TŁAGEDIA- Ostatni wyraz prawie wykrzyczałam.
-A i jego zrób z podwójną ilością cukru.- Ja wiem, ja wszystko wiem, "przecież to będzie takie słodkie że porzygać się można!" Trudno. Kawa jest gorzka? Teraz już nie.
-Toooony! Chodź tu!
-Masz chłopaka?- Olivier chyba się trochę zdziwił. No dzięki.
-Ja? No chyba nie.- Popukałam się palcem w czoło.
-Tak?- Przyszedł i chyba sie zestresował.
-Olivier, to jest Tony. To jego mam pod opieką i to jemu masz zrobić najsłodsząkawę na świecie.-Naprawde mi zależy.
-Ale mówiłem że nie lubię kawy.-Stwierdził chyba już delikatnie wkurzony Tony.♤♡◇♧
Good Morning/Day/Night
Nie wiem kiedy to czytasz.
Słów: 1048
Była bym wdzięczna za wszystkie poprawki 😘