!! [disclaimer: jesli ktokolwiek sie jakims cudem na to natknie, opowiadanie nie bedzie mialo sensu bez zapoznania z uniwersum analog horroru vita carnis] !!
[disclaimer 2: jedno imie jest w nawiasach bo jeszcze sie nad nim nie zdecydowalam]Abigail przyłożyła dłoń do czoła chłopaka.
— Od przedwczoraj nie było gorączki — wtrąciła stojąca w drzwiach pulchna kobieta. —Za to pojawiały się osłabienia.
— Faktycznie chłodne. —Młoda lekarka sięgnęła po termometr, leżący na szafce nocnej, i skierowała go w stronę pacjenta. — Zmierz temperaturę.
Ale siedzące obok na łóżku dziecko tylko wpatrywało się w nią nieobecnym wzrokiem. Abigail wyciągnęła rękę dalej i spróbowała dodać mu otuchy szerokim uśmiechem, który jednak sprawił, że chłopak spuścił głowę. Jakby dopiero uświadamiając sobie, co ma zrobić, po chwili chwycił niechętnie termometr.
— [Mike] ogólnie ma słabe samopoczucie. Prawie nie wychodził z łóżka przez ostatnie kilka dni. — Kobieta w drzwiach zezowała zmartwionymi oczyma na swego syna, a w jej głosie było słychać bezradność.
Abigail zdążyła się tego domyślić już po samym pokoju. Wszędzie panował nieprzyjemny aż porządek; biurko lśniące czystością, regał z figurkami i innymi gadżetami sprawiał wrażenie nietykanego od wieków antyku, a łuk wraz z nieodłącznym kołaczanem pełnym strzał – pasja i miłość chłopaka, jak to opowiadała kiedyś jego matka – osamotnione leżały na szafce nieopodal progu i błyszczały smutkiem, że od dawna nie były używane. Cały ład przyprawiał dziewczynę o mdłości, tak przyzwyczajoną do znanego z poprzednich wizyt, choć częściowego bałaganu.
— A jak bóle żołądka? Jak wysypki? Jakieś zmiany?
— Może dokończymy rozmowę na dole. — Zaprosiła ją gestem ręki w stronę schodów. — Proszę, zejdźmy do salonu.
— Zaraz wrócimy — Abigail rzuciła do chłopaka przed wyjściem z pokoju, zerkając ostatni raz na pyzatą twarz jej pacjenta. Wyglądał bladziej niż ściana i tak marnie, że już chyba więcej radości z życia wykazują kamienie.
Podążając za kobietą przez korytarz, w polu widzenia lekarki coś mignęło. W położonym tuż przy frontowych drzwiach worku na śmieci bystre oko Abby dostrzegło dobrze znany jej przedmiot. Małe opakowanie miotało się wśród innych odpadków i niewinnie czekało na wyniesienie i trafienie do kontenera. Przypominające tubkę ketchupu, noszące logo czarnego koła z czerwonym trójkątem. Co gorsza, prawie puste. Jedynie śladowe ilości bursztynowego proszku ostały się w jego wnętrzu, choć całość od dawna nie miała prawa się nawet znajdować w tym domu.
Abigail zmroziło. Jej rude włosy, zawsze żyjące własnym życiem, teraz nastroszyły się jakby potraktowane prądem, a ona sama poczuła drażniące mrowienie w ciele:
— Czy syn przestrzega ściśle diety? — zaczęła, zanim jeszcze zbliżyły się do docelowego miejsca rozmowy.
—Tak. — Kobieta zmieszała się lekko, idąc dalej. — Je według zaleceń. Niczego nie zmieniałam na własną rękę.
— To dlaczego w koszu znajduje się świeżo wykorzystany wzmacniacz smaku Nutrire?— Abby, dołączywszy krokiem, intensywnie wbiła w nią szeroko otwarte ślepia. — Zdaje mi się, zakazałam spożycia tej przyprawy każdemu w tym domu już na pierwszym spotkaniu. Kawał czasu temu — dodała. — Czy w takim razie syn, czy też Pani nie przestrzega zalecenia?
Cisza.
— ...Dobrze, przyznaję — westchnęła głośno po chwili — zdarzało mi się dać trochę [Mike'owi]. Ale to dlatego, że serce mi pęka, gdy widzę, jak moje jedyne dziecko traci chęć do życia! A Nutrire zawsze choć trochę poprawia mu humor.
CZYTASZ
śmietnik na one shoty
Randomjak cos napisze to tu wrzuce bo nie mam gdzie indziej personalny smietnik nic na powaznie