4. Siostry

346 22 16
                                    

Vivan:

Bliźniacy z Dominiciem przytulili mnie.

- No już, bo mnie udusicie.

- Jak ty możesz być taka obojętna i wyluzowana -powiedział Dominic Wydawało mi się że chce mnie przeprosić.

- Przecież jedyne co się zmieni to trudność funkcjonowania i zakres niektórych czynności, ale tak to nie odczuje zmiany - spojrzeli na mnie z uniesionymi brwiami. - No dobra będę niższa, ale to tylko tyle. Moje życie będzie wyglądać tak samo - kłamałam bo wiedziałam, że wszystko się zmieni. Miałam zbyt dużego pecha żeby wszystko się ułożyło.

Siedzieliśmy w ciszy, którą przerwał czyjś dzwonek telefonu. Wszyscy od razu spojrzeli na najstarsza osobę w gronie. Vinc patrzył na wyświetlacz dzwoniącego telefonu z lekko podniesionymi brwiami. Gdy wszyscy myśleli, że nie odbierze ruszył się i przyłożył telefon do ucha.

- Victor Anderson przy telefonie - powiedział do rozmówcy po czym zaczął go słuchać. Po chwili jednak przerwał mu i spojrzał na nas. - Za chwilę wrócę - powiedział i wyszedł dając dalej mówić rozmówcy.

- Wiecie o co może chodzić? - zapytałam świętą trójcę, ale odpowiedział mi Peter.

- Nie, ale na pewno nie spodziewał się tego telefonu. Zawsze wie kto kiedy ma do niego zadzwonić i nawet nie patrzy na numer.

- Ale teraz praktycznie czekał do końca kodując go w głowie. I raczej nie był to w miarę normalny telefon - dodał bliźniak z kilkoma tatuażami

- Jaki numer by go zadziwił? - zapytał Dominic. - Przecież ten człowiek regularnie plotkuje z każdym.

- Nie wiem. FBI? - rzuciłam.

- Przynajmniej raz w miesiącu ucinają sobie pogawędkę z herbatka i ciasteczkami - zaśmiałam się.

- No to może - zrobiłam chwilę przerwy. - opieka społeczna? - powiedziałam mimo, że w to wątpiłam. W pomieszczeniu zapadła cisza. - Serio?

- Czy znamy kogoś z kim mogliśmy mieć coś wspólnego czym zainteresowała by się opieką społeczna?

- Nie wydaje mi się - odpowiedział mu najstarszy wchodząc właśnie do pokoju. - Przynajmniej nie pod tym względem, którym myślisz - chłopak odetchnął z ulgą. - Jednak wasza trójka ma z jedną z tych osób bardzo wiele wspólnego.

- No powiedz kurwa w końcu o co chodzi!

- Max - skarcił go. - Mamy dwie siostry.

- Chyba jednak wolałem owijanie w bawełnę - mruknął starszy bliźniak na tyle cicho, że tylko ja go usłyszałam.

- Nie są od tej samej matki. Obie w ostatnim cazsie straciły opiekunów, a ja mam się nimi zająć - tu dziwnie spojrzał w moją stronę. - A ty Vivan jesteś jedną z nich.

Chwilowo mnie sparaliżowało. Co takiego? Przecież moja mama ciągle mówiła, że bym się trzymała z dala od Andersonów bo nie mam i nie powinnam mieć z nimi nic wspólnego. Przecież jeśli jestem ich siostrą to moja mama musiała się przespać z ich ojcem...

- Vi! - Matt stał przed mną i lekko ściskał moje ramiona. - Wszystko dobrze młoda?

- Tak. Tylko się zamyśliłam.

- Choć no tu - powiedział i wziął mnie w swoje objęcia mocno przytulając. - Wszystko będzie dobrze. Zamieszkasz z nami i jeszcze jakąś dziewczyną. Na pewno wszystko się w końcu ułoży. Przecież życie nie może się sypać w nieskończoność.

- Uwierz mi że może.

- Nigdy tak nie mów.

- Nigdy nie mów nigdy.

- W takim razie po prostu tak nie mów.

- Postaram się - szepnęłam mu na ucho i spojrzałam na resztę. - Wiecie coś o niej?

***

Siedziałam z chłopakami na tym samym szpitalnym łóżku i przeglądałam konta na Instagramie. Podobno nazywa się Lauren Anderson, ma około czternastu lat, lubi czytać i w sumie to tyle.

Szukałam jej na jakiś mediach, ale jedyne co mi się pokazywało to jakieś blond małpy robiące sobie zdjęcia jak są praktycznie gołe. Nienawidziłam takich dziewczyn. Myślały, że są gwiazdami i mogą wszystko. Jak chłop im napisał że są ładne to tylko po to by przelecieć i zostawić ze złamanym serduszkiem. Muszę przyznać, że mnie bawiło jak wstawiała zdjęcie na story jak to jest jej smutno i źle.

Już chciałam wyłączać urządzenie gdy zobaczyłam jakiś profil.

LaurenAn.books

Kliknęłam w nazwę i zaczęłam oglądać posty. Większość była związana z książkami, ale od czasu do czasu pojawiały się też jej zdjęcia. Chłopcy zerkali na ekran próbując ujrzeć to na co patrzę, ale ja wtedy wyłączałam urządzenie i nie dawałam im nic zobaczyć. Doszłam do ostatniego postu i wyłączyłam telefon.

- Lauren. Wyraźnie lubi czytać, ma niespełna czternaście lat, średniego wzrostu, brunetka, nic nie wie o prawdziwym świecie - skwitowałam. - To tak w skrócie, wyślę wam jej profil.

***
(Sory za przeskok w czasie ale nie mam weny co by napisać dalej)

Siedziałam z chłopakami w sali i oglądałam jakiś losowy film. Mimo, że od mojego wypadku minął już tydzień lekarze nie chcieli mnie wypuścić nawet na chwilę poza teren szpitala. Twierdzili, że mój stan jest stabilny, ale się nie poprawia. Victor też wczuł się w rolę zajebistego ojca (wyczujcie sarkazm) bo wypuszcza mnie z sali tylko na badania.

Dzisiaj ma przylecieć Lauren. Szczerze wspułczuję jej poznania tego świata bo jest gówniany i sama kiedyś chciałam z nim skończyć, ale to dłuższa historia na kiedy indziej.

_________Od autorki_________

Hejka 👋🏼❤️ ten rozdział wyjątkowo komuś dedykuję. A tym kimś jest Dragon-princess-3567. I już tłumaczę dlaczego. A mianowicie dlatego, że to ona mnie zmotywowała do napisania tego rozdziału i opublikowania go. Bez niej po prostu by go nie było. Więc to chyba tyle. Noi po prostu wpadać do mnie na tablicę albo właśnie do Dragon-princess-3567 i zapisywać się do klubu ✨ zAbUjCzO sKrOmNyCh ✨ dziewcząt.

Teraz - przedtem

Max - Shane
Dominic - Dylan
Matt - Tony
Victor - Vincent
Peter - Will
Lauren - Hailie
Anderson - Monet

Buziaczki 😘

871 słowa

Dwie siostry i Pięciu braci [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz