05 | sweet miss mercier

81 7 7
                                    

──────────

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

──────────

CHAPTER FIVE : SWEET MISS MERCIER

[ 1,4k words ]

⠀⠀⠀⠀⠀OBUDZIŁO go uciążliwe pragnienie i piekąca suchość w gardle. Hwang mógłby przysiąc, że na jego języku zagnieździły się już kule suchych chwastów rodem z dzikiego zachodu.

Wyciągnął dłoń i na ślepo wymacał coś względnie przypominającego plastikową butelkę. Wypił duszkiem zawartość i skrzywił się, kiedy poczuł nieprzyjemny smak. Ta woda musiała leżeć tu od dawna. Była wprost paskudna, ale przez ukojenie, które poczuł, nawet był w stanie wybaczyć jej te nieszczególnie pozytywne walory smakowe.

Usiadł na łóżku i podkulił nogi, czując obezwładniający ból głowy. Miał wrażenie, że kotłuje się w niej stado ptactwa, które dziobiąc, próbuje wydostać się ze środka pułapki. Hwang bardzo utożsamiał się z tym uczuciem niemocy — jego własny umysł był pułapką, z której nie potrafił odnaleźć wyjścia.

Miał potworny mętlik w głowie. Nie był w stanie przypomnieć sobie niczego, co nastąpiło po wejściu do pubu. Zgadywał, że za dużo wypił i przez buzujący we krwi alkohol zatracił wspomnienia z wczorajszego dnia. W duchu cieszył się, że nic nie pamiętał. Nawet jeśli zrobił coś, czego powinien żałować, przynajmniej nie będą go dręczyć wyrzuty sumienia.

Podniósł się do pionu i otworzył okno, żeby wpuścić nieco świeżego powietrza. Zaciągnął się wonią deszczu, która wparowała do pokoju. Na zewnątrz panowała wielka ulewa, a mokra bryza bezwstydnie wylądowała na zmarnowanej twarzy Hwanga. 

Podszedł do okrągłego lusterka, leżącego na komodzie, i przetarł oczy. Przyjrzał się własnemu odbiciu, orientując się, że jego łuk brwiowy wraz z dolną wargą są przecięte i opuchnięte. Jego stan niemalże wołał o pomstę do nieba.

— Co tak właściwe się wczoraj wydarzyło? — zapytał szeptem, dalej patrząc w oczy własnemu odbiciu.

Z zamyślenia wyrwał go dźwięk dzwoniącego telefonu. Jak z procy wystrzelił w stronę łóżka, obmacując kołdrę i poduszki. W końcu znalazł urządzenie pomiędzy materacem a ścianą i w ostatniej chwili odebrał:

— Halo?

— Jinnie! Dzięki Bogu, że odebrałeś! — Felix wydawał się wniebowzięty i równocześnie niezwykle strapiony. — Jak się czujesz? Kiedy wstałeś?

— Obudziłem się dosłownie przed chwilą — odparł i zamarł, orientując się która była godzina. — Cholera, jest wpół do drugiej. Zaspałem na zajęcia.

— Nie przejmuj się. Odpocznij, bo wczoraj znalazłem cię w niezbyt dobrym stanie.

— Znalazłeś? — O mało nie zakrztusił się własną śliną. Wcześniej domyślał się, że sam wrócił do domu. — Gdzie ja wczoraj byłem? Co się stało?

PAINT ME NAKED • hwang hyunjinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz