2. Mamo!

516 29 48
                                    

Po lekcjach:

Dominic:

Próbowaliśmy namówić Vivan na wspólne wyjście, ale ta się uparła, że jej mam się źle czuje i powinna już wracać. Wysłaliśmy za nią naszych ochroniaży. Miałem dziwne przeczucie, że w jej domu dzieje się coś niezbyt dobrego. Mieliśmy być z nimi ciągle na linii, a w dodatku wrzuciłem dziewczynie do plecaka podsłuch.

Vivan:

Weszłam do domu i zdjęłam moje już lekko podniszczone buty. W mieszkaniu było zadziwiająco cicho. Zazwyczaj mama kłóciła się ze swoim facetem, że ma przestać mnie wykorzystywać i dać nam normalnie żyć.

- Halo!? Wróciłam! - po raz pierwszy dałam znak życia po powrocie ze szkoły od jakiś pięciu lat. Weszłam do kuchnie i zamarłam. Na podłodze leżało ciało mamy a do koła niego robiła się coraz większa kałuża krwi. - Mamo! - krzyknęłam spanikowana i upadłam na ziemię. Widziałam, że nie mogę jej pomóc bo najzwyczajniej w świecie została zamordowana podczas jakiejś strzelaniny w naszym domu. Nagle do kuchni wparował ojczym. I chwycił mnie za ramię. - Zostaw mnie - wysyczałam.

- Vivan oni tu mogą dalej być. Oboje zginiemy jeśli się nie schowamy.

- Nigdzie z tobą nie pójdę.

- Vivan kurwa nic ci nie zrobię.

- Myślisz, że ci zaufam! Po tym wszystkim co mi zrobiłeś. Dzisiejszy poranek jest idealnym przykładem tego kim jesteś.

- Dobra nie mam zamiaru się z tobą cackać - powiedział i chwycił mnie prowadząc do piwnicy. Szamotałam się i próbowałam wyrwać, ale to nic nie dawało. Zepchnął mnie po schodach w dół. Nie utrzymałam równowagi i po prostu spadłam. Zanim straciłam przytomność z moich ust wydostał się krzyk spowodowany bólem, który poczułam.

Matt:

Na razie nic się nie działo. Vi spokojnie i bezpiecznie wróciła do domu. Więc byliśmy coraz bardziej przekonani, że dramatyzujemy. Nagle usłyszeliśmy przerażony krzyk dziewczyny.

- Mamo! - było słuchać jej płacz. Po chwili rozległy się kroki. - Zostaw mnie - wysyczała dziewczyna.

- Vivan oni tu mogą dalej być. Oboje zginiemy jeśli się nie schowamy - usłyszeliśmy głos jakiegoś mężczyzny.

- Nigdzie z tobą nie pójdę.

- Vivan kurwa nic ci nie zrobię.

- Myślisz, że ci zaufam! Po tym wszystkim co mi zrobiłeś. Dzisiejszy poranek jest idealnym przykładem tego kim jesteś - teraz to po prostu zerwaliśmy się od stolika na stołówce i ruszyliśmy na parking.

- Dobra nie mam zamiaru się z tobą cackać - powiedział.

Nie widzieliśmy co się dzieje, ale było słychać przekleństwa wydobywające się z ust dziewczyny i czyjeś szarpanie się. Nagle usłyszeliśmy huk i krzyk, który do niej należał. Przyśpieszyliśmy i po kilku sekundach staliśmy pod jej domem.

Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy do drzwi. Zamknięte. No chyba kurwa nie! Dominic był tak wkurwiony, że prawie od razu je wyważył. Dwóch naszych ludzi poszło zobaczyć co się stało i przeszukać dom, a my szukaliśmy miejsca, w którym mogła obecnie znajdować się Vivan. Nagle trafiliśmy na jakieś zamknięte drzwi. Wymarzyliśmy je i zobaczyliśmy wysokie strome schody prowadzące w dół. Zbiegliśmy po nich i zobaczyliśmy nieprzytomną dziewczynę leżącą na podłodze i faceta siedzącego pod ścianą. Dominic od razu wyjął telefon i zaczął dzwonić po pogotowie, a Max próbował jakoś ułożyć dziewczynę według porad kogoś z telefonu. Ja za to podszedłem do faceta i go podniosłem.

- Co jej zrobiłeś? - powiedziałem powstrzymując się by go od razu nie uderzyć.

- Nic - dałem mu z liścia. - Spokojnie chłopczyku bo ci żyłka pęknie - wyjąłem pistolet za pasa i przyłożyłem go do skroni mężczyzny.

- Gadaj.

- No może się kilka razy dziennie zabawialiśmy na różne sposoby i takie tam, ale co cię to obchodzi.

- Tyle, że ta dziewczyna nie zasługuje na takie życie - schowałem broń wiedząc, że policja w każdej chwili może tu wparować i rzuciłem mężczyzną o ziemię. - Zabierz go gdzieś - rzuciłem do mojego ochroniarza i podszedłem do rodzeństwa.

Viv wyglądała tragicznie. Była cała blada, a jej ciało leżało bezwładnie na ala marmurowej posadzce. W moich oczach zebrały się łzy. Kucnąłem obok niej i pogłaskałem jej policzek. Po jakiejś minucie do pomieszczenia wparowali ratownicy i zaczęli zajmować się dziewczyną.

Jechaliśmy do szpitala podanego przez ratowników. Po drodze powiadomiliśmy Victora i Petter'a o tym co się stało.

Siedzieliśmy przed salą operacyjną już razem z dwójka najstarszego rodzeństwa. Każdy z nas (nawet Victor) błagał wszechświat żeby nic jej nie było.

Gdy z bloku wyszedł lekarz wszyscy poderwaliśmy się z miejsca.

- Mam dwie wiadomości.

________Od autorki________

Witam witam ❤️ wiem że jestem Polsat ale tego nie zmienię mam nadzieję że rozdział wam się podobał i do następnego 👋🏻😘

Teraz - przedtem

Max - Shane
Dominic - Dylan
Matt - Tony
Victor - Vincent
Peter - Will

722 słów

Dwie siostry i Pięciu braci [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz