Chwila, w której Aleks ląduje na szklanym stole na tarasie, odciśnie się piętnem w mojej pamięci. Wszystko dzieje się jak w zwolnionym tempie. Gdy dobiegam do domu, szarpią się z Kosmą. Lilly stoi z boku, jest tak samo zszokowana i wystraszona jak ja. Zerka co chwilę na mnie, przyciskając dłoń do ust. A potem TO się dzieje. Kosma z całej siły szturcha Alexa, ten wpada na stół. Piszczę przestraszona, kiedy ogromna szyba ląduje na chłopaku i rozbija się z hukiem. I wtedy wpada ciocia. Jestem zbyt wystraszona, by skupić się na tym, co mówi. Nie jestem w stanie się ruszyć. Cała sztywna ze strachu obserwuję, jak ciocia oczyszcza Alexa ze szkła. Chyba nic mu się nie stało. A potem pyta o powód bójki. Wyłamując boleśnie palce, wyduszam z trudem:
— To przeze mnie.
Bo to moja wina, że Alex się wkurzył. Bo jestem głupia. I wtykam nos nie tam gdzie trzeba. Nie zasługuję, żeby tu być.
Wszystko psuję.
Wszystkich krzywdzę.
Wszystkim przynoszę pecha!
Ko chciałby takie dziecko, jak ja?
Czekam na ostre słowa i krzyki cioci. Gardło mam ściśnięte ze strachu. Nic takiego się jednak nie dzieje. Zaskakuje mnie to. Sądziłam, że tak właśnie wychowuje się dzieci. W kamienicy nad nami mieszkali starsi ode mnie bliźniacy. Omijałam ich zawsze szerokim łukiem. Obracali się w szemranym towarzystwie i rzucali w moją stronę niewybredne komentarze. Kiedyś przydybali mnie na klatce schodowej i otwarcie zaproponowali seks. A kiedy odmówiłam, zaczęli mnie obłapiać i próbowali zaciągnąć do swojego mieszkania. Nie wiem, jakby się to skończyło, gdyby nie sąsiadka. Bałam się ich, a z drugiej strony im współczułam. Jak coś zbroili, to odgłosy bicia i wrzaski ich ojca słychać było w całym budynku.
Wtem Alex odchyla głowę do tyłu i patrzy na mnie. Widzę w jego oczach smutek i coś jeszcze. Potem wstaje i wychodzi ze zwieszoną głową. Wówczas dociera do mnie, że Kosma i Lilly także zniknęli.
— A ty, młoda damo, chodź ze mną do kuchni – przenoszę wzrok na ciocię. Chwilę zajmuje mi, zanim ogarniam, że mówiła do mnie. A wtedy dodaje: - Muszę ochłonąć, zanim porozmawiam z tą dwójką.
Kiedy przekraczamy próg kuchni, ciocia wplata palce we włosy i jęczy z frustracji:
— Czasem mam ich ochotę udusić, Słońce. - Obraca się w moją stronę i uśmiecha z politowaniem. – Nie naprawdę. To taki żart, Nelly. Bardzo ich kocham, ale... czasem aż bucha tu od testosteronu. Chłopacy i to ich udowadnianie swojej siły. Coraz częściej nie mam na to wszystko słów, że nie wspomnę o cierpliwości.
— To moja wina, bo chyba zdenerwowałam Alexa – przyznaję cicho. – Zapytałam o jego prawdziwą mamę.
Ciocia cmoka, ale nie wygląda na niezadowoloną.
— Alex jest... mocno przeczulony na jej punkcie. – Widzę jak starannie dobiera słowa. Podziwiam ją za to. Bardzo.
— Powiedział, że nie chce jej znać.
— Tak. Próbujemy go przekonać do zmiany zdania, ale to trudne. Alex jest okropnie uparty i zawzięty.
— Powiedział mi coś jeszcze – dodaję pospiesznie.
— Co takiego?
— Że umiera.
Ciocia blednie. A potem siada przy stole i opierając na nim łokcie, chowa twarz w dłoniach. Przez moment słychać tylko jej oddech. Niemal czuję to, jak stara się nad nim zapanować. W końcu na mnie patrzy i uśmiecha się smutno.
— Widzę, że potrzebny nam solidny kubek dobrej herbaty z mlekiem. Wstawisz wodę? – wskazuje głową na kuchenkę, a ja niemal odskakuję, mimo iż znajduję się daleko od niej.
CZYTASZ
Gdybyś się nie zjawiła... #1 (BĘDZIE WYDANE - wydawnictwo Papierowe Serca)
Novela JuvenilMówili na nią Słońce... Zjawiła się nagle, ogrzewając moje złamane serce i sprawiając, by biło każdego dnia, choć nie miało już sił. Chociaż ja nie miałem już sił. Chociaż myślałem, że z połową serca nie jestem w stanie pokochać. Myliłem się. Była...