ROZDZIAŁ 10

194 31 49
                                    

– Jack, teraz ty stawiasz kolejkę – oznajmił Adam, przechylając swój kufel, by pokazać, że ten był pusty.

– Jasne – mruknął tylko. Podniósł się ruszając do lady, za którą stał właściciel oraz jedna z jego córek. Już zdążył zauważyć, że w karczmie pracował ojciec z dwiema córkami. Z młodszą Jack rozmawiał wcześniej, starszej z kolei nie miał okazji poznać. Obie jednak były do siebie bardzo podobne, z tym że starsza była drobniejsza, a jej włosy związane były w kok, z którego wysypało się kilka długich pasm. Miała też zdecydowanie większy biust, na co Jack mimowolnie zwrócił uwagę.

– Co podać? – zapytała, odstawiając na blat szkło, które energicznie chwilę wcześniej wycierała.

– Dwa kufle z rumem, trzy z piwem i jedno wino – odpowiedział jej, opierając przedramię na blacie.

– Pijecie wino, panie? – dopytała nieco zaskoczona.

– Nie. Ale widzisz tego stajennego w łachmanach? – zaczął, nieco pochylając się w jej stronę. Blondynka kiwnęła twierdząco głową. – Ten dzieciak raczy swoje podniebienie tylko najlepszym winem. Jeśli dostanie rum, robi się nieprzewidywalny – zdradził jej, mimowolnie cicho prychnąwszy z rozbawienia, gdy dostrzegł jej zaskoczoną, ale też zaintrygowaną minę.

– Stajenny? – zapytała w dalszym ciągu zdziwiona.

– Tak naprawdę to wysoko urodzony szlachcic. Ukrywa się.

– Przed czym?

– Potrafisz dochować tajemnicy? – zapytał, dla zabawy, robiąc sobie z niej niewinne żarty.

– Potrafię – zapewniła kobieta, odruchowo zerkając w kierunku Louisa.

– Nie patrz na niego, bo zacznie coś podejrzewać – skarcił ją, na co w odpowiedzi dziewczyna się wyprostowała. – Obsługuj mnie, jakbyś o niczym nie wiedziała – dodał, na moment się zamyślając. – Ścigają go listem gończym – zdradził. – Za zdradę stanu. Spiskuje przeciw naszemu królowi.

– O nie! – zawołała mimowolnie, zaraz zasłaniając usta drobną dłonią. – Chronisz go?

– On tak myśli – odparł blondyn. – Dzisiaj w nocy przekażemy go w ręce straży. Oni już się z nim odpowiednio rozprawią.

– Wygląda tak niewinnie – westchnęła kobieta, kładąc rękę na piersi. – Co się z nim stanie? – zapytała, pochylając się nieco w kierunku Jacka.

– Tego nie wie nikt. Wszystko zależy od króla.

– Oby okazał mu miłosierdzie. Jest taki młody. Może nie wie co robi? – podsunęła. – Pojawienie się króla w tak trudnym momencie, to dla nas błogosławieństwo – stwierdziła, patrząc Jackowi w oczy. – Co stałoby się z królestwem, gdyby świętej pamięci król Edmond zmarł, a nie mielibyśmy potomka? – Pokręciła głową, by odgonić od siebie tę myśl.

– Na szczęście nie musimy się tym martwić – zauważył Jack, będąc miło zaskoczonym, co kobieta myślała o objęciu przez Louisa władzy. Zdawał sobie sprawę, że nowy król miał wielu wrogów. Miło było wiedzieć, że część mieszczan stała za młodym królem.

Z początku Louis w ogóle się nie odzywał. Siedział z obrażoną miną, przyglądając się mężczyznom. Ci również nie szczędzili mu swego spojrzenia, co w pewnym sensie go denerwowało. A to dlatego, że patrzyli na niego z góry i mało przychylnie. Nie podobało mu się to. Nie mieli jednak pojęcia z kim mieli do czynienia. Dla nich był jedynie biednym chłopakiem ze stajni, który sam się prosił o guza.

– Lou, nie siedź tak prosto i nie mierz wszystkich takim gniewnym spojrzeniem – napomniał go Morris. – Jeszcze ktoś rozpozna, że nie jesteś zwykłym stajennym.

Echo PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz