Rozdział 35 - poświęcić się dla miłości

76 5 4
                                    

- Nie będziesz oddawał żadnego szpiku. To niebezpieczne. - powiedział do mnie ojciec, gdy tylko przekroczyliśmy próg domu.

Zauważyłem już, jak mama otwiera usta żeby się odezwać, jednak ja zrobiłem to pierwszy.

- Słuchaj kurwa. To, że ty jesteś leszczem i boisz się wszystkiego, to twoja sprawa a nie moja. W dupie mam to co ty uważasz! George jest dla mnie ważniejszy niż wszyscy razem wzięci ludzie na tym świecie! - łzy zaczęły mi płynąć z oczu, ale mimo tego bez problemu spojrzałem na ojca. - nigdy nie byłeś dla mnie ważny, ponieważ nawet nigdy z tobą nie rozmawiałem. A on jest dla mnie wyjątkowy i jestem w stanie dla niego zrobić wszystko, tylko żeby mieć pewność, że przeżyje. Nie wiem czy znasz takie uczucie, że mógłbyś za kimś skoczyć nawet w ogień i wiesz, że druga osoba zrobiła by dla ciebie dokładnie to samo. Jeśli nie poznałeś, to współczuje. Wiedz, że ono jest wspaniałe i tak wyjątkowe, że cokolwiek bym ci teraz nie powiedział, nie opiszę to moich uczuć nawet w połowie.

Moje słowa totalnie go zarkały. Próbował wypowiedzieć jakieś słowa, ale nie wyszło z tego żadne sensowne zdanie.

Postanowiłem, że nie chce nic więcej dodawać i pobiegłem w stronę schodów, jednak wtedy zatrzymał mnie jego głos.

- Czekaj. Nie skończyliśmy jeszcze rozmowy.

- Zostaw mnie w spokoju!

Mnie samego trochę przeraziło to, jak głośno wykrzyczałem te słowa i to, z jaką łatwością i siłą łzy wypływały mi z oczu. Chyba nigdy jeszcze się tak nie czułem.

Widząc jedynie oszołomienie na twarzach rodziców, wycofałem się trochę do tyłu i ponownie rzuciłem się biegiem w stronę pokoju.

Gdy wszedłem do środka, momentalnie objął mnie chłód. Nie miałem pojęcia czy to z powodu zimnego, grudniowego powietrza wpadającego przez nie zamknięte przeze mnie okno, czy po prostu tak źle czułem się psychicznie.

Zamknąłem drzwi, oparłem się o nie a następnie zjechałem na dół przyciągając kolana do klatki piersiowej. Było mi po prostu źle.

Pokój był ciemny i zimny, ale ja nie czułem potrzeby żeby zamknąć okno i go rozświetlić. Nawet nie miałem na to siły. Po prostu siedziałem i desperacko płakałem, trochę poszarpując swoje włosy.

Jak mogłem nie zauważyć tego, że George jest chory? Co ze mnie za przyjaciel? Brunet zawsze wiedział, kiedy nie zjadłem niczego. Wiedział również kiedy kłamałem, kiedy robiłem sobie krzywdę, kiedy miałem problemy w domu i kiedy po prostu walczyłem ze swoimi myślami. A ja nie zauważyłem czegoś tak oczywistego. Nic dziwnego, że był często chory. Tylko pytanie, czy było to spowodowane brakiem odporności i faktycznie chorował na coś jeszcze, czy po prostu białaczka tak go wykańczała.

Wstałem i zacząłem chodzić po całym pokoju. Czułem się okropnie, a po szpitalu miałem w sobie zbyt dużo energii mimo, że nic nie jadłem. Niestety nic mi nie dał nerwowy spacer po całym pokoju. Zacząłem sobie wbijać nawet paznokcie w skórę, a następnie mocno ją drapać. Nie pomagało.

Spojrzałem na szafkę, na której dnie znajduje się żyletka. Jest tam, wiem to, ale George nie byłby dumny. A tylko on się liczy.

Zacisnąłem zęby.

Coś z tyłu głowy zaczęło mi podpowiadać, że przecież George się nie dowie. Jest w szpitalu i na dodatek źle się czuje. Nie miałby jak się dowiedzieć.

Wypadłem z pokoju, prawie łamiąc klucz w zamku. Zrobiłem to z taką siłą, że już po drugiej stronie upadłem na podłogę.

- Clay? Wszystko w porządku? - zapytała moja mama, która właśnie stała u góry schodów z miską zupy.

- Tak. - odpowiedziałem krótko po czym wstałem i zamknąłem drzwi na klucz.

Chciałem iść w stronę schodów, jednak zauważyłem, że nadal stoi na nich moja matka patrząc na mnie podejrzliwie.

- Pomyślałam - odezwała się, ale szło jej to strasznie ciężko - że przyniosę ci zupę.

Spojrzałem na nią lekko zaskoczony i choć nadal nie czułem się najlepiej, to nie czułem już aż takiego gniewu, desperacji, bezradności i smutku. To było co najmniej dziwne.

- Dlaczego? - zapytałem w końcu.

- Chciałam, żebyś zjadł coś ciepłego. Na zewnątrz spadł pierwszy śnieg, a ty masz trudny czas za sobą. Stwierdziłam, że skoro jesteś w domu, to fajnie było by zjeść obiad razem. Chociaż możesz też oczywiście sam!
Jak tylko chcesz.

Musiałem spojrzeć na chwilę w podłogę, ponieważ ciężko było mi spojrzeć jej w oczy. Martwiła się o mnie.

- To choć, zjemy sobie razem - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem na twarzy.

Byłem pewny, że gdyby nie trzymała w dłoniach gorącej zupy, rzuciłaby się na mnie i przytulała przez wiele minut, jednak mogła sobie pozwolić jedynie na szeroki uśmiech, który z jakiegoś powodu sprawił mi wiele radości.

Zeszliśmy na dół. Mama postawiła moją zupę na stoliku kawowym, a po chwili przyniosła również swoją. Usiedliśmy razem na kanapie, a ona włączyła telewizor.

- To co oglądamy? - zapytała z uśmiechem.

Uniosłem brwi ze zdziwienia. Ostatnie co z nią oglądałem to teletubisie, jak miałem może pięć lat.

- Nie mam pojęcia.

Sam nie oglądałem raczej filmów. Ewentualnie z George'em, ale często się w środku nich nudziłem, lub znajdowaliśmy sobie inne zajęcie. Na te wspomnienia miałem ochotę się uśmiechnąć a zarówno rozpłakać. Znowu.

- No dobra. To ja coś wybiorę.

Pokiwałem głową po czym sięgnąłem po zupę tak, aby nie patrzeć na ekran. Chciałem żeby to co wybierze moja mama było niespodzianką.

Z trudnością nabrałem zupy na łyżkę. Wiedziałem, że nie ma dużo kalorii, ale jakoś ciężko było mi cokolwiek przełknąć. Tak bardzo nie chciałem wiedząc, że brunet jest teraz w szpitalu.

Gdy usłyszałem z telewizora wesołą muzyczkę, z trudnością nie wyplułem tego, co udało mi się zjeść.

- Świnka Peppa? - zapytałem doskonale znając odpowiedź.

- Oczywiście, że tak. Mały maraton.

Zaśmiałem się i podkręciłem głową, ale nie protestowałem. Jakoś podobał mi się ten pomysł.

Nigdy nie przyznałem się do tego George'owi, ale moje pierwsze skojarzenie, gdy powiedział mi swoje imię, to był właśnie brat Peppy. Rozmyślałem też wtedy czy nie ma na przykład siostry o takim imieniu. Szczerze bym się wtedy śmiał.

Oparłem się o kanapę wiedząc, że raczej nie zjem więcej. Moja mama zrobiła to samo zapatrzona w ekran.

Czułem się trochę niekomfortowo. Nie wiedziałem jak się zachowywać, o czym z nią rozmawiać i ogólnie co robić.

Ona oparła głowę na moim ramieniu, na co się lekko wzdrgnąłem ale nie kazałem jej się odsunąć. George też tak kiedyś robił. Dlaczego miałbym więc odrzucić swoją matkę?

Czułem się lepiej i jakoś bezpieczniej w jej towarzystwie. Za oknem było już bardzo ciemno, obstawiałem, że już na pewno jest po północy, a my siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy Świnkę Peppe.

W tym momencie zdałem sobie sprawę, że się zmieniłem. Może wcześniej nie widziałem tego tak bardzo, ale zacząłem jeść, a przynajmniej nawet czasem się starałem. Na codzien czułem się jakoś lepiej niż zawsze, a jeśli chodzi o samookaleczenie, to SAM się powstrzymuje aby tego nie robić. Kiedyś sam się do tego zmuszałem, tylko żeby sobie ulżyć.

Poczułem się strasznie dziwnie. Wspomnienia z tamtych czasów zaczęły mi powracać, ale nie zrobiły na mnie zbyt dużego wrażenia, ponieważ to minęło. Oczywiście nie zmienia to tego, co widziałem i co przeżyłem. To nadal będzie gdzieś we mnie tkwiło, ale nie będę patrzył na to aż tak poważnie.

Z przemyśleń wyrwało mnie chrumkanie z telewizora. Kurde, zaczął się kolejny odcinek. 

Kiedy ciebie już nie ma [dnf]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz